Kościół
46/2020 (1320) 2020-11-11
Pandemia znów wyprowadziła nas, wierzących, na pustkowie. Po lekkiej letniej odwilży ponownie dają o sobie znać kolejne obostrzenia. Jak przeżyć to wszystko z korzyścią dla swojej duszy? Jak wytrwać i nie zwątpić, nie zrezygnować, nie załamać się w duchu?

Tyle mówi się dzisiaj o dbaniu o zdrowie, wzmacnianiu odporności. Ciało jest ważne, ale co z duszą? Reglamentowana Msza św., zamknięte ośrodki rekolekcyjne, brak spotkań dla wspólnot i brak możliwości wspólnego przeżywania uroczystości czy liturgii uderzają bardzo mocno w nasze duchowe życie. Wiele osób nie przebiera w słowach i mówi jednoznacznie: „zostaliśmy odarci z tego, co do niedawna było na wyciągnięcie ręki, co było nam drogie i ubogacające”. Spora część dodaje: „zostaliśmy okradzeni ze świąt i uroczystości. Czujemy jakąś pustkę i lukę”. Nie, nie zapełni jej żadna telewizyjna czy internetowa transmisja Mszy, żadne internetowe rekolekcje. Niedawno usłyszałam od 85-letniej pani Jadwigi, która od wielu lat codziennie uczestniczy w Mszy św. takie słowa: „Ludzie mówią, że boją się iść do kościoła i wolą obejrzeć Mszę w telewizji, ale powiedz mi, co ty robisz, jak jesteś głodna? Najesz się oglądaniem chleba przez szybę? Nie, musisz wziąć go do ręki i włożyć do ust. Tylko wtedy można zaspokoić głód”.
42/2020 (1316) 2020-10-18
Ja jestem Pan, i nie ma innego. Poza Mną nie ma boga (…). W tych słowach czuć wszechmoc i potęgę Najwyższego. Są mocne i potrzebne także nam, którzy czujemy się zagubieni i zdezorientowani.
40/2020 (1314) 2020-09-30
W tym roku mija 25 lat od reaktywacji Akcji Katolickiej w naszej diecezji. Obecnie należy do niej 360 osób.

Ks. kan. Wojciech Hackiewicz, diecezjalny asystent AK, mówi krótko: To projekt przedwojenny, z czasów pontyfikatu Piusa XI. Tłumaczy, był odpowiedzią na zjawiska kulturowo-społeczne, takie jak komunizm, emancypacja kobiet, rewolucja przemysłowa i obyczajowa. - Papież dostrzegł konieczność mocnego zaangażowania się w dzieło apostolskie laikatu, który w tamtych czasach był mocno rozproszony w różnych bractwach pobożnościowych i charytatywnych. Pius XI postanowił złączyć je w jeden nurt, ostatecznie nazwany Akcją Katolicką. W latach 30 XX w. towarzyszyła jej ogromna promocja. W Polsce powstały AK Kobiet i AK Mężczyzn. Pojawiły się także AK Młodzieży Żeńskiej i AK Młodzieży Męskiej. W czasie PRL zostały jednak zlikwidowane. AK odrodziła się na apel św. Jana Pawła II w latach 90 - opowiada ks. W. Hackiewicz. Obecnie w naszej diecezji funkcjonuje 25 parafialnych oddziałów AK.
37/2020 (1311) 2020-09-09
Rozmowa z dr Anetą Rayzacher-Majewską, wykładowcą katechetyki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, konsultorem komisji wychowania katolickiego Konferencji Episkopatu Polski i katechetką.

W tym roku mija 30 lat, odkąd lekcje religii powróciły do polskich szkół. Czy było to dobre rozwiązanie? - Nawet bardzo dobre! Kluczowe jest tu słowo „powróciły”, bo przecież nie wydarzyło się coś zupełnie nowego. Wróciliśmy do tego, co było jeszcze przed wojną, stanowiło normę dla polskiej szkoły. Przechodząc obok gmachu MEN, z sentymentem patrzę na pamiątkową tablicę, która przypomina, że pierwotnie mieściło się tam Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Religia, czyli nauka o moralności i wierze, jest integralnym elementem wykształcenia i wychowania. Dobrze się stało, że te lekcje powróciły do szkół, choć na przestrzeni tych 30 lat nasza rzeczywistości zmieniła się i dlatego dziś bywa tak trudno. Trzeba pamiętać, że poza Kościołem katolickim także wiele innych wspólnot i wyznań ma prawo do nauczania religii w szkole. Te lekcje mają służyć ludziom, którzy o nie proszą. Są adresowane do chętnych, choć warto przypomnieć, że katolicy są zobowiązani w sumieniu, aby posyłać na nie swoje dzieci.
26/2020 (1300) 2020-06-24
Był człowiekiem uczonym i mądrym, pełnym głębokiej wiary - tak o śp. o. prof. Wacławie Hryniewiczu OMI mówią ci, którzy go znali. Odszedł do Pana, pozostawiając po sobie ogrom dobra, z którego warto czerpać.

