Rozmaitości
pixabay.com
pixabay.com

Alarm dla Europy

Polskie organizacje rolnicze są zaniepokojone, że po podpisaniu umowy o wolnym handlu UE - Mercosur zaleje nas tania żywność z Ameryki Południowej.

Problem jest poważny, zdaniem rolników będzie to przysłowiowy gwóźdź do trumny polskiego rolnictwa. - Może nie dobije go, ale stanowi realne zagrożenie, które - miejmy nadzieję - ludzie w końcu zrozumieją - mówi Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. Podpisanie umowy z Mercosurem, a co za tym idzie - otwarcie europejskiego, w tym polskiego rynku na produkty z krajów Ameryki Południowej, niesie za sobą wiele zagrożeń. Choćby takie, że żywność z krajów wchodzących w skład tej organizacji nie spełnia wielu standardów narzuconych na rolników i producentów żywności w Europie. - Nasza żywność jest jedną z najlepszych w Europie, a to m.in. za sprawą wyśrubowanych norm europejskich - podkreśla G. Jędrejek z uwagą, że w Brazylii czy Argentynie wciąż masowo stosuje się te substancje chemiczne, które u nas są dawno zakazane.

Do tego dochodzą niższe koszty produkcji, a za uprawą ziem i produkcją stoją – podobnie jak na Ukrainie – agroholdingi, których udziałowcami są przedstawiciele z krajów zachodnich. – Dlatego niektóre z nich mają ogromne parcie, by zdjąć cło i uwolnić handel z tymi krajami – zauważa G. Jędrejek. – Owszem, ta żywność będzie tańsza, ale i gorszej jakości – dodaje. – To miałoby negatywny skutek dla polskiego rolnika, bo wyeliminowałoby z rynku nasze produkty, ale chyba największe konsekwencje spadłyby na konsumentów, bo oni nie mieliby wyboru, czy jeść dobry i zdrowy polski produkt czy tylko to, co nam przywiozą z krajów Ameryki Południowej.

 

Hipokryzja UE

Transport produktów z tak odległego kontynentu w dobie walki ze zmianami klimatu wydaje się całkowitym jej zaprzeczeniem. Przewożenie ogromnych ilości mięsa drobiowego i wołowego, serów, mleka w proszku znacznie zwiększy ślad węglowy, o którego ograniczenie tak bardzo stara się Unia Europejska. Drugi aspekt to świeżość tych produktów. – Żeby dało się je przetransportować, trzeba będzie stosować silne konserwanty – przyznaje G. Jędrejek i dodaje, że to również obniży jakość tych produktów. – Tej hipokryzji jest dużo, ponieważ i w Polsce, i w Europie surowiec, który jest przeznaczony do przemysłu, czyli zboża, warzywa, owoce, są niezwykle wysokiej jakości, ale przetwórstwo już niekoniecznie, bo sami widzimy, co się dzieje i ile jest mięsa w wędlinie – mówi, podkreślając, jak ważna jest świadomość konsumentów, którzy powinni zwracać uwagę na to, co kupują.

 

Realne ryzyko

Kolejny aspekt, jaki jest poruszany podczas dyskusji nad sensownością sprowadzania żywności z Ameryki Południowej czy innych, pozaeuropejskich krajów, to bezpieczeństwo żywnościowe. Ograniczenie produkcji w UE może poważnie wpłynąć na dostępność określonych produktów w obliczu konfliktu zbrojnego czy innych nieprzewidzianych sytuacji. – Ludzie już nie pamiętają pandemii i wybuchu wojny na Ukrainie – przyznaje prezes LIR-u. – Mieliśmy wówczas momenty, kiedy w niektórych miejscach Europy zabrakło żywności, bo transport został wstrzymany, a łańcuchy dostaw przerwane. To bardzo ryzykowne, ponieważ bezpieczeństwo żywnościowe powinno być podstawą – dodaje, wyliczając, że Europa to 500 mln ludzi, którym należy zapewnić dostęp do żywności, ale też łakomy kąsek, by na tym zarobić. – Każda furtka, jaką otworzą sobie kraje Mercosur, sprawi, że do UE nastąpi wlew – bo inaczej tego nie można nazwać – żywności produkowanej w różnych standardach.

 

Podpiszą czy nie?

UE i Mercosur, w skład którego wchodzą Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Boliwia i Urugwaj, uzgodniły w czerwcu 2019 r. – po 20 latach rozmów – utworzenie strefy wolnego handlu. Na razie umowa nie została ratyfikowana. Jednak o całej sprawie opinia publiczna dowiedziała się z protestów rolników. „Nie ma zapisów, jeśli chodzi o klauzulę bilateralnej ochrony przy nadmiernym napływie towarów, żeby dany kraj mógł postawić warunki ograniczające napływ tych towarów. To jest duże zagrożenie dla sektora drobiowego” – mówił pod koniec listopada minister rolnictwa Czesław Siekierski. Dodał też, że przy negocjacjach tej umowy nie zostały uwzględnione postulaty Polski. – To samo przechodziliśmy z bezcłowym importem z Ukrainy – przyznaje G. Jędrejek. – Dla niektórych jest to interes życia, bo mogą sprowadzać tanie produkty i nimi handlować. Mam nadzieję, że rządzący nie podpiszą tych umów, ale wszystko jest możliwe, bo czasem forsowane i wprowadzane są nawet nielogiczne i dziwne przepisy. My jednak robimy wszystko, co w naszej mocy. Wspiera nas np. Francja, stąd istnieje duże prawdopodobieństwo zablokowania tej umowy. Nie możemy się poddawać – dodaje.

W ostatnich dniach listopada o umowie wypowiedział się prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva, który podkreślił, że umowa handlowa negocjowana między UE a krajami Mercosur może zostać zawarta niezależnie od sprzeciwu części krajów członkowskich, ponieważ decyzję podejmuje Komisja Europejska. Decyzje mogą zapaść już w grudniu.

JAG