A może Bóg chce, bym została… zakonnicą? (III)
Mówi niby to, co wiem, ale gdy mówi je on, te słowa we mnie wnikają z niezwykłą siłą. Pamiętam z Lednicy: „Wierzcie Jego słowom, wierzcie Jego miłości” albo te z Wrocławia o Eucharystii, że jest ona nie tylko ponowieniem tamtego wydarzenia; albo „Nie można tylko przekroczyć progu. Trzeba iść głębiej”.
Nigdy nie zapomnę nocy z 2 na 3 czerwca w drodze z Lednicy do Gniezna, gdy szłam wśród 18 tys. studentów na spotkanie z Janem Pawłem II. Wtedy naprawdę otrzymałam od Boga łaskę za wstawiennictwem św. Wojciecha. Na Mszy św. z papieżem nie mogłabym pójść do Komunii. Ta świadomość mnie przytłaczała przez całą drogę. Wreszcie zaczęłam prosić w duchu patrona Gniezna, by sprawił cud i wyprosił mi odwagę poproszenia o spowiedź. Niedługo nasz akademicki duszpasterz ogłosił przez mikrofon, że gdyby ktoś potrzebował sakramentu pokuty, to na końcu pielgrzymki idą kapłani i są do dyspozycji. I stała się rzecz dziwna: Ja, która tygodniami bałam się podejść do konfesjonału, teraz, nie zwracając uwagi na tłum idących, zeszłam na bok i poczekałam na koniec pielgrzymki. Podeszłam do pierwszego z brzegu kapłana i poprosiłam go o spowiedź. Szliśmy właśnie przez las, pochodnie były na początku, a tutaj było tak ciemno, że w zasadzie nie widziałam księdza, u którego się spowiadałam.
(…) Po tej spowiedzi poczułam się lekka jak piórko, jakbym nie posiadała ciała, tylko samą rozradowaną duszę. Gdy odnalazłam moją grupę, zauważyłam, że ledwie idą. A mnie jakby niosły skrzydła. Do dziś nie mogę przestać o tym myśleć i dziękuję Bogu w ciągu dnia za to wszystko. (…)
15 czerwca 1997
Wybieram się do naszej kaplicy akademickiej, a przez radio homilię głosi bp Zawitkowski. Wspaniale mówi. A ze mną jest całkiem dobrze. Czuję się szczęśliwa. ...