Komentarze
50/2020 (1324) 2020-12-09
Ostatnie dni w polskiej polityce można śmiało określić jako „pisanie dramatów pod zamówienie”. Wystąpienia polskich polityków w zagranicznych mediach, z marszałkiem senatu na czele, których to celem było ni mniej, ni więcej podważanie polskiego stanowiska negocjacyjnego w sprawie budżetu unijnego, stanowiły elementy składające się na tworzenie wizji Polski jako kraju potrzebującego od zaraz interwencji czynnika zagranicznego.

W podobną strategię wpisuje się list części polskich samorządowców, którzy zaproponowali władzom unijnym rozważenie „wariantu norweskiego”, polegającego na omijaniu władz centralnych przy przekazywaniu dotacji unijnych. Tak, jak w przypadku funduszy norweskich, zastosowano kryterium podziału polskich samorządów na te, które przyjęły Samorządową Kartę Rodziny, i te, które ją odrzuciły, tak również i w tym przypadku miałoby obowiązywać kryterium pochodzenia władz z odpowiednich kręgów politycznych polskiej sceny politycznej. Cóż, biada więc tym wyborcom, którzy śmieli powierzyć losy swoich gmin, powiatów i województw ludziom związanym z obecnie rządzącymi.
49/2020 (1323) 2020-12-02
W czasach mojej młodości królowały przeróżne nurty muzyczne. Świat dzielił się np. na zwolenników Lady Pank i Republiki, a rywalizacji pomiędzy nimi nie ograniczała się jedynie do konkretnych fryzur. Podskakiwanie w rytm takich czy innych dźwięków determinowało romantyczne w gruncie rzeczy podejście do rzeczywistości ujmowanej w czarno-białych barwach.

Być może jest to właśnie przywilej młodości, że nie dostrzega złożoności problemów lub w ogóle ich nie widzi. Pamiętam także zachwyt nad twórczością Maanamu. Jednym z królujących wówczas utworów była piosenka „Elektrospiro kontra zanzara”. Tekst, ze spolszczonym pierwszym wyrazem w tytule, wskazywał na odwieczną walkę negatywnych i pozytywnych żywiołów pośród tego świata. Dopiero po latach pojawiło się zrozumienie, że podstawą dla stworzenia tegoż jakże zaangażowanego ideologicznie utworu stała się… włoska etykietka z elektrycznej łapki na komary. A sama „walka” była po prostu zwalczaniem gryzących owadów. Do sukcesu piosenki, nie licząc muzyki i charyzmy wykonawców, w głównej mierze przyczyniły się trzy rzeczy: nieznajomość języków obcych wśród odbiorców, zamknięte granice uniemożliwiające poznanie świata zachodniego oraz poszukiwanie prostych sposobów oceny rzeczywistości.
48/2020 (1322) 2020-11-25
Przyznam się, że im dłużej przyglądam się działaniom „lemparcic” spod znaku strajku kobiet, to odnoszę wrażenie nieustannego staczania się w śmieszność.

Ostatni przypadek przyklejenia się jednej z pań do bramy ministerstwa edukacji i nauki wydaje się być takim właśnie etapem równi pochyłej, od którego do całkowitego mułu mamy tylko nanometry. Element emocjonalny zdaje się całkowicie zawładnął tą częścią społeczeństwa, skutecznie eliminując racjonalne działania. Widać to dość dokładnie chociażby w wypowiedziach i używanym słownictwie, które wywołuje samo z siebie rosnące podniecenie w samych wypowiadających. Możliwość „świntuszenia” w słowach, i to publicznie, połączona z niekryjącymi emocji zachowaniami skrajnymi wskazuje jednoznacznie na emocjonalne podejście, w którym żadna racjonalna debata nie ma i nie może mieć miejsca. Wielu dziwi zmienność w postulatach zgłaszanych przez M. Lempart et consortes. Lecz w tak zarysowanych podstawach nie jest to niczym dziwnym. Gdy emocje biorą górę, demony fruwają na potęgę. A jednak mam nieodparte wrażenie, że w tym szaleństwie jest jakaś metoda.
47/2020 (1321) 2020-11-18
Trochę podrosła moja duma narodowa, gdy posłyszałem reakcje przedstawicieli partii opozycyjnych na ewentualne zwycięstwo w amerykańskiej elekcji Joe Bidena.

