Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Autostrada do piekła

Mark Twain twierdził, iż istnieją trzy rodzaje kłamstwa: kłamstwo, bezczelne kłamstwo i statystyka. Co ciekawe, ta ostatnia w jego czasach zdawała się być dopiero w powijakach i nikt raczej nie wróżył jej zbyt świetlanej przyszłości, zwłaszcza w mediach.

Mania procentowych zestawień mniemań ludzkich przeraża dzisiaj normalnie myślących ludzi. Bo czyż nawet powtarzane przez miliony kłamstwo oznaczać będzie prawdę? Warto przypomnieć sobie chociażby doskonałą baśń J.Ch. Andersena pt. Nowe szaty cesarza, by zrozumieć, iż końcem - nawet milionami ust wypowiedzianego - kłamstwa nie jest zbrodnia czy tragedia, ale przede wszystkim śmieszność tych, którzy je powielają swoimi słowami.

Choć oczywiście te dwie wcześniej wspomniane możliwości również przerażają. Znamiennym dla dzisiejszego świata jest wykorzystywanie wspomnianej statystyki. Poddawanie wszystkiego pod osąd społeczny prowadzi do zdumiewającej sytuacji, w której od prawdy ważniejsze jest przekonanie społeczne. Prawdziwość nawet tez naukowych ma mniejszą wagę niż mniemania większości populacji danego terenu. Kto wie, czy to właśnie w przyszłości nie będzie uznane za największą tragedię naszych czasów.

Prawda w masce

Często powtarzanym sloganem jest stwierdzenie, że w każdym kłamstwie jest ziarno prawdy. Cóż, wystarczy przypomnieć sobie informacje znanego z dowcipów radia Erewań, by zrozumieć wadliwość tego sloganu. A nawet jeśli uznać ten frazes za przynajmniej prawdopodobny, to nie sposób nie zauważyć, iż owa prawda nie jest w stanie przebić się przez maskę kłamstwa spoczywającą na jej twarzy. Przyjrzyjmy się pewnemu przykładowi. W ostatnim tygodniu media światowe (w tym także i większość polskich) za największą tragedię uznały dekret prezydenta Trumpa, wstrzymujący możliwość przybywania do Stanów Zjednoczonych imigrantów z niektórych krajów Bliskiego Wschodu. W oparach frazesów o prawach ludzkich i nieczułości politycznej, które spowijały wypociny dziennikarskie, większość z nas zdawała się wierzyć w iście zbrodniczy wizerunek obecnego prezydenta USA. Doszło nawet do sytuacji wręcz kuriozalnej, a mianowicie do podpisania przez ponad 900 pracowników Departamentu Stanu (odpowiednik polskiego MSZ) petycji o odwołanie owego dekretu. Kuriozum tej sytuacji tkwi w tym, że nikt nie zauważył czasowości tegoż dekretu w odniesieniu do większości wymienionych w nim krajów. Prezydent Stanów Zjednoczonych po prostu wstrzymał przyjmowanie imigrantów, aby zbadać, na ile owa rzeka naznaczonych cierpieniem ludzi jest zainfekowana przez możliwych terrorystów z ISIS, a w następstwie tego podjąć działania prewencyjne w celu ochrony własnego kraju. Odpowiednim służbom dał trzy miesiące na zdanie raportu i przedstawienie wniosków. Co ciekawe, podobne działania w przeszłości podejmował również laureat pokojowego Nobla (otrzymanego za dobre chęci) – Barack Obama, tylko że jakoś o tym nie słyszymy w mediach. O ile społeczeństwo, zwiedzione syrenimi śpiewami mediów, może rozbijać się o skały półprawd, o tyle pracownicy wspomnianego departamentu powinni mieć na tyle rozwiniętą zdolność używania rozumu i rozeznanie w sytuacji, żeby głupot nie wypisywać. Swoją drogą, oglądając obrazki telewizyjne z demonstracji przed lotnikiem J.F. Kennedy’ego w Nowym Jorku, nie mogłem powstrzymać się od porównań z innym obrazem, pochodzącym z filmu „Dzień Niepodległości”, gdy mieszkańcy miast amerykańskich na dachach drapaczy chmur witali statki kosmitów, a potem ginęli, gdy serdecznie przez nich witani obcy odpalili swoją broń. Oto skutek zamiany rozumu na przekonania.

