Alumni mają głos
Ostatnio Scholę Gregorianum można było usłyszeć podczas liturgicznego wspomnienia bł. Wincentego Lewoniuka i Jego Towarzyszy. Dziewięcioosobowa grupa - bas i dwa tenory - zapewniła oprawę muzyczną podczas Eucharystii w pratulińskim sanktuarium, a na początku uroczystości perfekcyjnie wyśpiewała fragment Akatystu ku czci bł. Męczenników Podlaskich. - Podstawowym obowiązkiem scholi jest przygotowywanie śpiewów chorałowych na cotygodniową Mszę św. w seminarium sprawowaną w języku łacińskim. Ponadto schola zawsze animuje śpiewy na rozpoczęcie roku akademickiego, a podczas święceń diakońskich i kapłańskich oraz w Wielki Piątek modli się w katedrze liturgią godzin. W miarę możliwości uczestniczymy w uroczystościach diecezjalnych; tak było 23 stycznia - mówi ks. P. Radzikowski. Muzyczne talenty wyławiane są na początku studiów seminaryjnych. - Na pierwszych wykładach z muzyki kościelnej odbyło się przesłuchanie. Każdy z nas miał zaśpiewać jedną pieśń ze śpiewnika. Kiedy zaśpiewałem, ksiądz profesor powiedział: „Zapraszam do scholi”.
Takie samo zaproszenie dostało jeszcze trzech chłopaków z mojego kursu – wspomina alumn IV roku Jan Kociubiński. Poza chórem szkolnym, nie miał – jak większość – żadnego muzycznego przygotowania. Przymusu nie było, ale wyzwanie podjął.
Od początku studiów w scholi śpiewa też Mateusz Pasek, alumn V roku. Jak mówi, nie wahał się ani chwili, tym bardziej że dzięki grze nauki gry na organach, akordeonie, gitarze, z muzyką był „otrzaskany”.
Marcina Suleja do dołączenia do scholi przekonało cztery lata temu brzmienie chorału gregoriańskiego na Mszy łacińskiej. Jak mówi, przyjęto go z otwartymi ramionami. W ubiegłym roku został wyznaczony na dyrektora organizacyjnego scholi. – Zajmuję się przygotowaniem nut, wyznaczeniem kantorów, którzy będą rozpoczynali śpiew w „środę łacińską”, też komunikacja z księdzem profesorem, zwłaszcza teraz, w czasie pandemii – wyjaśnia.
Muzyka na miejscu
– W repertuarze naszej scholi dominuje monodia, a w niej chorał gregoriański, sięgamy także po utwory o fakturze wielogłosowej. Oprócz pracy w roku akademickim, w wakacje mamy tygodniową tzw. kadencję muzyczną. Opracowujemy materiał muzyczny na kolejny rok formacji, tak właśnie przygotowywaliśmy Akatyst i wielogłosowe pieśni na styczniową Mszę św. – tłumaczy ks. P. Radzikowski. I dodaje, że podczas ostatniej kadencji klerycy własnymi siłami odnowili jedną z sal, dzięki czemu muzyka ma teraz w seminarium swoje stałe miejsce
Z kolei klerycy chwalą dyrygenta. – Ks. Piotr jest perfekcjonistą. Pracuje nad tym, żebyśmy śpiewali świadomie. Zwraca uwagę na szczegóły – stwierdza M. Sulej. Alumn Jan dodaje, że w seminarium diecezjalnym muzyka w ogóle ma się dobrze. – Podczas seminaryjnej majówki obowiązkowo jest dużo śpiewów, np. ballad. Z kolei 11 listopada, kiedy nasz ojciec duchowny ks. Maciej Majek przygotowuje tzw. wieczornicę niepodległościową, królują pieśni patriotyczne – podaje przykłady.
Zadania muzyczne scholi wypływają z rytmu seminaryjnego i diecezjalnego życia dyktowanego przez kalendarz liturgiczny. Alumni spotykają się raz w tygodniu na ok. godzinnej próbie. W razie potrzeby jest ich więcej, np. przed większą uroczystością. Na próbie – o czym wie każdy, kto śpiewa w chórze czy scholi – jest czas na mozolne ćwiczenie, ale i na radość. Kiedy grupa dorosłych facetów w ramach tzw. rozśpiewki wykonuje wprawki wokalne, bywa przy tym dużo śmiechu.
Na głębię
Pytani o to, czy dzięki scholi otwierają się oczy na świat muzyki, moi rozmówcy są zgodni. – Schola bardzo rozwija i to nie tylko muzycznie. Jest formą wejścia w głębię, ale nie z powodu nauki czytania nut czy zdobycia ogólnych szlifów. Najbardziej ubogacającym doświadczeniem jest przede wszystkim wejście w tematykę śpiewu kościelnego samego w sobie i jego historii – podkreśla M. Pasek. Półtora roku, które zostało mu do końca studiów, siłą rzeczy każe wybiegać w przyszłość, myśleć o przyszłym duszpasterstwie. – Muzyka, która jest integralną częścią liturgii i Kościoła, to olbrzymie narzędzie oddziaływania i pracy. Cieszę się, że mogę się nim posługiwać – mówi.
Alumn Marcin podkreśla, że poza intuicją muzyczną, zyskał świadomość bogactwa tradycji Kościoła – To nie tylko chorał gregoriański, ale wiele dawnych śpiewów. Ja tą muzyką się zafascynowałem. Moim ulubionym utworem, a zarazem jednym z najczęściej wykonywanych przez nas jest introit, czyli antyfona na wejście Mszy św., na pierwszy czwartek miesiąca – Cibavit Eos. Ta część liturgii jest przypisana Mszy św. o Najświętszym Sakramencie, która jest odprawiana w katedrze w pierwszy czwartek miesiąca, o 18.00. Można nas wtedy usłyszeć – zaprasza.
