A my chętnie przy krzyżu wyzioniemy ducha
Tamtejsza niewielka wspólnota greckokatolicka stanowiła enklawę w morzu ludności rzymskokatolickiej. Siłę swoją czerpała jednak nie z ilości wiernych, ale z wiary, przywiązania do Stolicy Apostolskiej i poczucia wspólnoty z Kościołem powszechnym. Ks. Antoni Kotyłło, który pracował wśród unitów, tak po latach wspominał mieszkańców Hołubli: „Szczęśliwy jestem, żem we wsi tej był częstym gościem, żem znał niektórych tych starych męczenników, żem obsługiwał ich dzieci i krewnych w czasach utrapienia, żem poświęcił im domy i budynki”. W 1867 r. na terenie unickiej diecezji chełmskiej władze państwowe przy pomocy wojska zaczęły usuwać organy z cerkwi. Akcja ta, przeprowadzona w ramach oczyszczania obrządku wschodniego z naleciałości łacińskich, stanowiła jeden z elementów polityki rosyjskiej, której ostatecznym celem była likwidacja Cerkwi unickiej w Królestwie Polskim.
W Hołubli, podobnie jak w innych miejscowościach, wierni stawili opór, skazany z góry na niepowodzenie wobec brutalnego użycia siły przez ekspedycję karną. Powszechny sprzeciw, jaki na terenie całej diecezji wywołało usuwanie organów, uświadomił władzom, że bez zaangażowania znacznych sił wojskowych nie będą w stanie zrealizować swoich planów. Nie powstrzymało ich to jednak przed spełnieniem zamierzeń. W ciągu kilku najbliższych lat wprowadzono dalsze zmiany w obrządkach cerkiewnych. Zakazano publicznego śpiewania Godzinek, Gorzkich żalów i kolęd oraz odmawiania modlitwy różańcowej. Zniesiono obchody święta Bożego Ciała i św. Jozafata oraz zabroniono używania monstrancji podczas nabożeństw. Zarządzenia te nie były jednak na ogół przestrzegane.
Potem przyszedł czas na cerkwie
Władze rosyjskie w celu likwidacji naleciałości łacińskich podjęły również akcję budowy i remontu cerkwi greckokatolickich, której celem było upodobnienie świątyń unickich do prawosławnych. ...
Witold Bobryk