Zaleta kłamców – wyobraźnia (?)

W niektórych przypadkach jednak pojawieniu się kłamstwa w przestrzeni publicznej może towarzyszyć proste obrzydzenie. Mamy wówczas do czynienia z bezczelnym kłamstwem. Na kanwie ekspertyzy grafologicznej dokumentów wydobytych z szafy Kiszczaka od wtorkowego południa zdążono powiedzieć już wiele słów. Niestety, większość z nich napawa właśnie obrzydzeniem. Oskarżanie chociażby nieżyjącej już Anny Walentynowicz i wielu innych o spowodowanie podpisania przez byłego prezydenta dokumentów współpracy jest takim właśnie wzbudzającym obrzydzenie kłamstwem. Pomijając jednak ten ewidentny przykład, nie sposób przejść do porządku dziennego nad stwierdzeniami pewnej części polityków, którzy dzisiaj już spokojnie potwierdzają swoją wiedzę na temat tego czasu w życiu Lecha Wałęsy, choć wcześniej oczy zdolni byli wydrapać tym wszystkim, którzy o nim wspominali. Oczywiście pomijam agresywnych i pieniących się wściekłością niektórych entomologów. Chodzi o raczej poważnych ludzi. Ich dzisiejsze wypowiedzi mają znamiona nie tyle dążenia do prawdy, ile raczej ochrony własnej wstydliwej części ciała. W całej bowiem sprawie nie jest istotnym ów element współpracy. W końcu i w żywotach najbliższych Panu Jezusowi niejedno możemy znaleźć. Istotnym jest co innego: jaki wpływ na naszą rzeczywistość postkomunistyczną miał ten fakt oraz dlaczego po raz kolejny starano się utrzymać społeczeństwo w nieświadomości. Mówienie o niszczeniu autorytetów jest o tyle nie na miejscu, iż wskazuje na ich instrumentalne traktowanie w dziele inżynierii społecznej. Największym jednak obrzydzeniem napawa porównywanie byłego prezydenta chociażby do Inki. Dlaczego? A choćby dlatego, że ta młoda dziewczyna zamiast wczasowych pobytów na Florydzie otrzymała kulę od plutonu egzekucyjnego. To obrzydliwe porównanie nie jest grą wyobraźni jakiegoś felietonisty czy geniusza gry w totolotka. To potwarz i profanacja Danuty Siedzikówny i innych niewahających się złożyć życie za ojczyznę.

Grzech założycielski

Pierwszym działaniem diabła względem budzącej się do życia ludzkości było właśnie kłamstwo. I od tamtego dnia brukuje ono nieustannie autostradę do piekła. Niezależnie od tego, jak je tłumaczymy, zawsze ma walor podstawowego grzechu ludzkości. Cel nigdy nie może uświęcać środków. W dobie jednak medializmu trudno jest utrzymać się w prawdzie. I właśnie dzisiaj, jak nigdy dotąd, naglącą jawi się potrzeba postawy sokratejskiej, która w imię prawdy nakazuje wziąć do ręki puchar z cykutą, by tylko prawdy nie skazić. A do tego potrzeba zwykłej odwagi. Te dwie tworzą prawdziwe ludzkie oblicze. I dlatego należy w życiu społeczny, ale i w osobistym, odrzucić kalkulowanie doraźnych zysków i strat, a wziąć się porządnie za życie prawdziwe. Bo kłamstwo jest jak tani buchalter, spisujący na skrawku papieru tymczasowe zwycięstwa. Prawda ma to do siebie, że z pustymi kieszeniami dumnie podnosi wzrok ku trwałemu szczęściu.

Ks. Jacek Świątek