Bach przeciw Chrystusowi?!
– Nie to co u nas, prawda? – starałem się odpowiedzieć ironicznie, ale tego na szczęście (?!) nie zauważyła.
– No właśnie! To było kapitalne przeżycie: na plakatach przeczytałam, że w jednej z paryskich świątyń odbędzie się koncert muzyki organowej Bacha. Konferansjerami byli proboszcz i wikary. Wspaniały instrument, świetnie zagrany koncert, niebiańska muzyka odbijająca się od sklepienia kościoła, no po prostu klimat, nastrój niepowtarzalny, ogromne przeżycie.
– I tak rzeczywiście wszystko było super? – dopytywałem trochę niedowierzająco.
Pani krótko zastanowiła się i – po chwili jakby wahania – odpowiedziała:
– Nie, no jedna rzecz bardzo mnie uderzyła…
– Co mianowicie? – uparcie dążyłem do uzyskania odpowiedzi, bo widziałem, że kobieta coś kręci i według mojego rozeznania nie ma zbytniej ochoty do wyjawienia całej prawdy. Po chwili milczenia odetchnęła głęboko i powiedziała:
– Po koncercie proboszcz ogłosił, że będzie jeszcze taka krótka Msza św. i kto chce, to może naturalnie w niej uczestniczyć… I wtedy zobaczyłam, jak ten tłum melomanów błyskawicznie wstaje i szybkim krokiem ewakuuje się ze świątyni. Na Eucharystii zostało zaledwie kilka czy kilkanaście osób i wtedy zrobiło mi się bardzo smutno. Nastrój prysł.
Problem laicyzacji współczesnej Europy jest faktem znanym i dość dokładnie opisanym. Kwestia ewangelizacji postchrześcijańskich społeczeństw stanowi istotne wyzwanie dla Kościoła i również jej potrzeba nie ulega wątpliwości. Te budzą się jednak podczas analizy niektórych działań oraz inicjatyw mających zachęcić niepraktykujących do powrotu do wspólnoty parafialnej. Nie mam nic przeciwko organizowaniu w kościołach koncertów muzyki organowej, najczęściej przecież sakralnej, ale zdecydowanie występuję przeciw laicyzacji sfery sacrum. Mamienie się nadzieją, że dzięki koncertowi, choćby najbardziej atrakcyjnemu, wzrośnie liczba wiernych, wydaje się czczą i mglistą ułudą. Świątynia bowiem to nie sala koncertowa ani galeria rzeźb i obrazów, ale przestrzeń i miejsce, w którym urzeczywistnia się liturgia oraz dokonuje się spotkanie człowieka z Bogiem. Głoszenie Ewangelii to zupełnie inna jakość przekazu niż prosty komunikat o repertuarze koncertu muzyki organowej. Może za dużo w nas obawy o to, czy Ewangelia o Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym jest do przyjęcia i zaakceptowania przez współczesny świat i dzisiejszą ludzkość. Ale tak zawsze – od czasów starożytnych – było, że Dobra Nowina wywoływała skrajnie różne reakcje: przyjmowano ją lub odrzucano albo traktowano obojętnie. Kultura może stanowić sposób preewangelizacji, nie zastąpi jednak jednoznacznego, wyraźnego głoszenia Ewangelii i mówienia prawdy o Bogu, człowieku i o świecie.
Grzegorz Łęcicki