Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Będę swoją grał piosenkę

Nie powinno rozpoczynać się felietonu od narzekania na własny los. Jest w tym element autopromocji, którego autor oceniający współczesne mu wydarzenia powinien unikać, jak diabeł święconej wody. Ale skoro ma szansę się to dobrze wpisać w dalszą część tekstu, to może i warto.

Każdy felietonista doświadczył w swojej karierze pisarskiej momentu, w którym zmierzyć musiał się z atakiem ze strony przyjaciół. Ten atak najczęściej jest wynikiem całkowitego niezrozumienia sztuki felietonistycznej. Opisując nawet konkretne wydarzenia, wznosi się on na poziom delikatnie wyższy niż to, co jest kanwą jego tekstu, i chce najczęściej na bazie jakiegoś konkretu wskazać ważniejszą, choć ogólniejszą przyczynę zdarzeń bieżących.

I tu może się pojawić wspomniany przeze mnie wyżej atak. Ktoś bowiem ze znajomych natychmiast odniesie tekst do siebie i, nie bacząc na zasady czytania ze zrozumieniem, obrazi się do końca świata i o jeden dzień dłużej na twórcę. Na nic zdadzą się tłumaczenia, że przecież nie było żadnego odniesienia personalnego, a przytoczone przykłady dotyczą przeciwległego krańca Polski lub drugiej półkuli globu. Cóż, takie ryzyko wpisane jest w pracę felietonistyczną. Dotychczasowa podstawa programowa, choć kładła pewien nacisk na czytanie ze zrozumieniem, niestety w tym temacie niezbyt kształciła młode pokolenie. Lecz problem ten dotyczy także i osób starszych, szczególnie na średnim szczeblu urzędniczym. Felietoniście pozostaje więc tylko zacisnąć zęby i przeboleć stratę tego czy innego znajomego. Czytanie ze zrozumienie przydaje się jednak nie tylko w takiej sytuacji.

Rzym płonie, a błazen na lutni przygrywa

Oglądałem niedawno relację z gali rozdania nagród filmowych „Orły 2017”. Większość aktorek występowała z przypiętym do kreacji znaczkiem – umieszczonym na czarnym tle napisem: „Girls Just Wanna Have Fun – Damental Human Rights”. Było to hasło tegorocznych marszów aktywistek feministycznych na całym świecie, do których zresztą w warstwie słownej nawiązywały kobiety wręczające nagrody. Pierwsza część tego hasła stanowiła tytuł i cytat z jednej piosenki Cyndi Lauper. Nie wchodząc zbyt daleko w historię tego tekstu, dzisiaj uważanego za swoisty hymn aktywistek feministycznych, można powiedzieć tylko, że sama autorka stwierdziła w wielu wywiadach, iż jest on reakcją na to, co wydarzyło się w jej prywatnym życiu, a szczególnie na konflikt pomiędzy nią i ojczymem, związany z molestowaniem seksualnym. Aktyw feministyczny natychmiast dostrzegł w tekście słowa, które jak ulał zdawały się pasować do postulatów przezeń prezentowanych, a szczególnie słowa: „Some boys take a beautiful girl and hide her away from the rest of the world. I wanna be the one to walk in the sun”, co w wolnym tłumaczeniu można oddać: „Niektórzy chłopcy zabierają ładne dziewczyny i ukrywają je przed resztą świata. Chcę być jedną, która spaceruje w słońcu”. Niby nic, ale w dzisiejszych protestach „obrończyń praw kobiet” używane są do promocji takich „praw”, jak sterylizacja kobiet, aborcja na życzenie czy też wprowadzania na siłę parytetów płci we wszystkich dziedzinach życiowych. Z tym ostatnim postulatem mam pewien problem, bo nie wiem, jak możliwe jest wprowadzenie go chociażby w dziedzinie medycyny i podziału środków na leczenie chorób prostaty. Chcąc zadość uczynić paniom aktywistkom, należałoby połowę środków na leczenie tych przypadłości przeznaczyć dla… kobiet. Skoro wszystkie dziedziny życia, to wszystkie. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach tego spełniać nie będzie, ale w dzisiejszym świecie jakoś nie mam co do tego pewności. Wydaje się, że sprawa jest jeszcze ciekawsza, jeśli prześledzi się zarówno tekst piosenki, jak i wypowiedzi samej artystki.

