Komentarze
8/2021 (1334) 2021-02-24
Jako ksiądz nie powinienem używać wyrazów powszechnie uznanych za niecenzuralne. Zresztą polski język wystarczająco obfituje w przymiotniki dające możliwość wyrażania emocji własnych bez konieczności ciągłego odwoływania się do wulgaryzmów. Ale są sytuacje, kiedy człowiek po prostu zdzierżyć nie może, a odpowiednie wyrażenia same cisną się na usta.

Otóż w tym tygodniu dwie takie sytuacje wzbudziły moje własne prywatne tsunami emocjonalne, które zmiotło wszelkie granice, z etykietą włącznie. Pierwszym z nich było wystąpienie tzw. zwykłych księży, a drugim - wyznania wiceministra zdrowia na temat trzeciej fali pandemii. Urzędnik polskiego ministerstwa zdrowia oznajmił był z całkowitą szczerością, iż szczytu „trzeciej fali” pandemii w Polsce należy oczekiwać, zgodnie z wyliczeniami matematycznymi, na przełomie marca i kwietnia. Każdy z nas ucieszyłby się na wiadomość, iż modele matematyczne są w stanie dość dokładnie obliczyć, kiedy spodziewać się możemy szczególnej zjadliwości siejącego grozę mikroba. Kiedy jednak sięgnie się do kalendarza, wówczas radość zmienia się cokolwiek w złość. Otóż na przełomie marca i kwietnia w tym roku wypadają… Święta Wielkanocne. Już od dawna krążą opowieści, że mamy do czynienia z najbardziej pobożnym wirusem świata. Czuły na doznania religijne omija wielkopowierzchniowe sklepy, ale z uporem maniaka walczy o wstęp do wszelakich świątyń i miejsc modlitwy. A teraz dochodzi jeszcze jeden aspekt, a mianowicie nasz narodowy charakter pobożności tegoż wirusa.
7/2021 (1332) 2021-02-17
Granice zainteresowań watykańskich gremiów są jak granice kosmosu - nie do oznaczenia przez nasz ludzki umysł. Taka konstatacja przyszła mi do głowy po przyjęciu do wiadomości przesłania papieskiego z okazji Światowego Dnia Roślin Strączkowych.

Tematyka wystąpień głowy Kościoła katolickiego, przynajmniej od kilkudziesięciu lat, oscyluje coraz bardziej wokół tematów cokolwiek mało istotnych dla ludzkiej społeczności. Pośród trwającego konfliktu cywilizacyjnego, którego znamieniem jest walcowanie pozostałości kultury zachodniej oraz krwawa rozprawa z chrześcijanami przez bojówki skrajnych muzułmanów i hinduistów, Kościół zdaje się zachowywać jak wydający swój odgłos płetwal błękitny. Być może takie właśnie są czasy, że pozostało nam tylko piszczeć jak mysz przyduszona miotłą, czym nie wzruszy ani myśliwego, ani kota czekającego na ucztę zapewnioną przez skrzętną gospodynię. Przepraszam za być może zbyt wielki sarkazm, szczególnie w obliczu rozpoczętego właśnie czasu Wielkiego Postu, ale nie mogę powstrzymać się od niego, gdy napotykam takie kwiecie na kościelnej łączce. Ogólnie można byłoby zbyć tę informację stwierdzeniem, że jest nic nieznacząca i stanowi jakiś tam przypadek przy pracy młynów watykańskich.
6/2021 (1332) 2021-02-10
W filmie o przygodach hobbita Bilba Bagginsa znaleźć można pewną scenę. Oto, gdy wydaje się, że udało się pokonać smoka dzierżącego władzę nad dawnymi posiadłościami krasnoludów, ten przebija się przez wylaną złotą taflę i zaczyna siać spustoszenie nie tylko w zajmowanym dotychczas miejscu, ale również i pośród niewinnych ludzi.

Ten właśnie motyw filmowy przyszedł mi na myśl, gdy przeczytałem różnego rodzaju opracowania naukowe pokazujące przesunięcie się ideologicznej wskazówki pośród młodych wyborców. Przejście Polaków w wymiarze makroekonomicznym suchą nogą przez Czerwone Morze pandemii nie stało się powodem do umocnienia w społeczeństwie poglądów stricte wspierających obecnie rządzących, ani też nie zakończyło syrenich śpiewów umoszczonych w europejskich strukturach lewicowych resztówek. Makroekonomia zresztą nie ma tutaj nic do gadania. Jest zwykły szereg liczbowy, nic właściwie niemówiący szarym ludziom, którzy na sprawy gospodarcze i tak patrzą przez pryzmat swojego gospodarstwa domowego. Nie w niej zresztą tkwi problem. Nie lubię zbytnio pisać o własnych przemyśleniach sprzed iluś miesięcy czy lat, ale bezpośrednio po ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich pisałem o niepokojącej zmianie wśród najmłodszego pokolenia elektorów.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Dominująca od pewnego czasu na naszych ulicach i w mediach społecznościowych wulgarność stała się nader dojmującym i dla wielu nie do przeskoczenia problemem społecznym. Najczęściej zadawanym pytaniem jest kwestia pochodzenia tego typu zachowań.

