A planety szaleją…
Pozorna troska o jednolitość w podejściu do jakże uciemiężonych mniejszości w poszczególnych krajach członkowskich stanowi tylko zasłonę dymną dla zasadniczej kwestii, jaką jest przebudowa mentalności ludzi żyjących na terenach Unii Europejskiej. Niezależność prawodawstwa poszczególnych krajów członkowskich stała się w tym momencie fikcją. Podobnie jak w przypadku sporu o polski kształt wymiaru sprawiedliwości uzurpowanie sobie prawa do kontroli i wymuszanie konkretnych rozwiązań legislacyjnych staje się po prostu faktem. Trudno tu mówić o jakiejkolwiek formie suwerenności. Prosta konstatacja, iż kultura jest pochodną właściwie odczytanej natury ludzkiej, została odłożona do lamusa. To nie natura człowieka realizującego się dzięki płciowości i poprzez nią nadaje sens i możliwość prawdziwie ludzkiego istnienia.
W myśl przyjętej rezolucji, próbującej tylko w ramach świadomości nadać jednoznaczność niesprowadzalnym do siebie formom życia ludzkiego, jakimi są związki heteroseksualne i homoseksualne, to świadomość i jej kuriozalne pomysły stanowić mają o tym, co jest. Ustanowienie w ten sposób ludzkiej społeczności otwiera drogę do całkowitej dowolności przyjmowania i czynienia w ramach porządku naturalnego. Może już niedługo okazać się, że Parlament Europejski przegłosuje kolejną rezolucje, tym razem nakazującą zrównanie prawodawstwa poszczególnych krajów członkowskich np. w przypadku chodzenia na rękach zamiast na nogach oraz konieczność zabezpieczenia praw niezbywalnych osób łysych lub długowłosych. Ten fenomen w ramach poprawności językowej już od dawna jest promowany i realizowany w ramach instytucji europejskich. Nierozróżnialność pomiędzy płciami i stosowanie zaimków nieidentyfikujących płeć rozmówcy, początkowo traktowana jako fanaberia pewnej frakcji w tymże ciele politycznym, dzisiaj stała się już normą i zasadą w relacjach międzyludzkich na kontynencie europejskim i nie tylko. Przypomina to jako żywo całokształt działań wszelkiej maści lewicowych aktywistów, którzy z zapałem chcieli przebudować mentalność społeczną, gdyż w tym upatrywali idealną metodę na zrównanie ludzkości szpetnie nierównej właśnie poprzez naturę. Ten typ myślenia ma swoje korzenie w dużo wcześniejszych planach ustanowienia człowieka quasi bogiem, tzn. istotą decydującą o bycie i nie-bycie wszystkiego co jest. Punktem odniesienia w tych poczynaniach nie była natura, ale wymysł ludzkiej świadomości. Ona, uznając coś za prawdziwe, nie tylko absorbowała intelektualnie wiedzę o świecie, ale stanowiła kryterium kształtowania samego świata. Przypadek zbója z drogi pomiędzy Atenami a Megarą, który poprzez makabryczne czyny starał się zrównać ludzi ze sobą, jest tego tylko klinicznym przykładem.
Trzeba się bronić…
Wojciech Cejrowski, przebywając swego czasu w telewizyjnym studio z posłaną Senyszyn i słuchając jej wywodów, dość stanowczo podał receptę na takie stawianie spraw przez współczesnych odpowiedników owego krwawego zbójcy. Stwierdził był po prostu, iż z głupkami nie można dyskutować, przed głupkami trzeba się bronić. Istotnie, w przypadku tak klinicznym, jak ostatnia rezolucja Parlamentu Europejskiego, dyskusja na poziomie cokolwiek logicznym wydaje się przedsięwzięciem tak karkołomnym, że wręcz niemożliwym. Nie dlatego, że neguje się ich zdolność wypowiadania słów czy tworzenia zdań, ale dlatego, że nie można z nimi nawiązać nici porozumienia z braku styczności intelektualnej. Do takiego bowiem działania potrzeba zasadniczo wspólnoty logicznej oraz uznania za niepodważalne rozumienia właściwego rzeczywistości. Tymczasem klasyczna teoria myślenia zakłada uznanie istnienia rzeczywistości o określonym i niezależnym od intelektualnych poczynań człowieka kształcie. Ludzki intelekt, a co za tym idzie również ludzki język, jest tylko narzędziem odczytania rzeczywistości, a nie narzędziem jej ustanawiania. Biorąc tylko pod uwagę spory pomiędzy geocentryczną a heliocentryczną teorią relacji pomiędzy Słońcem a Ziemią, wyraźnie można dostrzec, iż niezależnie od ludzkiego intelektu Ziemia krążyć będzie dokoła Słońca. Moje myślenie nie jest w stanie ustanowić rzeczywistości. Wszelkie próby w tym zakresie stanowić będą tylko nieszczęście dla świata i dla człowieka. I właśnie na tym polu nie ma styczności intelektualnej, a więc dialog jest cokolwiek niemożliwym. Pozostaje tylko stanowcza i zdecydowana obrona. Nie można przecież oddawać władzy nad ludzką społecznością ludziom, którzy dryfują we własnych marzeniach i mrzonkach. Pierwszym więc dzisiaj zadaniem jest odzyskanie pola społecznego dla realistycznej wizji świata i człowieka. To oznacza, niestety, konfrontację. Nie musi się ona odbywać za pomocą siły fizycznej. Sama jasno określona i wypowiedziana niezgoda już jest wystarczającym sposobem walki na tej niwie.
Gadu-gadu nocą…
Ludzka wyobraźnia zdaje się być swoiście nieskończoną. Właśnie jej nie ograniczają ani zasoby logiki, ani twarde prawa rzeczywistości. Wystarczy tylko prześledzić ludzką twórczość artystyczną, by mieć w tym względzie doskonałą jasność. Problem w tym, że o ile w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania można sobie wyobrażać prawie wszystko, o tyle w uzasadnianiu wiedzy i formułowaniu twierdzeń wyobraźnia winna oddać pole przaśnej logice. Niestety, pogaduszki dzisiaj zastąpiły debatę. Pozostaje więc tylko droga sokratejska, na której należy wyśmiać imaginacje ludzkiej wyobraźni i przydać ołowiu logicznego naszym rozmowom. Historia uczy jednak, że takie poczynania kończą się kielichem spienionej cykuty. Być może taki los też trzeba przyjąć. Ostatecznie jednak zwycięstwo czyni go znośnym.
Ks. Jacek Świątek