O wspomnienia na temat ojca profesora zapytałam jego współbraci oblatów. Najpierw otrzymałam pięknego maila od o. Andrzeja Madeja OMI, posługującego od kilkudziesięciu lat w dalekim Turkmenistanie. - Kiedyś chciałem podwieźć go klasztornym samochodem do rodzinnych Łomaz. Powiedział tylko: dziękuję ci bardzo, ale mam autobus - zaczyna o. Andrzej. - O. Wacław był zdolnym człowiekiem, pracowitym naukowcem, gorliwym zakonnikiem, zapalonym ekumenistą, pisarzem, teologiem, a nawet poetą. Dużo czytał i pisał; tak dużo, że niemal oślepł od książek. Mówił blisko dziesięcioma językami, a w kilku z nich pisał artykuły naukowe. Podobno gdy uczył się kolejnego języka, wszędzie naklejał karteczki ze słówkami: w pokoju na ścianach, nad łóżkiem, a nawet nad lustrem w łazience. Wszystko po to, by cały czas się uczyć, nie tracąc czasu. Na te karteczki patrzył nawet przy goleniu (!). Grał na fisharmonii i lubił śpiewać (zwłaszcza Exultet w noc paschalną). To był człowiek paschalny, choć tym mianem nazywał innego teologa z KUL - śp. ks. Wojciecha Danielskiego. Wacław był człowiekiem Jezusa Zmartwychwstałego!
21/2020 (1295) 2020-05-20
Jak odkryć i pielęgnować piękno oraz kobiecość? Poradniki, gazety i vlogi oferują setki dobrych rad. Najlepsze patenty są jednak… w Biblii.

Apostolinka, s. Anna Maria Pudełko, porównuje Słowo Boże do lustra. - Prawdę o nas samych odkrywamy w spojrzeniu drugiego człowieka, a jeszcze bardziej w spojrzeniu Boga. Opinia ludzi nie będzie w pełni obiektywna i prawdziwa. Skoro jednak pełne miłości i akceptacji spojrzenie bliźniego potrafi zaprosić nas do weryfikacji prawdy o sobie, to co się dzieje, gdy skonfrontujemy się ze spojrzeniem Boga? W Biblii Bóg mówi o tym, kim jest On dla nas i kim my jesteśmy dla Niego. Przez Słowo daje nam poznać swoje dary i to, do czego chce nas zaprosić. Otwierając Biblię, przeglądamy się w kochających oczach naszego Pana. On widzi to, co niewidoczne dla oczu. On spogląda w głąb naszego serca. Kiedy czytamy opis stworzenia świata, natchniony autor ciągle nam powtarza, iż Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było dobre. W języku hebrajskim i greckim słowa „dobro” i „piękno” znaczą to samo. W Ewangelii wielokrotnie słyszymy, że spotkania Jezusa z konkretnymi ludźmi zaczynają się od spojrzenia.
20/2020 (1294) 2020-05-13
O wielkości św. Jana Pawła II sporo mówią encykliki i homilie, ale najmocniejsze świadectwo dają o nim ludzie. Posłuchajmy tych, którzy znaleźli się w bliskim promieniowaniu jego świętości.

- Codziennie, po jutrzni wzywam wstawiennictwa najbliższych mi świętych. Pierwsze miejsce po Matce Bożej zajmuje Jan Paweł II, którego spotykałem i któremu spłacam dług wdzięczności za to, że uczył mnie powszechności i miłości do Kościoła - zaznacza nasz biskup nominat Grzegorz Suchodolski. W rozmowie wylicza najważniejsze spotkania z Papieżem Polakiem. - Jego postać odcisnęła się mocno na mojej decyzji o kapłaństwie. W 1981 r. poznawaliśmy Karola Wojtyłę jako Jana Pawła II. Jego wybór na Stolicę Piotrową poszerzył nasze horyzonty poznawcze. Zacząłem patrzeć na wiarę i Kościół jako na coś więcej niż doświadczenie rodzinnego domu i parafii. Do tego doszły wydarzenia związane z zamachem na życie papieża. Do dziś pamiętam modlitwę całego świata, a zwłaszcza narodu polskiego o życie i zdrowie dla Ojca Świętego. To wszystko sprawiło, że zrodziło się we mnie wewnętrzne wołanie: „Pójdź za Mną!”. Odpowiedziałem na nie już w grudniu 1981 r., kiedy byłem w klasie maturalnej - wspomina bp G. Suchodolski.
9/2020 (1283) 2020-02-26
Na swoim obrazku i nagrobnej płycie napisał: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?...” (1 Kor 4,7). Dał się poprowadzić Jezusowi do końca. Wszystko, co dostał od Boga, rozdał tym, których spotkał…

