Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Ach, ci wstrętni talibowie

Trudno może sobie to wyobrazić, ale okazuje się, iż terroryści z różnych grup światowych zmienili swoje upodobania i nie tylko. Po pierwsze celem ich ataków nie są już wysokościowce w Nowym Jorku czy stacje metra w Londynie, ani nawet teatry w Moskwie. Dzisiaj ich celem stała się Polska.

Oczywiście nie cała, lecz tylko (jakże to wspaniale brzmi) jej wybrana część – partia rządząca. Co więcej, oprócz zmiany celów operacyjnych nastąpiła również reorientacja wyznaniowa i polityczna. Już nie są fanatycznymi wyznawcami Proroka, ale widocznie przeszli na chrześcijaństwo i swoimi działaniami utrudniają prozaiczne życie notabli z Platformy i SLD. Bo oto okazuje się, iż nie tylko napadają na PO za pomocą usłużnych mediów, które oto nagle postanowiły krytykować partię rządzącą, jak uważa poseł Niesiołowski. Już nie tylko przebierają się za warszawiaków i chcą odwołać panią prezydent z zajmowanego przez nią stanowiska. Oto uderzają w prostą polską rodzinę, której odmawiają prawa do zasłużonego wypoczynku i podejmowania działań integracyjnych za pomocą przejażdżki rowerowej. Gdy bowiem pewna pomorska pani poseł postanowiła udać się z rodziną na przejażdżkę rowerową, drogę do upragnionego szczęścia zagrodził im element konstrukcyjny ołtarza z Bożego Ciała (zresztą parę chwil potem sprzątnięty). Tragedia wręcz narodowa, o której pani poseł nie omieszkała poinformować opinii publicznej. Przecież nie można pozwolić, by ta sekta (jak to określił w komentarzu do wpisu pani poseł pewien polityk SLD) tak otwarcie szerzyła się w naszym kraju. Można jedynie podpowiedzieć owym rozkosznym wybrańcom narodu, że w ramach walki z zagrożeniami fanatyzmu religijnego w jednym z krajów umiłowanej przez nich Unii Europejskiej zaproponowano, by ludzi o „zbyt mocno” utrwalonych poglądach religijnych wsadzać do psychiatryków. Do roboty więc państwo (p)osłowie.

Każdy absurd ma także swoją logikę

Skwituje ktoś, że tych stwierdzeń nie ma co brać na poważnie. Pozwalam sobie nie zgodzić się z taką opinią. Atak, który przeprowadził Leszek Miller w kierunku kard. Stanisława Dziwisza po wygłoszonym przez hierarchę kazaniu na zakończenie procesji Bożego Ciała, wskazuje bardzo ciekawy trend. Otóż przewodniczący SLD obruszył się bardzo na stwierdzenie metropolity krakowskiego, który wskazał na konieczność strzeżenia przez Kościół zachowania Dekalogu przy stanowieniu prawa w Polsce. Wypowiedź tę Leszek Miller porównał wręcz do iranizacji sytuacji w naszym kraju. Problem w tym, że kard. Dziwisz mówił wyraźnie o potrzebie zachowania pierwotniejszej od prawa stanowionego płaszczyzny, z której wyrastają nie tylko ludzkie czyny, ale także twory kulturowe, do których prawo stanowione się zalicza. Ta płaszczyzna to prawda o człowieku odczytana przez ludzki rozum i zawarta w tym, co nazywa się tradycją. Postulowanie oderwania dzisiejszych poczynań rządzących od tej podstawy oznacza wprowadzanie dowolności w kształtowaniu rzeczywistości kulturowej, a co za tym idzie również uprawomocnienie fałszu w relacjach międzyludzkich. Bo jeśli prawdy nie chronimy, wówczas dopuszczamy możliwość fałszu jako jedną w wielu opcji. I to staje się w naszym kraju coraz bardziej widoczne.

Zacznij mówić bzdury – trafisz do kultury

Pierwszym objawem owego fałszowania jest, moim zdaniem, sprowadzenie kultury do zasad etykiety oraz do pewnego rodzaju erudycji. Dzisiaj za kulturalnego człowieka uznaje się tego, kto umie dygnąć nóżką, zacytować jakiś fajny fragmencik z literatury, filmu czy też wygłosić niezwykle zwięzły aforyzm, zakończony dosadną puentą. Element mądrościowy czy też logiczny został całkowicie z pojęcia kultury wyparty. Owo zawężenie kultury do obycia czy też znajomości dzieł tzw. sztuk pięknych powoduje, iż pozostałe obszary ludzkiej działalności oddane zostają na żer dowolności, której nie kieruje żadna prawda poza logiką ekspresji i kreatywności. A to powoduje, iż każdy, kto ośmieli się zadać pytanie o prawdziwość lub zasadność głoszonych przez kogoś tez odnośnie do np. życia społecznego, traktowany jest jako agresor, którego należy unieszkodliwić lub zniszczyć. Najlepszym przykładem jest atak przeprowadzany chociażby na poseł Pawłowicz. Pomijam manipulacje jej wypowiedziami. Wystarczy przyjrzeć się wpisom na formach internetowych, także katolickich. Moderacje tych forów często powołują się na to, że publikowanie chamskich często komentarzy jest uzasadnione tym, że takie stwierdzenia „wyrażają ludzkie opinie”. Być może, ale przecież w naszym społeczeństwie są również osoby, które uważają wielu dostojników kościelnych za sprzedawczyków masonerii. Oczekuję więc, że w imię tej właśnie opcjonalności katolickie fora nie będą kasować komentarzy w tym stylu. Oczywiście wiem, że tak nie będzie. Od razu bowiem pojawi się stwierdzenie, że kłamstw publikować nie wolno. Dlaczego więc pozwala się na opcjonalność w jednej sferze, a w drugiej odwołuje się do kryterium prawdy? Skoro uznaje się, że polityka jako domena ludzkiego działania jest dostępna dowolności, zatem i sfera działań Kościoła w tym świecie, a zwłaszcza jego ludzka struktura, winna również być tak potraktowana. I tu dochodzimy do kwintesencji współczesnych zachowań.

I dwa zera bywają użyteczne…

Otóż dowolność, tak usilnie postulowana przez piewców dzisiejszego rozumienia kultury, nie jest zbudowana na racjonalności, ale na próżniactwie i lenistwie. Z próżnością mamy do czynienia wówczas, gdy głupca okadza się jako mędrca, a z lenistwem – gdy uznaje się kogoś za ósmy cud świata, niepotrzebujący już żadnego rozwoju czy retuszu. Zastosowanie tego do rzeczywistości społecznej prowadzi w prostej linii do zaniku działania czysto ludzkiego, jakim jest poznawanie rzeczywistości i rozwój moralny. Elementem rozstrzygającym staje się wówczas czysta użyteczność, i to nie jakaś społeczna, moja własna egoistyczna. Konsekwencją tego staje się uznanie sprytu za zasadę relacji międzyludzkich, doraźnego sukcesu za cel ostateczny oraz bycia na topie za doskonałość. A ludzi, którzy chcą trzymać się prawdy – za wstrętnych talibów.

Ks. Jacek Świątek