Historia
Adwentowa martyrologia Rudnian

Adwentowa martyrologia Rudnian

6 września 1875 r. gen. gub. warszawski zwrócił się do biskupa lubelskiego o przeniesienie ks. Jana Roguskiego z parafii Sławatycze. Powód: rzekomo nader szkodliwy wpływ na prawosławnych. We wrześniu 1875 r. wypadały dwa wielkie katolickie święta w Leśnej Podl. - Matki Bożej Siewnej (8 września) i dzień zjawienia Cudownego Obrazu (26 września).

Wszyscy zadawali sobie pytanie, jak zachowa się okoliczna ludność po zaborze świątyni. Dziekan janowski ks. Józef Pruszkowski krótko o tym zanotował: Bohomolcy [pielgrzymi - JG] przyszli przed świątynię i leżą, ale nie weszli do środka, tylko trzykrotnie na klęczkach obeszli kościół i odeszli smutni do domu.

Okoliczni mieszkańcy też modlili się, ale tylko przed wrotami świątyni, trzy razy ją obeszli i również odchodzili”. Po 192 latach nastały pustki w kościele leśniańskim. Pozostał tylko jeden świaszczennik i nie wiedział, co świętować. Archirej polecił mu zachowywać święta katolickie dla bohomolców, a ruskie dla wojska i kozaków. Taka sytuacja spowodowała, że jesienią 1875 r. przybył osobiście do Leśnej archirej Joannicjusz z Warszawy. Wyznaczono obowiązkowy udział w tej paradzie administracji, gimnazjum bialskiemu, policji i żandarmerii. Gubernator siedlecki Gromeka nakazał naczelnikom powiatu bialskiego i konstantynowskiego, aby wszyscy starsi mężczyźni ze wsi i gmin otaczających Leśną stawili się na leśniańskich polach lub przy cerkwi do przyjęcia archireja i odebrania błogosławieństwa pod karą 10 rubli. Wójtowie i pisarze gminni obowiązani byli wynotować nieobecnych. Na gościńcu rozstawiono strażników, aby nie dopuścić do nieprzyjaznych gestów. Na dworcu kolejowym w Białej Podl. powitali archireja dostojnicy rządowi i duchowni, po czym „Joannikij” wyruszył karetą zaprzężoną w cztery białe konie do Leśnej. Gdy już orszak dojechał do młyna i mostka na rzece Białce (Klukówce) tuż przed samymi wałami okopów, konie nagle przed mostkiem stanęły, skręciły w bok i groziły wywróceniem karety. Gdy usiłowano je ugłaskać i wprowadzić na mostek, parskały przerażone, strzygły uszami, robiły bokami, na które obficie wystąpiła biała piana. Dalej ruszyć z miejsca nie chciały. Archirej zmuszony był wyjść z karety i dalej udać się pieszo. Nagle poleciały na niego kawałki korzeni, gałęzi i garście ziemi od ukrytych w krzakach okolicznych mieszkańców. Rozczarowany dostojnik długo nie przebywał w Leśnej i wkrótce odjechał. Szymon Lasko, wysiedlony w głąb Rosji unita z Lisiowólki, 20 września 1875 r. pisał do swego syna Jakuba na Podlasiu: „Synu mój kochany, zawiadamiam cię, żeśmy wszyscy zdrowi z łaski Najwyższego Boga. Smutne jest serce moje, żeśmy oddaleni w tak dalekie kraje zostali. Ale cóż, kiedy wola Boża tak rozporządziła. Dźwigajmy to wszystko dla miłości Boga. Boże ratuj nas i wspieraj łaską swoją najświętszą, abyśmy mężnie wytrwali w dobrem aż do końca”. Pod wrześniową datą Jadwiga Łubieńska z Kolana zanotowała: „25 par [unickich – JG] rozpierzchło się po rozmaitych wsiach, aby stamtąd pod wodzą tzw. prewodierów dostać się do granic Austrii i otrzymać katolicki ślub”. Już nie dopisała, że takich potajemnych ślubów władze rosyjskie nie chciały uznawać. Pod datą 21 września 1875 r. zanotowała: „Stefan Lewczuk z Gęsi otrzymał 500 rózg za odmowę pójścia do cerkwi i za namawianie drugich do wytrwania w wierze leży bez przytomności”. Uczeń gimnazjum siedleckiego Bronisław Sawicki wspominał, co się działo w tym czasie w jego szkole. „Nauczyciel języka rosyjskiego Abramowicz, gdy mu jakiś uczeń powiedział Gugol zamiast Gogol, wrzasnął «Ach wy polskije pany, polskije świni, to wam ruski jazyk smerdit, u was tolko Kraszewskije, Korjeniowskije, ich tolko tajno czytajete, ja wam pokażu»”. Na początku października 1875 r. zmarł w Siedlcach prof. łaciny i greki z tego gimnazjum nazwiskiem Horoszewicz. Był to unita, który nie przyjął prawosławia. Znajomi i uczniowie po modlitwach zamierzali szybko wynieść trumnę z nieboszczykiem i pogrzebać na cmentarzu katolickim. Nagle wtargnął do domu ze swą świtą nieproszony pop prawosławny, który odprowadził ciało tego unity na cmentarz prawosławny i tam pochował. 8 listopada 1875 r. gen. gub. warszawski Kotzebue skazał ks. Ignacego Głuchowskiego na wygnanie z Łomaz, gdyż ksiądz ten wpisał do kółka różańca wszystkich urzędowych „prawosławnych mieszkańców tej osady, czyli byłych unitów”. Prócz tego gub. nałożył na ks. Władysława Lipińskiego z Wisznic karę 15 rubli za to, że pochował wg obrządku katolickiego zmarłą we wsi Łyniew Apolonię Szulc. Pod datą 6 grudnia 1875 r. J. Łubieńska zapisała: „Wojsko spędziło ludność wiejską z dziesięciu gmin na wielkie zamarzłe stawy za Rudnem. Otoczyło biedaków kordonem, sobie na brzegach rozpaliło ognie, ich zaś mrozili i głodzili od tygodnia, obiecując puścić do domu, a nawet obdarzyć indemnizacją za przeszłe szkody i koszta kwaterunkowe, skoro zgodzą się i podpiszą przejście na prawosławie. Co parę godzin pop i uriadnik zbliżają się do nich i kuszą. Mrozu 12 stopni. Ludzie dzielą się po kruszynie chlebem”. Cztery dni później Łubieńska zanotowała: „Ludzie pokładli się pokotem, grzejąc jedni drugich. Jedna kobieta porodziła niemowlę: matka i dziecię zmarli. Mróz podskoczył na 15 stopni. Stary Maciej wyzionął ducha. Dzieci kaszlą i płaczą. Wszyscy chciwie chwytają śnieg i piją”. Pod datą 13 grudnia 1875 r. dopisała: „Hordej Wasilczuk, najcichszy i najpokorniejszy, wpadł w furię. Począł lżyć i przeklinać. Z ust buchnęła mu krwawa piana. Wkrótce zmarł. Chyba to poskutkowało. Wojsko opuściło to miejsce. Nadjechaliśmy furmankami i zabrali omdlałych. Trupy złożono rzędem. Zabitych mrozem i nahajkami spisano urzędowo jako zmarłych na epidemię tyfusu”.

Józef Geresz