– Uważam, że seminaryjna schola gregoriańska to z jednej strony sięganie do dziedzictwa Kościoła rzymskiego, z drugiej – dobre i fundamentalne przygotowanie do śpiewów kapłańskich podczas liturgii – potwierdza J. Kociubiński. – Zależy nam na tym, żeby dobrze je wykonywać, bo to śpiewu ku chwale Boga nie można kaleczyć. Uwielbienie Boga winno być dla nas celem. A schola daje dużą praktykę w tym kierunku – mówi.
Dzielę się pasją i warsztatem
PYTAMY Ks. dr. Piotra Radzikowskiego prowadzącego Scholę Gregorianum WSD Diecezji Siedleckiej
Od kiedy stoi Ksiądz na czele kleryckiej scholi?
Scholę WSD prowadzę czwarty rok. Kiedy wróciłem ze studiów, bp Kazimierz Gurda poprosił mnie o realizację wykładów z muzyki kościelnej w seminarium oraz o prowadzenie scholi. Idea scholi – ściśle związana z formacją do posługi kapłańskiej – jest częścią historii naszego WSD. Moja praca z klerykami to kolejny rozdział tej historii.
Jakie miejsce w studiach seminaryjnych zajmuje kształcenie muzyczne i śpiew?
Program nauczania przewiduje sześcioletni kurs muzyczny dla alumnów. Na I roku przedstawiane są zagadnienia z zakresu teorii i zasad muzyki oraz emisji głosu, II poświęcony jest prawodawstwu muzycznemu, na kolejnym klerycy wprowadzani są w świat chorału gregoriańskiego, na IV roku uczą się śpiewów pogrzebowych oraz zapoznają z podstawowymi kwestiami budownictwa organowego, w trakcie ostatnich dwóch lat ćwiczymy i utrwalamy śpiewy diakońskie i kapłańskie. Oprócz tego, raz w tygodniu wszystkie roczniki spotykają się w seminaryjnej kaplicy na tzw. wspólnym śpiewie. Uczymy się wtedy przede wszystkim nowych śpiewów potrzebnych w sprawowaniu codziennej liturgii.
Czemu służy to kształcenie? Co, jeśli alumn nie ma dobrego głosu?
Całe muzyczne kształcenie ma pomóc alumnom w ich przyszłej posłudze kapłańskiej, w którą organicznie wpisany jest śpiew. Wszystko jednak zależy od indywidualnych predyspozycji muzycznych, a z tym bywa różnie. Dla niektórych alumnów kwestie muzyczne są niemałym wyzwaniem. Bardzo cieszę się, że nie zrażają się, że próbują, że przezwyciężają bariery. Niezwykle pomocna jest tu akceptacja kolegów z rocznika i całej wspólnoty seminaryjnej. Dzięki niej łatwiej o muzyczny rozwój i wymierne postępy.
Przynależność do scholi to jedna z form kształcenia czy zajęcia fakultatywne dla chętnych?
Schola jest formacją ponadprogramową. W jej szeregi zapraszam alumnów szczególnie uzdolnionych muzycznie. Obecnie do scholii należy dziewięciu alumnów. Można by sądzić, że to skromna liczba, jeśli jednak weźmie się pod uwagę obecną liczbę kleryków – 40, wydaje się, że wynik jest całkiem przyzwoity. Panu Bogu dziękować, nie mogę skarżyć się na brak kleryków umuzykalnionych; mieszkańcy diecezji siedleckiej śpiewanie mają we krwi. Jestem bardzo wdzięczny tym, którzy obecnie tworzą scholę; są naprawdę zdolni i z kolejnymi wyzwaniami radzą sobie całkiem nieźle. Wiem, że mają mnóstwo innych obowiązków i funkcji na głowie, ale rozumieją, że pracę muzyczną dla wspólnoty mogą wykonać tylko oni. To wyraz ich dojrzałości i odpowiedzialności.
Nagrodę za pracę chórmistrza zawsze poprzedzają żmudne próby. Odnajduje się Ksiądz w tej pracy?
Odkąd pamiętam, zawsze ją lubiłem. Na studiach muzycznych w Krakowie poznałem wybitnego dyrygenta i chórmistrza – maestro prof. dr. hab. Włodzimierza Siedlika. Obok pracy pedagogicznej, prowadził, i nadal prowadzi, jeden z najlepszych chórów krakowskich – Chór Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II Psalmodia. Miałem to szczęście, że w czasie nauki trafiłem do klasy dyrygowania pana Profesora. Jestem mu wdzięczny za wszystko, co od niego otrzymałem, przede wszystkim za pasję i warsztat. Jeszcze przed studiami, jako wikariusz w Białej Podlaskiej, zafascynowany ideami Pueri Cantores próbowałem swoich chórmistrzowskich sił z chórem dziecięco-młodzieżowym. Potem, na studiach, korzystając już z doświadczeń bialskich i inspiracji prof. Siedlika, założyłem w Nowej Hucie chór chłopięcy Pueri Cantores Sancti Joseph. Po powrocie do Siedlec przyszła kolej na scholę klerycką. Cieszę się, że pracując z klerykami, mogę robić to, co lubię…
Tego też Księdzu życzę, serdecznie dziękując za rozmowę.
Monika Lipińska