Skąd w naszej przestrzeni publicznej i w ogóle w społecznie akceptowalnych poczynaniach pojawiła się właśnie ona? Co przeoczyliśmy albo nad czym nie zapanowaliśmy? Czy jest to jakiś znak czasów, które nadchodzą, czy też symptom dekadencji i degrengolady mijającej cywilizacji? Niezależnie od odpowiedzi jedno wydaje się pewne: zachowania z pogranicza etyki i savoir-vivre’u są najlepszym papierkiem lakmusowym stanu moralnego społeczeństwa i objawiają przed obserwatorami jego intelektualny poziom. Właściwym bowiem dla człowieka w jego rozwoju od najwcześniejszego dzieciństwa jest element naśladownictwa. Porzekadło, iż niedaleko pada jabłko od jabłoni, nie jest oceną rodzicieli, ale podkreśleniem właśnie tej prostej zasady, że latorośl odwzorowuje w swoim życiu zachowania, z którymi spotyka się w domu rodzinnym, dodatkowo rozwijając je i wzmacniając własnymi spostrzeżeniami oraz chęciami.
4/2021 (1330) 2021-01-27
Zdawać by się mogło, iż słowa tekstu ballady Jacka Kaczmarskiego „Wróżba” są adekwatne do wszystkich czasów i wszelakich ustrojów społecznych.

Tłum, porwany słowami liderów, potrafi dokonywać rzeczy, które nie śniły się pojedynczym członkom zbiegowiska. Potrafi zaprzeczać własnym przekonaniom i wierzeniom, byle tylko znaleźć się w całości bez strachu przed wykluczeniem. Błysk quasi słoneczny wystarcza za hasło do spełniania każdego wezwania przywódców. Bez oglądania się na konsekwencje i nie doszukując się adekwatnych uzasadnień. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, iż szczególnie w naszych czasach upadek myślenia i jakichkolwiek zwartych metod poznawania rzeczywistości przybrał na sile. Amok demosu, czyli ludu w systemie demokratycznym, na tyle wzbiera, iż połyka on jak pelikan każdą bzdurę i idiotyzm. Niestety, diagnoza ta dotyczy również tych, którzy winni na prawdzie opierać swoje działanie i na niej budować.
3/2021 (1329) 2021-01-20
Czy dzisiejszy świat nas dziwi? Platon twierdził, że zadziwienie stanowi początek wszelkiego rozumowania oraz poznawania tego, co wyrywa nas swoim istnieniem ze stanu letargu poznawczego i apatycznego niezaciekawienia światem.

Wyruszenie w dal poznawczej przygody dawało nie tylko wolność od pęt jaskini i rachitycznych cieni migających na skalnej ścianie, lecz nade wszystko rozwój własnego człowieczeństwa olśnionego nagłym błyskiem prawdziwego słońca. Czy taki stan jest dzisiaj możliwy? Nie. Mówię to z całkowitą pewnością. Postoświeceniowa edukacja społeczna stawiała i stawia nadal na wątpliwej jakości poszukiwania światła oświecającego człowieczy intelekt w nim samym. Ekspresja przed informacją, kreacja przed odczytaniem, pycha przed pokorą, oświecona głupota przed zgrzebną prawdą. Tak kształtujemy dzisiejsze społeczeństwo i wydaje się, że tego trendu już odwrócić nie można. Być może. Z koniem trudno się kopać i z niedźwiedziem iść w zawody w drapaniu pazurami. Żyjemy w świecie dokładnie ustawionym przez wielkie korporacje ideologiczno-ekonomiczne. Kupujemy towary, o których tyle wiemy, co mieści w sobie etykietka wykonana przez producenta.
2/2021 (1328) 2021-01-13
Zanim pojawią się następne słowa tekstu, czytelnikom należy się pewne wyjaśnienie. Słowa tytułu pochodzą z jednej z książek Sołżenicyna, a w całości brzmią: „Chociaż kłamstwa ukrywają wszystko, chociaż kłamstwa obejmują wszystko, ale nie z moją pomocą”.

