Ostatnie dni w polskiej polityce można śmiało określić jako
„pisanie dramatów pod zamówienie”. Wystąpienia polskich polityków w
zagranicznych mediach, z marszałkiem senatu na czele, których to
celem było ni mniej, ni więcej podważanie polskiego stanowiska
negocjacyjnego w sprawie budżetu unijnego, stanowiły elementy
składające się na tworzenie wizji Polski jako kraju potrzebującego
od zaraz interwencji czynnika zagranicznego.
W podobną strategię wpisuje się list części polskich samorządowców, którzy zaproponowali władzom unijnym rozważenie „wariantu norweskiego”, polegającego na omijaniu władz centralnych przy przekazywaniu dotacji unijnych. Tak, jak w przypadku funduszy norweskich, zastosowano kryterium podziału polskich samorządów na te, które przyjęły Samorządową Kartę Rodziny, i te, które ją odrzuciły, tak również i w tym przypadku miałoby obowiązywać kryterium pochodzenia władz z odpowiednich kręgów politycznych polskiej sceny politycznej. Cóż, biada więc tym wyborcom, którzy śmieli powierzyć losy swoich gmin, powiatów i województw ludziom związanym z obecnie rządzącymi.
W podobną strategię wpisuje się list części polskich samorządowców, którzy zaproponowali władzom unijnym rozważenie „wariantu norweskiego”, polegającego na omijaniu władz centralnych przy przekazywaniu dotacji unijnych. Tak, jak w przypadku funduszy norweskich, zastosowano kryterium podziału polskich samorządów na te, które przyjęły Samorządową Kartę Rodziny, i te, które ją odrzuciły, tak również i w tym przypadku miałoby obowiązywać kryterium pochodzenia władz z odpowiednich kręgów politycznych polskiej sceny politycznej. Cóż, biada więc tym wyborcom, którzy śmieli powierzyć losy swoich gmin, powiatów i województw ludziom związanym z obecnie rządzącymi.