Otóż ni mniej, ni więcej oświadczali oni jak jeden mąż, iż zasadniczym powodem, dla którego ma on zasiąść w fotelu w Owalnym Gabinecie, jest wsparcie dla „demokratycznej opozycji” w naszym kraju i doprowadzenie do przejęcia przez nią władzy. Przyjmując zatem, że to społeczeństwo USA dokonało wyboru, trzeba stwierdzić, że gremialnie i tłumnie zagłosowało ono za… powrotem Borysa Budki et consortes do władzy w Polsce. Taką potęgę stanowi Polska, że cały świat jest w ostateczności zainteresowany jej losami wewnętrznymi. Idąc tym tropem, należałoby stwierdzić, że najbliższe konklawe, a przynajmniej sobór powszechny Kościoła, w całości opowie się za powrotem KO do władzy (może nawet ustanowiony będzie nowy dogmat w Kościele rzymskokatolickim), a gdyby na horyzoncie pojawiły się latające spodki, to zapewne tylko po to, by wyrazić swoje najszczersze przekonanie, iż dzieje galaktyk i wszechświata uzależnione są od powrotu do władzy opozycji polskiej.
46/2020 (1320) 2020-11-11
Każda rewolucja, nawet ta kieszonkowa, ma to do siebie, że przypomina wrzucenie granatu do szamba. Efekt wizualny i zapach cokolwiek nie przypominają perfumy, którą winien pachnieć nowy wspaniały świat, a wszystko wokół jest raczej obryzgane i skażone. Dlatego pierwszym zadaniem porewolucyjnym jest posprzątanie.

Nawet jeśli ma ono być tylko zbieraniem trupów, jest to działanie konieczne, by oczyścić naturalny charakter ziemi, na której mają mieszkać pozostali przy życiu. To, czego doświadczamy dzisiaj w naszej ojczyźnie, ma wszelkie znamiona rewolucji. Że sterowanej, to już inna sprawa. Zbyt wiele mamy „zbiegów okoliczności”, by można było sądzić, iż jest to „spontaniczny odruch” społeczeństwa. Atak przygotowany był bardzo precyzyjnie, a fakt wiodącej roli pewnych koncernów medialnych oraz fundacji powiązanych z G. Sorosem wskazuje jednoznacznie na celowy i wycyzelowany metodycznie charakter tejże batalii. Inną sprawą jest to, iż wykorzystanie do konstruowania społecznego „niezadowolenia” materiałów z teczek dawnej ubecji, niestety często zawierających prawdziwe informacje na temat skłonności czy przewin ludzi Kościoła, pokazuje słabość tejże instytucji w kwestii umiejętności samooczyszczenia i rozliczenia się z przeszłością.
45/2020 (1319) 2020-11-04
Zakładam, że starszym czytelnikom termin „picipolo” jest cokolwiek znany. Młodszych informuję, że w dawnych czasach, a przynajmniej w tych, których własną pamięcią nie ogarniają (jednakże trochę bliżej nas niż epoka wyginięcia dinozaurów), termin ten oznaczał każdą grę, której reguły były nie do końca znane graczom lub co najmniej płynne i zmienne w czasie całej rozgrywki.

„Grać w picipolo” i „robić kogoś w bambuko” miały znaczenie dość zbliżone. Ostatecznie jednak największymi przegranymi byli ludzie, którzy obstawiali zwycięzcę w danej rozgrywce. O ile nic nie tracili, gdy stawką była tylko zabawa, o tyle trudniejsze stawało się obstawianie kwot finansowych, gdyż wynik do końca nie był znany, a prognoz nie dało się na niczym oprzeć. Widz więc był najbardziej poszkodowany, podczas gdy gracze raczej nie. Coś podobnego widać w dzisiejszej rozgrywce politycznej w Polsce, ale nie tylko. Idiotyzm obecnej sytuacji oddają chociażby organizowane ponoć „oddolnie” protesty w sprawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Otóż ich „organizatorzy” sami nazywają je „czarnymi marszami”, a kolor ten jest dominujący w szeregach manifestantów.
44/2020 (1318) 2020-10-28
Sytuacja jest poważna. To, co od tygodnia dokonuje się na polskich ulicach, nie jest tylko przejściową perturbacją, która po pewnym czasie zaniknie lub stępieje, jak wcześniejsze protesty w sprawie tzw. wolnych sądów.

