Komentarze
Źródło: morguefile
Źródło: morguefile

Apokaliptyczny taniec śmierci

Okazuje się, że polska prokuratura umie nawet sprawnie działać. A dodatkowo umie podejmować wręcz natychmiastowe decyzje. Oczywiście nie chodzi o tak „prozaiczne sprawy” jak własność polskich, tzn. znajdujących się pod powierzchnią naszego kraju, złóż miedzi.

Wydanie przez Ministerstwo Środowiska pozwolenia na zawłaszczenie ich (ponoć wartość tych złóż sięga nawet miliarda dolarów) przez konsorcjum kanadyjskie, mające siedzibę w Luksemburgu, bada już ABW. Lecz znając wcześniejsze dokonania naszych władz, można spokojnie oczekiwać na rozmycie się tego śledztwa.

 

W końcu pan premier w innej sprawie (chodzi o ZUS) powiedział, że reakcja będzie „tak jak zawsze błyskawiczna”. Cóż, na takowe dictum nie tyle koń, ile raczej żółw by się uśmiał. Tak więc można spokojnie przyjąć, że kolejna firma skorzysta z „efektu supermarketów”, tj. będzie z nas doić krocie, a podatki i inne daniny płacić w… Luksemburgu. Oczywiście, nam – jako dumnemu narodowi w środku Europy – zaraz wszelkiej maści „zaprzyjaźnione media” wytłumaczą, że to dla naszego dobra doi nas zagraniczna firma, bo przecież miejsca pracy będą itd. Jakby tego samego nie był w stanie zapewnić polski koncern. Wracając jednak do sprawy „żywiołowej” reakcji polskich prokuratorów, to dotyczyła ona zgoła innego zagadnienia.

Chyba trochę szczęścia mu zabrakło

W jednym ze szpitali wrocławskich podjęto się zadania przeprowadzenia dopuszczalnego w świetle przyjętego w Polsce prawa zabicia dziecka nienarodzonego. Podstawą do tego było badanie prenatalne, które wskazywało na zagrożenie wystąpienia u dziecka zespołu Downa. Jak mówią sami lekarze, badanie takie może przynieść tylko wynik prawdopodobny, co znaczy, że nikt aż do chwili porodu nie może z pewnością powiedzieć, że wada wystąpi lub też w jakim stopniu. Innymi słowy, wyrok na istotę ludzką wydawany jest na podstawie prawdopodobieństwa, a nie pewności. Już samo to wskazuje na makabryczność sytuacji. Żaden sąd w Polsce nie wyda wyroku skazującego nawet na kilka lat więzienia na podstawie przypuszczenia. Do wyroku potrzebne są niezbite dowody wskazujące na winę. Tymczasem w przypadku nienarodzonych wystarczy domniemanie, aby posłać małego człowieka na szafot. Co więcej, w jego przypadku nie można mówić o jakiejkolwiek winie. Bo czyż jest jego winą nawet to, że jest osobą niepełnosprawną? Gdyby przyjąć takie rozumowanie, wówczas należałoby uznać, że osoby kalekie same są sobie winne i nie należy im się żadna społeczna pomoc. Owszem, ZUS zatarłby rączęta z radości, jak nie przymierzając ów lekarz orzecznik, który po sukcesie Justyny Kowalczyk (bieg ze złamaną kością stopy) oświadczył był jednemu z pacjentów, że mając złamaną nogę, jest on zdolny do pracy, skoro w takich samych warunkach można zdobyć olimpijskie złoto. Ale nikt przy zdrowych władzach umysłowych takiego rozumowania nie określi logicznym. Notabene należałoby, biorąc pod uwagę owego lekarza orzecznika, stwierdzić, że nasz ubezpieczyciel państwowy (nazwa na wyrost) powinien zostać uznany za zakład pracy chronionej ze względu na zatrudnianie w nim osób o niepełnosprawności intelektualnej. Jednak żarty na bok, bo i temat nie jest ku temu stosowny. Wracając do rzeczonego szpitala, dokonała się tam rzecz zaskakująca – dziecko przeżyło wydany na nie wyrok. Co prawda przebywa na intensywnej terapii i nie wiadomo, czy uda się ochronić jego życie. Ale wyrok śmierci się nie powiódł. Nie wiadomo też, czy rzeczywiście było chore. I tutaj pojawia się dzielna prokuratura.

