Ad ACTA
Można mieć różne zastrzeżenia odnośnie poziomu tych manifestacji, jak i stopnia świadomości młodych ludzi odnośnie inkryminowanej umowy. Jednego jednak nie sposób nie zauważyć, a mianowicie coraz mocniejszego i zdecydowanego ujawniania się głosu ludzi młodych w przestrzeni publicznej. Ten głos, który w formie nieświadomej fali wyniósł i utrzymał przy władzy obecną koalicję, dzisiaj brzmi jednak cokolwiek inaczej. I to nie tylko dlatego, że działania młodzieży w tym względzie są najdelikatniej mówiąc spontaniczne, ile raczej dlatego, iż dominantą jest kwestia wolności. Jednakże ów łabędzi śpiew naszej młodzieży ma również swój fałszywy akord.
Dziesięć ważnych słów
Jak każdy akord, również i ten składa się z kilku dźwięków, które razem wzięte stanowią o harmonii lub dysonansie. Pierwszym z fałszywych dźwięków w tym „wolnościowym” akordzie młodzieży jest stwierdzenie, iż wolność oznacza uwolnienie się z wszelkich więzów, także i tych, które są wyznaczane przez powinność moralną. Nie można bowiem ukrywać, iż naruszeń praw autorskich w sieci jest wiele, a większość naszych komputerów działa na nielegalnym oprogramowaniu. Można dywagować oczywiście o kosztach i cenach poszczególnych produktów, co nie zmienia faktu, że sama kradzież zawsze pozostanie kradzieżą. Okoliczności przekroczenia prawa moralnego, zawartego w słowach Dekalogu, mają swój wpływ na odpowiedzialność człowieka przed Stwórcą i sumieniem, ale nie zmieniają wartości moralnej danego czynu. Zabicie w obronie własnej jest nadal zabójstwem, chociaż ten, kto się go dopuścił, nie ponosi kary. Podobnie i z przestępstwami w sieci. Nikt z nas nie lubi, gdy ktoś dysponuje jego własnością. Można również dywagować, czy człowiek, który w sieci umieszcza swoje dzieło, jest rozsądny, skoro naraża je na kradzież (mam przecież obowiązek zabezpieczyć swoją własność), ale fakt kradzieży pozostaje faktem. Moje słuszne wołanie o wolność nie może naruszać wolności drugiego i prawa do dysponowania przez niego swoją własnością. Drugim fałszywym dźwiękiem w tym akordzie jest zwykła niewiedza. Mam nieodparte wrażenie, iż większość z tych, którzy np. w Siedlcach zgromadzili się, by protestować przeciwko paktowi mocarstw, nie znała dokumentu, który obrzucała obelgami. Nie chcę powtarzać sloganów naszych luminarzy społecznych. Chodzi mi po prostu o zwykłą lekturę czegoś, co się krytykuje. Osobiście jestem przeciwnikiem książek o Harrym Potterze, czemu dałem wyraz w kilku felietonach, ale dla jasności – przeczytałem wszystkie części tego tasiemca o przygodach ucznia Hogwartu, więc wiem, co krytykuję. Zabrakło mi tego w odniesieniu do wszystkich uczestników manifestacji. Trzecim wreszcie fałszywym akordem, choć muszę przyznać, że dość szybko rozpoznanym przez młodzież, jest chęć uczynienia z tego protestu trampoliny dla działań politycznych. W tym przoduje zwłaszcza poseł z Biłgoraja, choć trzeba powiedzieć, że strzela jak kulą w płot. Powieszenie maski na popiersiu Ronalda Reagana było cokolwiek nietrafione, gdyż właśnie ten prezydent ze wszystkich przywódców USA ma największe zasługi polityczne dla polskich dążeń do wolności w XX w.
