Historia
Akcja na pociąg k. Małkini

Akcja na pociąg k. Małkini

9 maja 1863 r. wysłano z więzienia w Białymstoku na Sybir dwóch wcześniej aresztowanych: prof. gimnazjum Grawerta i sekretarza marszałkowskiej kancelarii Dłużniewskiego. 10 maja ukryci w mokradłach pod Węgrowem powstańcy z partii Lutyńskiego upozorowali ucieczkę, wciągając w bagno Kozaków.

„Leśni” rozstawili się na trzęsawisku, skąd ukryci w zaroślach otworzyli skuteczny ogień. Zginęło dziesięciu żołnierzy ros., a powstańcy stracili tylko jednego, który utonął. 11 maja podziemny Rząd Narodowy mianował Aleksandra Bończę-Czarneckiego szefem sztabu naczelnika wojskowego woj. sandomierskiego Dionizego Cachowskiego. Prawdopodobnie nie wiedziano, że Czarnecki przebywał już w więzieniu siedleckim. 12 maja przez Ostrów przejeżdżał konno i na furmankach, jak napisał w swym sprawozdaniu burmistrz, kilkusetosobowy oddział partyzancki udając się w kierunku Radzynia Podlaskiego. Był to prawdopodobnie oddział Władysława Ruckiego. 13 maja kilku powstańców przybyło do folwarku Branica, skąd zabrali dwa dworskie konie i uprowadzili mieszkańca wsi Lichty Józefa Janiczka, który służył u wójta gminy. 13 maja upływał termin złożenia broni przez powstańców. Rząd Narodowy wydał proklamację do narodu przypominając, że jeszcze ani jeden Polak nie złożył broni i jedynie tylko zdrajcy mogą myśleć o ustępstwach i porozumieniu z Moskwą. 13 maja powstańcy oddziału Ignacego Mystkowskiego (uczestnika walk na Węgrzech, dowódcę batalionu u Zameczka, uczestnika walk w Łochowie i Siemiatyczach) zorganizowali zasadzkę w pobliżu Małkini na część zgrupowania rosyjskiego gen. Tolla, przeznaczonego do ochrony kolei warszawsko-petersburskiej. Była to jedna z pierwszych akcji kolejowych na ziemiach polskich, która znalazła odbicie na kartach francuskiego czasopisma ilustrowanego „Le Monde Illustre”. Tak o niej zapisał uczestnik walki Podlasiak, były naczelnik powstańczy pow. radzyńskiego Bronisław Deskur: „Przeszedłszy pod Zaręby, między stacjami kolei Czyżewem i Małkinią, Frycze (absolwent szkoły inż. we Francji, który budował kolej warszawsko-petersburską, były szef sztabu Zameczka-Cichorskiego J.G.) wziął 300 piechoty i poszedł pod Małkinię, aby tam stojących Moskali zaalarmować, było bowiem do przewidzenia, że Małkinia obsadzona słabymi siłami moskiewskimi zatelegrafuje do Czyżewa o pomoc, gdzie stał gen. Toll z silną załogą. Kiedy Frycze poszedł pod Małkinię, my stanąwszy przy torze kolejowym w małej kępce lasu, przez który kolej przechodziła, popsuliśmy kolej tak, aby Toll, jadąc do Małkini po pomoc, znalazł przeszkodę, a kiedy pociąg wpadnie na zepsute szyny, mieliśmy na jadących Moskali uderzyć. Gdy się piechota uszykowała przy torze, wysłałem Kozłowskiego na lewe skrzydło z dwoma plutonami, sam zostałem na prawym z resztą kawalerii od strony Małkini. Mjr J.Podbielski (były kpt. sztabu gen. wojsk ros. J.G) proponował Mystkowskiemu, aby obsadził tor kolejowy z dwóch stron, ale Mystkowski nie posłuchał i postawił cały oddział z jednej strony od Zaręb. Tak rozłożeni czekaliśmy na pociąg z Czyżewa z wojskiem. Po paru godzinach usłyszeliśmy świst lokomotywy. Pociąg się zbliżył do lasku powoli, bo Toll został uwiadomiony przez budnika kolejowego, że powstańcy kolej popsuli, ale nie wie dokładnie, w którym miejscu. Pociąg przygotowany, że trafi na przeszkodę, zaledwie się ruszał i tak nadjechał na odbite szyny. Pierwszych kilka wagonów wskutek karambolu pękło. W nich były konie kozackie, które powyskakiwały z kawałkami desek z wagonu, do których były przypięte, reszta wagonów z wojskiem ocalała przy słabym karambolu. Żołnierze moskiewscy wyskoczyli z wagonów na stronę nie obsadzoną przez powstańców i spod wagonów, jak z fortecy, zaczęli strzelać do naszych, którzy się rzucili na pociąg. Gen. Toll z 12 Kozakami, którzy połapali konie, na koniu kozackim uciekł do Czyżewa nie czekając rezultatu bitwy. Kozłowski, który stał na lewym skrzydle od strony Czyżewa, prześlepił uciekającego Tolla, a mógł go wziąć łatwo. Nieszczęście mieć chciało, że pierwsi, którzy podbiegli do wagonów jak Podbielski, Pluciński, Ostaszewski (były oficer wojsk pruskich J.G.) padli od strzałów w pierwszej chwili. Mystkowski w obie nogi ranny strzałem spod wagonu, podtrzymywany przez kosynierów trzymał się jeszcze. Widząc rannego Mystkowskiego, posłałem mu adiutanta Osmólskiego, ażeby mu podał konia swego. Kiedy Osmólski przy pomocy kosynierów wsadził Mystkowskiego na konia, ten zebrawszy ludzi jakich miał najbliżej siebie, objechał pociąg i rzucił się na oślep między Moskali: dostał kulą w piersi i spadł z konia. Nasi zaczęli rejterować, Moskwa wyparła naszych strzelców bagnetem z lasku. Kosynierzy po zabiciu Mystkowskiego nie dotrzymali placu. Moskwa ścigała nas w czystym polu, strzelając bez przerwy. Kozacy którzy połapali konie, chcieli uderzyć na rozsypanych naszych strzelców z prawego skrzydła, ale garstka naszej kawalerii która odstępowała stępo w zasłonie piechoty, wstrzymywała ich zapędy”. A tak opisał ten bój historyk ros. Pawliszczew: „Na kolei warszawsko petersburskiej powstańcy pod dowództwem Mystkowskiego rozpoczęli bitwę koło stacji Małkinia. Gen. mjr hr. Toll udał się tam 13 maja z rotą i 80 Kozakami pociągiem specjalnym. Lecz na dziesiątym wiorście od Czyżewa lokomotywa i siedem pierwszych wagonów wykoleiły się wśród lasów na zniszczonym przez powstańców torze, a z lasu lunęła na nich salwa ognia. Nie zważając na to, żołnierze rosyjscy wyskoczyli z wagonów, rozpoczęli ogień i z okrzykiem hura rzucili się do walki wręcz z powstańcami, którzy nie wytrzymali uderzenia, ruszyli do ucieczki ścigani na dystansie trzech wiorst. W starciu tym został zabity Mystkowski i jeszcze dwóch dowódców: Pluciński i Ostaszewski… W lesie i na nasypie pozostawili oni 140 ciał. Ze strony ros. poległ jeden żołnierz i rany odniosło 14”. Straty polskie zawyżył o 100 osób i nie napisał o zbrodniach żołnierzy ros., którzy obcinali rannym części ciała i wyłupywali oczy.

Józef Geresz