Awantura o chodnik
Aż dziw bierze, żeby tyle biedy o jeden głupi dywan…
– Jaki tam dywan?! – prostuje syn kawaler. – Chodnik. Taki sznurkowy. Kawałek szmaty wyrzuconej z sieni.
– Tyle biedy – powtarza pani Jadwiga. – Nawet Msza była w intencji zgody. Wszystko na nic. I strzyżony chciałam dać w zamian. Na rynku dogadałam, że w 2 miesiące spłacę. Ale pani napisze? Ja dla nikogo nie chcę źle – usprawiedliwia chęć wypowiedzenia się. – Tylko żeby ludzie w zawziętość nie brnęli. Żeby więcej rozumu mieli. Latem męża chowałam. A choć przez płot żyjemy, na wyprowadzenie nie wyszli. Tej znieczulicy i grobowa deska nie przemoże – wyrokuje z nieukrywanym cierpieniem.
Czyste sumienie
Poznałyśmy się niby to przypadkiem. Niby. Bo oczekiwanie przed lekarskim gabinetem pani Jadwiga poczytuje za przeznaczenie. ...
Agnieszka Warecka