Orły, sokoły…

Miejscowy wymiar sprawiedliwości postanowił zbadać, czy w tym właśnie przypadku nie nastąpiło złamanie prawa. Ale nie chodzi o wydanie wyroku śmierci na dziecko czy też „zbyt późne” dokonanie wymuszonego porodu. Nasi spece od przestępstw sprawdzą, kto dopuścił do tego, że… dziecko przeżyło! Inaczej mówiąc, dochodzić będą odpowiedzialności za nieskuteczne zabicie człowieka. Może się więc okazać, że do polskiego więzienia trafi człowiek odpowiedzialny za uratowanie życia ludzkiego. Normalnie, czyli zdroworozsądkowo myślący ludzie uznają to za paranoję. Lecz czyż może dziwić ten fakt, skoro w świetle prawa europejskiego dzisiaj można legalnie zabijać nieuleczalnie chore dzieci? Czy może dziwić ten fakt, skoro szwedzka minister ds. europejskich Eva Birgitta uznała obowiązującą w Polsce ustawę za „europejską hańbę” i zachęciła feministki wszelakiej maści do wywierania nacisku, także przy pomocy międzynarodowych gremiów, na polskie władze, by zmienić prawo chroniące dzieci nienarodzone? Czyż może to dziwić, skoro miliardy przeznacza się w UE na obronę praw do samostanowienia i godności dla… delfinów, a i w Polsce zaczyna się organizować tzw. animal studies, chcące przełamywać „kulturowe ograniczenia gatunkizmu” (chodzi o to, by człowiek mógł z kozą robić wszystko, a prawo dbało o „zdrowie reprodukcyjne” kozy i ścigało „domową przemoc” względem niej, ze szczególnym uwzględnieniem nacisków psychicznych)? Czyż nie napawa zgrozą fakt, że o uratowaniu dziecka zadecydowała waga jego ciałka (700 gramów), gdyż poniżej 500 gramów lekarz nie podjąłby akcji reanimacyjnej, mimo że widziałby poruszające się nóżki i rączki dziecka? I tym ma się zajmować teraz prokuratura?

Zagasłe światło?

W kontekście tego przypomniałem sobie relację, którą usłyszałem w jednym z ostatnich wydań dziennika Radia Watykańskiego. Dziennikarze jak najbardziej katoliccy zrelacjonowali pochwałę, jakiej Szwecji udzielił sam papież Franciszek za dokonania wobec imigrantów. Ponoć papież miał powiedzieć, że za te działania Szwecji błogosławi sam Bóg, dzięki czemu doskonale się ona rozwija. Kilka informacji dalej mogłem usłyszeć, że w tej samej Szwecji zwolniono z pracy pielęgniarkę za to, że nie zgodziła się asystować przy zabijaniu nienarodzonych (można to sprawdzić w serwisie Radia Watykańskiego). Pytanie cisnęło się na usta samo: czy za to też Szwecji Bóg pobłogosławi? Dzisiaj wielu, także po stronie katolickiej, mówi iż Kościół winien pozostawić sprawy płciowości i seksualności na boku, aby ukazać piękno całego nauczania. Nie zauważa się jednak, że Dobra Nowina musi trafiać do ludzi, a nie do innych stworzeń. Jeśli więc deprecjonuje się ludzkie życie, to czyż nie zaprzecza się także Ewangelii. Nie oskarżam papieża, ponieważ jego zdanie w tej sprawie jest jasne. Lecz czy relacjonujący jego słowa nie mogliby choć trochę pomyśleć? Panowie, na Starym Kontynencie trwa taniec śmierci. Radzę nie ustawiać się w kolejce, by wziąć w objęcia główną fordanserkę…

Ks. Jacek Świątek