Rozmaitości
Źródło: TN
Źródło: TN

Afrykański pomór dobija rolników

Jak długo mamy jeszcze cierpieć? - pytano ministra rolnictwa Stanisława Kalembę, który 28 lutego odwiedził Białą Podlaską. Powodem wizyty był afrykański pomór świń (ASF) i związana z nim trudna sytuacja hodowców trzody chlewnej.

W związku ze znalezieniem na terenie powiatu sokólskiego dwóch dzików zarażonych wirusem służby weterynaryjne wprowadziły w województwach podlaskim, lubelskim i części mazowieckiego ostre obostrzenia dotyczące m.in. zakazu wywozu świń i mięsa wieprzowego z powiatów bialskiego, włodawskiego i łosickiego.

Zdaniem rolników embargo wprowadzono pochopnie i bez wystarczających przesłanek. Narzekają, że afrykański pomór świń pustoszy ich kieszenie. Cena wieprzowiny spadła bowiem w skupie o połowę. Obecnie za kilogram żywca hodowca otrzymuje 2,5-3 zł, gdy na początku roku było to ponad 5 zł. W dodatku ubojnie nie chcą kupować tuczników ze strefy podwyższonego ryzyka.

Obostrzenia wciąż obowiązują

Wprawdzie 26 lutego minister rolnictwa zniósł zakaz wywozu trzody chlewnej m.in. poza tereny powiatów włodawskiego, bialskiego i łosickiego, to jednak utrzymano strefę buforową. Wciąż obowiązują restrykcje, które mogą kosztować rolników miliony. Hodowcom nakazuje się m.in. utrzymywanie świń w gospodarstwie w sposób wykluczający kontakt z wolno żyjącymi dzikami. Poza tym tuczniki wywożone z obszaru zagrożonego wirusem muszą być badane przez lekarza weterynarii nie wcześniej niż 24 godziny przed wysyłką zwierząt. W zagrożonej strefie wciąż nie można prowadzić skupu świń, zakazane jest także polowanie na dziki, które mogą być nosicielami wirusa. Rolnik ma obowiązek poinformowania lekarza weterynarii o każdym padnięciu zwierzęcia w gospodarstwie. Obowiązuje również zakaz handlu z innymi państwami Unii Europejskiej świniami, ich materiałem biologicznym oraz tuszami i świeżym mięsem z dzików pochodzących z zagrożonych obszarów.

Zdaniem rolników zezwolenie na wywóz trzody niewiele zmienia, gdyż nikt nie chce ani ich mięsa, ani zwierząt. Zdesperowani hodowcy grożą wypuszczeniem świń do lasu.

Skup ruszy w ciągu tygodnia

Aby złagodzić nastroje, 28 lutego do Białej Podlaskiej przyjechał minister S. Kalemba. Na spotkanie, które odbyło się w sali konferencyjnej starostwa, przybyło ok. 500 hodowców. – W przyszłym tygodniu ma ruszyć skup tuczników od rolników ze strefy buforowej – obiecał szef resortu rolnictwa. – Odpowiednie dokumenty w tej sprawie zostały już przekazane ministrowi finansów, środki na ten cel również zostały zabezpieczone – zapewnił.

S. Kalemba zapowiedział również, że jeżeli dalszy monitoring badawczy dzików i świń nie potwierdzi wirusa ASF, nastąpi „rozluźnienie” strefy buforowej. Jednak, jak zaznaczył, decyzje zależą także od stanowiska Komisji Europejskiej. Ministerstwo zaproponowało też KE, by rezerwowe fundusze unijne wykorzystać na pokrycie strat finansowych polskich producentów. Według szacunków w samym powiecie bialskim rolnicy hodują blisko 150 tys. świń.

Jak żyć, panie ministrze?

Właściciele gospodarstw, którzy przyszli na spotkanie, oczekiwali od szefa resortu konkretnych informacji. Podczas blisko trzygodzinnej dyskusji nie zabrakło emocji. – Jak wy rządzicie?! Majdan trzeba zrobić – krzyczał jeden z uczestników spotkania. – Panie ministrze, gdzie mamy sprzedać swoje tuczniki? Tak jak premiera pytano, jak żyć, tak my pytamy pana, co mamy zrobić ze swoimi tucznikami? Nie możemy ich ani ubić, ani sprzedać – skarżył się jeden z rolników. – Jak długo mamy jeszcze cierpieć? – pytał inny, dodając, że od dwóch tygodni cena trzody leci w dół, a co gorsza nikt nie jest zainteresowany skupem.

Hodowcy orzekli, że obecna sytuacja jest katastrofalna i zagraża ich egzystencji. Jak mówili, wielu z nich ma zaciągnięte kredyty i posiada zobowiązania wobec Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, z których – z uwagi na wprowadzone obostrzenia – nie będą w stanie się wywiązać.