Dowód niezbity, że czarne jest białe

Cyndi Lauper w jednym z wywiadów przyznała, że piosenka ta jest swoistym hymnem, mającym na celu napiętnowanie wszelkich przejawów dyskryminacji, szczególnie kobiet, w dzisiejszym świecie. Ma stanowić element marszu, którego celem jest przebudowanie mentalności ludzi, aby nastała „pełna równość”. I tutaj pojawia się pewien problem. W swojej piosence artystka wspomina rozmowę z matką i ojcem, którzy stawiają jej proste rodzicielskie pytania: „Kiedy zaczniesz żyć poprawnie?” oraz „Co chcesz zrobić ze swoim życiem?”. Pytania te zostają wyśmiane, ponieważ celem, i to chyba jedynym, bohaterki songu jest dobra zabawa po godzinach pracy. Biorąc pod uwagę całość tekstu, nie trudno dostrzec, o jaką zabawę chodzi. Mimo że Cyndi Lauper odżegnywała się od skojarzeń seksualnych, to jednak na to zwracały uwagę m.in. środowiska feministyczne. Doskonale to także współgrało z wymienionymi wyżej „prawami kobiet”. Po prostu wydaje się, że kultura i natura pozwala mężczyznom współżyć z kobietami bez żadnych konsekwencji, natomiast już biologia kobiecego organizmu i zachowania kulturowe tego paniom zabraniają. I dlatego „kobiety chcą się tylko bawić”. Cóż, osobiście jestem zdania, że jeśli nawet zgodzimy się z tą diagnozą, to działanie powinno być cokolwiek inne. Jeśli rzeczywiście wszyscy panowie jak króliki korzystają ze swoich zdolności prokreacyjnych, to działania podejmowane dla zrównania kobiet z mężczyznami powinny iść w kierunku takiej przebudowy kultury, iżby panowie umieli zapanować nad swoimi chuciami i poprzez opanowywanie własnego popędu seksualnego szanowali kobiety. Tymczasem proponowana przez feministki zmiana polega na deprawacji kobiet. Skoro mężczyźni nurzają się w błocie, to zróbmy wszystko, by kobiety także w owo bajoro wtłoczyć.

W gruzach miasta barbarzyńcy

Wspominając owe panie, które w czasie gali „Orłów 2017” wychodziły na scenę ze wspomnianą przypinką, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że cokolwiek nie doczytały lub też przeczytały tekst piosenki i manifesty feministek bez zrozumienia. Owszem, można powiedzieć, że identyfikują się tylko z częścią postulatów owych aktywistek, ale w końcu do partii komunistycznej nie zapisuje się człowiek tylko dlatego, że lubi kolor czerwony. Wchodząc do jakiejś organizacji, popiera się ją w całości. Niszczenie cywilizacji jest faktem. Tylko czy ci, którzy popierają wspomniane wyżej organizacje, są nowymi barbarzyńcami palącymi zastaną cywilizację, czy też oszalałymi z głupoty mieszkańcami Troi, rozbierającymi mury miasta, by wprowadzić doń zdradzieckiego konia. Jeśli tymi drugimi, to warto im przypomnieć, że wprowadzający zginęli tak samo, jak ci, którzy byli temu przeciwni. No, może jednak nie tak samo. Tamci mieli zgrozę w oczach, a ci – zadziwienie własną głupotą. Więc ja nadal będę swoją grał piosenkę.

Ks. Jacek Świątek