A jednak Andersenowskie dziecko ma rację…
Pomimo fałszywości owego akordu śmiem jednak twierdzić, że tak jak w bajce „Nowe szaty cesarza”, nawet w swojej nieświadomości dziecię ma rację. Po pierwsze dlatego, że sam tryb wprowadzania tychże rozwiązań, pełen zakulisowych matactw i działań pod zasłoną, ukazał z całą nagością traktowanie przez rządzących (nie tylko w Polsce) swoich społeczeństw jak ferm hodowlanych, a nie zbiorowisk istot ludzkich posiadających podmiotowość, będących nie tylko przedmiotem działań. Wystąpienie więc przeciwko nim jest jak najbardziej aktem słusznej obrony własnej podmiotowości i w pewnym sensie godności ludzkiej. Po stronie rządzących jest jednak jeszcze jeden, możliwe, iż najważniejszy fałszywy ton. Chodzi mianowicie o przyjęcie przez nich dodatkowego narzędzia, mogącego służyć łatwiejszemu wyciąganiu konsekwencji wobec niezadowolonych z prac danej ekipy rządzącej. I chociaż jesteśmy przekonywani, iż tak nie będzie, to historia kryminalistyki świadczy niezbicie, iż tak niewinne narzędzie, jak nóż kuchenny, wielokrotnie w rękach ludzi stawało się narzędziem zbrodni. Całkiem niedawna sprawa dysydenta białoruskiego, którego dane bankowe zostały przekazane ludziom Łukaszenki i stały się podstawą do jego uwięzienia, wskazuje dość jednoznacznie, że nawet niewinnie wyglądający przepis prawny może stać się w rękach urzędników państwowych narzędziem policyjnym, niebezpiecznym dla wolności i praw obywatelskich. Łatwość docierania, na gruncie tegoż prawa, do danych osób publikujących w internecie może stać się pokusą dla rządzących, by szybko rozprawiać się z osobami niewygodnymi. I to w majestacie prawa. Co ciekawsze, sam inicjator tego paktu międzynarodowego, rząd Stanów Zjednoczonych, zapowiedział niestosowanie tegoż prawa na swoim terenie. Działania placówki dyplomatycznej tegoż państwa w Polsce zdają się wskazywać na chęć zapewnienia ochrony interesów obywateli tegoż kraju na obszarze zagranicznym, bardziej niż w swoich własnych granicach. Jeżeli tak łatwo przychodzi to w tym aspekcie, to można mniemać, iż inne państwa, a szczególnie te graniczące z nami, mają równie łatwe możliwości wpływania na procesy decyzyjne w naszym państwie. Ale to tylko uzasadnia krytykowane dużo wcześniej określenie Polski jako kondominium.
Budzenie upiorów
Patrząc na to, co dzieje się wokół przyjęcia przez Polskę owego prawa międzynarodowego, warto zauważyć również, iż młodzi ludzie w naszym kraju (podobnie jak i w innych) w swoim zachowaniach wewnątrzpaństwowych cokolwiek radykalizują się. Nawet mała iskra powoduje, iż potrafią podnieść się i w dość gwałtownej formie domagać się (słusznych lub nie) własnych praw. Miałkość ideowa, liczne braki w wykształceniu oraz roszczeniowa postawa życiowa mogą stać się łatwym kąskiem dla różnych szarlatanów politycznych. Casus wygwizdania lidera partii (po)parcia od biedy może świadczyć o pewnej tkance zabezpieczającej, ale jak silna jest ona – tego nie wiadomo. Dlatego niezmiernie ważna jest praca u podstaw, dzięki której słuszne domaganie się podmiotowości ugruntuje się w tożsamości narodowej i prawdzie. Choć silną jest pokusa, by stanąć na czele młodych i krzyczeć, że jest się z nimi, to jednak trzeba ją przełamać, by dać im argumenty i ugruntować siłę, a nie bazować na słomianym zapale. Dzięki temu zamiast zbudzonego upiora zobaczymy świt nowej społeczności.
Ks. Jacek Świątek