S. Kalemba przyznał, że był przygotowany na spotkanie ze 100-osobową grupą rolników. Gdyby wiedział, że będzie ona tak liczna, zaprosiłby także głównego lekarza weterynarii. Szef resortu rolnictwa zaprosił dziesięciu hodowców i przedsiębiorców do ministerstwa, aby wspólnie znaleźć rozwiązanie dla zagrożonych bankructwem właścicieli gospodarstw.

Gorąco w Łosicach

O ASF rozmawiano także w Łosicach. Hodowców odwiedzili wiceminister rolnictwa Tadeusza Nalewajk, wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski oraz wojewódzki lekarz weterynarii Paweł Jakubczak. Podczas spotkania, które zorganizowano w hali sportowej Zespołu Szkół nr 3 Rolniczego Centrum Kształcenia Ustawicznego, poinformowano mieszkańców, że mazowieckie służby cały czas prowadzą monitoring sytuacji. Debatowano o tym, jak nie dopuścić do przedostania się afrykańskiego pomoru świń do stad hodowlanych. Omówiono procedury obrotu trzodą chlewną oraz zasady wywozu zwierząt poza teren powiatu. Wiceminister Nalewajk przedstawił propozycję odszkodowań.

Nie takiej oferty spodziewali się rolnicy, którzy liczyli na to, że państwo odkupi od nich tuczniki. Podobnie jak podczas spotkania w Białej Podlaskiej, tak i w Łosicach nie zabrakło emocji. Zwłaszcza, kiedy do głosu doszli właściciele gospodarstw. – Co mamy robić? Wypuścić zwierzęta czy jednak je od nas kupicie? – pytał jeden z hodowców, podkreślając, iż każdego dnia tracą kolejne pieniądze.

– Próbujcie sprzedać, a my postaramy się przekonać innych do zakupu – odpowiedział wojewoda mazowiecki, dodając, że zagrożenie epidemią zawsze powoduje straty.

A świnia rośnie

Rozgoryczeni rolnicy zażądali, by władze województwa szybko rozpoczęły rozmowy z zakładami mięsnymi z regionu, aby te odkupiły od hodowców świnie. – Nigdy nie domagałem się od państwa żadnej pomocy. A kiedy naprawdę jej potrzebuję, wy rozkładacie ręce. Nie możemy czekać. Nie mamy gdzie pomieścić tuczników. One ciągle rosną, żyją i chcą jeść. Płacę podatki, dlaczego państwo nie chce mi pomóc?! – zastanawiał się właściciel jednego z gospodarstw.

J. Kozłowski obiecał, że jak najszybciej spotka się z przedstawicielami zakładów mięsnych z terenu województwa mazowieckiego, aby przekonać ich do zakupu wieprzowiny ze strefy buforowej.

Podczas spotkania podkreślano także, że wirus nie zagraża ludziom. Poruszono również temat dzików. Rolnicy zasugerowali, by na granicy z Białorusią postawić płot, który uniemożliwiłby zwierzętom przemieszczanie. T. Nalewajk przypomniał, że taką propozycję przedstawiono już KE. Niestety została odrzucona. Blisko dwugodzinne spotkanie nie przyniosło zasadniczych rozstrzygnięć w kwestii tuczników. A tego właśnie spodziewali się hodowcy.

Idealnym podsumowaniem są słowa wiceministra Nalewajka: – My tu gadu, gadu, a świnia rośnie.


W interesie rolników z regionu wystąpił poseł Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Tchórzewski. W interpelacji do ministra rolnictwa parlamentarzysta napisał: „Rolnicy, hodowcy trzody chlewnej z terenu powiatu siedleckiego po decyzji z dnia 18 lutego 2014 r. dotyczącej obszaru zakażonego zostali pozbawieni możliwości sprzedawania wyhodowanych przez siebie zwierząt, a więc pozbawieni źródła dochodu, a nawet narażeni na dodatkowe koszty, gdyż muszą dłużej przetrzymywać zwierzęta.

Innym problemem jest to, że za trzodę, która przekroczy określoną wagę, rolnik otrzymuje niższą cenę. Trudna sytuacja rolników ze wschodniej Polski nie wynika z ich winy ani żadnych zaniedbań z ich strony, również zakażone dziki nie znajdowały się na terenie powiatu siedleckiego.

Rolnicy obecnie nie mogą sprzedawać zarówno tuczników do rzeźni, jak też prosiąt i warchlaków. Dalsze trwanie takiej sytuacji grozi zamrożeniem hodowli świń, która będzie bardzo trudna do odtworzenia”.

W dalszej części poseł pyta o kroki, jakie zamierza podjąć rząd, aby pokryć straty hodowców wynikające z drastycznego obniżenia cen wieprzowiny, czy zostanie ogłoszona sytuacja kryzysowa dla producentów trzody chlewnej, czy na terenie kraju planowany jest odstrzał dzików, czy rząd planuje interwencyjny skup trzody chlewnej na terenach wschodniej Polski.

MD