O ile bowiem tamte protesty dotyczyły strukturalnej konstrukcji państwa polskiego i obrony nawarstwiającego się na niej od lat kilkudziesięciu nowotworu mafii korporacyjnej, o tyle dzisiejsze kryterium uliczne dotyka tworzonej przez tysiąclecie tkanki kulturowej narodu. Przy czym przez słowo naród nie rozumiem li tylko biologicznie jako połączoną grupę ludzi, lecz - tak jak Arystoteles i Tomasz z Akwinu - ludzi złączonych jedną tożsamością kulturową. Przez ostatnie 30 lat poddawany żmudnej „terapii przekształcającej” w ramach działalności GazWyb i jej przybudówek okazał się silniejszy, więc dzisiaj sięgnięto po ostrą operację, nie przy pomocy skalpela i narkozy, ale siekiery i łomu. Zdawało się, iż polska tożsamość, ogłuszona po smoleńskiej katastrofie, już się nie podniesie, ale wobec jej żywotności ruszono z ostatecznym rozwiązaniem. Rozwiązanie to dotyczy całokształtu naszego państwa.
43/2020 (1317) 2020-10-21
Sytuacja epidemiczna w naszym kraju, jak zresztą na całym świecie, a zwłaszcza Starym Kontynencie, przyspiesza. Nie jest więc dziwną rzeczą, chociaż w sferze planowania i programowania społeczeństw wydaje się to dziwne, że działania rządzących w tej czy innej stronie Europy zaczynają przypominać chaotyczne łapanie powietrza przez wyciągniętą z wody rybę.

Co więcej - to, co się dzieje, staje się łakomym kąskiem dla wszystkich opozycji we wszystkich krajach. Nie jesteśmy w tym oryginalni. Choć bowiem na co dzień żyjemy naszą krajową sytuacją, to nie można stwierdzić, że tylko u nas tak się rzeczy mają. Trudno wypowiedzieć się autorytatywnie, czy podejmowane przez rządzących działania są skuteczne czy też nie. Ekspertów ci u nas dostatek, szczególnie tych internetowych, co to nie biorąc za nic odpowiedzialności, pakują w głowy przekonanie, iż są jedynymi prawdziwymi znawcami tematu. Ich zagęszczenie na jednym metrze kwadratowym wirtualnej rzeczywistości sprawia, że największym problemem dzisiaj staje się… głupota. A jej skutki mogą okazać się o wiele dalej idące aniżeli epidemia tego czy innego wirusa.
42/2020 (1316) 2020-10-14
Tytuł felietonu brzmi cokolwiek prowokacyjnie. Zapewne będzie odebrany w kontekście ostatniej encykliki papieża Franciszka, a w dalszej perspektywie całej jego działalności. Nie do końca to jest moim zamierzeniem.

Przeczytałem „Fratelli tutti” i przyznam się do mieszanych uczuć względem tego dokumentu. Być może przyjdzie jeszcze czas na odniesienie się to zawartych w nim tez. Ale jeszcze nie teraz. Kreślone przeze mnie dzisiaj słowa odnoszą się raczej do pewnych publicznych reakcji co bardziej krewkich lub charyzmatycznych osób, które wyrażają swoje „przywiązanie” do osoby następcy św. Piotra, odsądzając od czci i wiary wszystkich, których mają krytyczne spojrzenie… na ich tezy. Tak właśnie, na ich tezy, a nie na twierdzenia samego papieża. Gwałtowność i emocjonalność ich reakcji na krytykę prezentowanej przez nie wizji świata wskazuje dość jasno, iż nie tyle „wierność” jest motorem ich działania, ile raczej urażona duma lub też „święte przekonanie o słuszności własnej drogi”. Umiejętność podjęcia dyskusji z oponentami jest wyrazem dojrzałości intelektualnej i rzetelności w formułowaniu tez. Natomiast automatyczne „kasowanie” wszystkich, którzy mają inne zdanie, wskazuje raczej na poszukiwanie klakierów pośród słuchaczy, niż na żmudne, choć najbardziej wartościowe, poszukiwanie prawdy.
41/2020 (1315) 2020-10-07
Rzuciłem monetą. Dosłownie. Miałem do wyboru napisać felieton o nowej encyklice papieskiej lub o zamieszaniu wokół sposobu udzielania Komunii św. Los chciał, bym zajął się tym drugim.

Cóż, przesłanie nowego papieskiego dokumentu poczeka do następnego tygodnia. Być może po lawinie peanów oraz klątw przyjdzie czas na rzetelne i spokojne odczytanie przesłania papieża Franciszka. Fajnie będzie popatrzeć sobie, kto kogo lub co cytuje bądź kopiuje (bez podania źródła). Naszą wewnątrzkościelną rzeczywistość rozpaliła do czerwoności ostatnia akcja związana z negacją jednego ze sposobów przyjmowania Komunii św., a mianowicie tzw. na rękę (przez wielbicieli pewnego portalu nazywana Handkommunion). Po obu stronach barykad zagrzmiały działa, zaczęła się wojna pozycyjna na całej linii frontu. Do dyskusji włączyła się również jedna z komisji Episkopatu Polski, wydając stosowny komunikat, który do toczonego sporu ma się tak, jak kwiatek do kożucha. Ów dokument bowiem przypomina, że zwyczajną i ogólnie przyjętą w Polsce formą przyjmowania Komunii św. jest przyjmowanie do ust, ale przyjmowanie na rękę nie nosi znamion profanacji i jest również dopuszczalne.