Znajomość z ks. kan. Józefem Kuzawińskim była dla nas zaszczytem i łaską - powtarzają ci, których poprosiłam o podzielenie się wspomnieniami. Z ich słów przebija szczerość. Wszyscy przyznają, że coś mu zawdzięczają, że wiele ich nauczył, pomógł... - Najpierw wspominam go jako kolegę z przedszkola, podstawówki, a później z liceum. Często wracaliśmy razem ze szkoły i mimo że chodziliśmy do różnych klas (on był w„A”, ja w„B”), zawsze mieliśmy o czym rozmawiać - opowiada Dorota Bojarczuk-Dziurda z Rossosza. - Różniliśmy się charakterami; ja byłam impulsywną pesymistką, on optymistą z uśmiechem na twarzy i jakimś wewnętrznym ciepłem. Zaskakującą nowiną było to, że nie poszedł na weterynarię, ale do seminarium. Zawsze był przykładnym ministrantem i lubił służbę przy ołtarzu. Kiedy już uczył się w seminarium i spotykaliśmy się na chwilkę „po kościele”, sprawiał wrażenie człowieka spełnionego, będącego na właściwym miejscu - dodaje.
1/2020 (1275) 2020-01-02
Rozmowa z o. dr. hab. Waldemarem Linke, pasjonistą, biblistą, wykładowcą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Magowie przychodzą z Persji, która w szerokim obiegu kulturowym kojarzyła się z kilkoma charakterystycznymi elementami. Jednym z nich obowiązkowo było „proskynesis”. To forma uczczenia władcy, która polegała na uklęknięciu i uderzeniu czołem w podłogę, czyli na głębokim pokłonie. Kultura zachodnia spotkała się z tym fenomenem, kiedy Aleksander Macedoński podbił Persję. Chciał on wykorzystać ów ceremoniał do zmiany swojej słabej pozycji politycznej. Król macedoński był wybieramy przez arystokrację i uważany za najwyższego urzędnika do spraw wojskowych. Arystokracja chętnie przypominała mu, że w każdej chwili może wymienić go na kogoś innego. Aleksandrowi marzyła się władza absolutna. W pewnym momencie nakazał, by najpierw oddawano mu pokłon do ziemi a dopiero później wolno było arystokratom wymienić z władcą tradycyjny pocałunek. Magowie poprzez swój gest pokazują, że w Nowonarodzonym, którego szukali i znaleźli, uznają kogoś obdarzonego godnością królewską. Dlaczego wyruszyli w drogę? Ponieważ odkryli na niebie układ gwiazd mówiący im, że narodził się nowy władca. Magowie przyszli i oddali pokłon Dziecku, a więc osiągnęli cel. Szukali Króla, odnaleźli Go, uczcili, jak na króla przystało, i wrócili do siebie.
50/2019 (1273) 2019-12-11
„Mów zawsze życzliwie o drugich - nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi” (kard. Stefan Wyszyński)

Spotykają się dwie sąsiadki. Na początku omawiają promocje w pobliskich marketach, potem temat schodzi na choroby i lekarzy, a później bardzo gładko na innych ludzi. Pani „A” ma nowego amanta, pan „B” znów pije, pani „Z” dalej nie radzi sobie z dziećmi… i zaczyna się „przewracanie do góry nogami” swojej miejscowości. Jak refren powtarza się: bo na mieście mówią, ja słyszałam, że …, ona mi powiedziała o…. itd. Dlaczego tak trudno w dziennych i nocnych rozmowach Polaków usłyszeć dobre, piękne i szczere słowo o bliźnich? Nawet gdy mówimy o czyichś dokonaniach, w tonie nieraz przebija zazdrość, zaraz doszukujemy się drugiego dna. - „Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym (Ef 4,29)” - cytuje Magdalena Adamska z fundacji Kurs na Miłość. - O ile lżej byłoby mi w życiu, gdybym kierowała się tą bezcenną wskazówką! Dlaczego tak łatwo przychodzi mi mówić źle o innych?