Tak pokrótce mógłbym określić swoje nastawienie wobec tego, co dokonuje się na naszych oczach w przestrzeni publicznej nie tylko naszego kraju, ale w całej szeroko rozumianej przestrzeni przed wiekami zagospodarowanej przez cywilizację zachodnią. Piszę z pełną odpowiedzialnością „przed wiekami”, gdyż to, co obecnie jest naszym udziałem, z cywilizacją zachodnią ma mało wspólnego. Być może niektórzy z czytelników zauważą, iż przez ostatnie dekady byliśmy epatowani terminem „doganiania cywilizacji zachodniej”, lecz twórcy tego sloganu mieli na myśli co najwyżej nasze zapóźnienia technologiczne i nic więcej. Tymczasem technologiczny boom mógł dokonać się tylko dlatego, że powstała konkretna przestrzeń kulturowa związana z rozumieniem człowieka i jego miejsca w rzeczywistości oraz jego zdolności i mocy.
1/2021 (1327) 2021-01-06
Niesmak. Właśnie to czuję, gdy rozwija się coraz bardziej sprawa szczepionek na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.

Ujawniona pierwotnie przez studentów walczących o swoje prawa i cień szacunku ze strony władz uczelnianych, szybko przedostała się do mediów, a te rozgrzały temat do białości. Przyznam się, że dawno już nie widziałem tylu celebrytów jak jeden mąż przepraszających ludność kraju za swoje postępowanie. Ostatnio można było takie zjawisko obejrzeć w ramach stanu wojennego lub dużo wcześniej, w czasach, gdy w Polsce kwitła samokrytyka jak krokusy na tatrzańskiej hali. Niestety, to, co wydarzyło się w ramach szczepień tzw. grupy 0, dość jasno wskazuje na zasadniczą bolączkę naszego systemu społecznego, a szczególnie na istnienie w nim wirusa dużo gorszego od tego, przeciwko któremu serwowana jest rzeczona szczepionka. Tym wirusem jest załatwiaczostwo. Jego zasadniczym elementem nie jest tylko to, że ktoś kogoś zna i dzięki temu może coś sobie załatwić poza kolejnością lub na dogodnych warunkach.
53/2020 (1326) 2020-12-30
Przełomowo dzisiaj cokolwiek. Z jednej strony data wskazująca jeszcze na stary rok, z drugiej zaś nowością świeci rozpoczęty 2021. Wszystko więc, choć w nucie podsumowującej, winno brzmieć w rytmie nadziei. A mnie jakoś ani podsumowanie nie wychodzi, ani widoków na nowe przed oczami rozciągnąć nie mogę.

Być może poświątecznie rozleniwiony pesymizmem pokrywam niedomagania pracy intelektualnej. Tak się zdarza, gdy zbyt wiele obciąża żołądek po opróżnianiu świątecznych zapasów w gronie (tym razem zmniejszonym) rodziny i znajomych. Jest jednak w tej mojej niechęci zupełnie inny ton: gorycz. Nie jakaś wielka i patetyczna, wodząca na zwadę z Panem Bogiem. Taka zwyczajna, ludzka, co zmienia smak pod językiem. Taka, co nie pozwala odczuć radości w spojrzeniu na horyzonty przeszłego i przyszłego. Być może trzeba ją zwerbalizować, by w miarę spokojnie podejść do dni, „których jeszcze nie znamy”. Minął kolejny rok w moim życiu. Co go szczególnie naznaczało? Odejścia. W ostatnim roku pożegnałem ludzi, którzy w mojej życiowej wyobraźni cokolwiek znaczyli. Nie utyskuję na koronawirusa, bo trudno obrażać się na rzeczywistość.
51-52/2020 (1325) 2020-12-16
Coraz więcej wokół nas stwierdzeń ostatecznych. Bez nich nie może obyć się żadna rozmowa. Cień pytania zdaje się być przekleństwem pośród świata nastawionego na rozwiązania ostateczne. Bycie w powijakach nie należy do sposobów istnienia współcześnie.

Ulice grzmią hasłami bez cienia wątpliwości, konferencje prasowe to maraton pewności, media przesiąknięte są nią jak gąbka wodą. Bez pytań, bez cienia wątpliwości, bez żadnych zahamowań w ustanawianiu prawdy. Bo i po co, skoro rozwiązania są wymaganiami stadnego żywota dzisiejszego. Tylko że pośród pewności ostatecznej i bez granic coraz bardziej samotną nasza egzystencja. Gdy wszystko jest jasne i niepowątpiewalne, obijamy się o siebie tylko, bez możliwości podania ręki. Myślę sobie, że specjalnie Noc wybrał na swoje narodzenie. Noc, w której ciemność wyzwaniem była i jest dla człowieka. Zmusza go do porzucenia bezpiecznej przystani pewności, każe ruszyć na niepewne ścieżyny strachu, szukać zmusza iskry prawdy. Opasuje choinkę w każdym mieszkaniu dorodny łańcuch. Plastikowy, papierowy, skrzący się i mieniący feerią barw. Łatwo ustawna granica pewności. Wszystko jest przed nią i za nią. I nic nie może znaleźć się pomiędzy. Takie nasze domowe tak i nie. Tu już wargi nie zadrżą pytaniem bez nagłej odpowiedzi.