Rozmaitości
Będzie tylko lepiej

Będzie tylko lepiej

O 10 latach pracy mówi Magdalena Daniel, ordynator Oddziału Chirurgii i Traumatologii Dziecięcej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Siedlcach.

Oddziały chirurgii dziecięcej to rzadkość w polskich szpitalach?

Najbliższej, placówki, które posiadają takie oddziały, znajdują się w Warszawie, Lublinie i Białymstoku. Obszar naszego działania jest więc bardzo rozległy, bo jesteśmy jednym z nielicznych szpitali w regionie, mającym oddział chirurgii dziecięcej. Obsługujemy teren całego byłego województwa siedleckiego, które przecież obszarowo było jednym z największych w kraju.

Dlaczego leczenie dzieci na odrębnym oddziale jest tak ważne?

Ponieważ potrzeby i warunki funkcjonowania oddziału dla dzieci są zupełnie inne niż tego dla dorosłych. Mali pacjenci nie mogą być hospitalizowani z dorosłymi, bo wówczas nie może być zapewniona im odpowiednia opieka. Dodatkowo, oglądanie cierpiących, starszych ludzi, z pewnością nie wpływa pozytywnie na malucha. Wręcz przeciwnie. Poza tym chirurgia dziecięca to nie jest chirurgia pomniejszonego człowieka. Dzieci hospitalizuje się zupełnie inaczej, bo wymagają odrębnych metod leczenia ogólnego i operacyjnego. To bardzo istotne różnice. Chociaż niektóre jednostki chorobowe nazywają się tak samo, wymagają zupełnie innego postępowania w przypadku dorosłego, a innego – gdy chodzi o dziecko.

Kto zajmuje się małymi pacjentami?

Specjaliści chirurgii dziecięcej, którzy są wykształceni właśnie w tym kierunku, by leczyć dzieci ze schorzeniami chirurgicznymi. Na początku byłam jedynym specjalistą chirurgii dziecięcej, z czasem dołączyły 2 kolejne osoby z takim tytułem, a 2 jeszcze się kształcą. Kiedy nasza kadra się powiększy, będzie można realnie mówić o rozwoju oddziału, bo chcemy zrealizować wiele pomysłów. Obecnie prowadzimy leczenie wszystkimi nowoczesnymi metodami, którymi dysponuje współczesna medycyna. Mamy jeszcze sporo do zrobienia, ale ponieważ personel jest młody i pełen zapału, myślę, że będzie tylko lepiej.

A minusy pracy?

Jest ich niewiele, głównie te administracyjne. Przez 10 lat udało nam się przede wszystkim przetrwać. Najpierw było 25 lat walki o stworzenie oddziału. Po miesiącu pracy powstały kasy chorych, co utrudniło nam funkcjonowanie. Kiedy opanowaliśmy sytuację, powstał NFZ i pojawiły się nowe niedogodności. Jednak walczymy z tymi problemami administracyjnymi. Do rozwiązywania problemów chirurgicznych jesteśmy przygotowani. Jest to nasz zawód, a jednocześnie żywioł. Szkoda tylko, że u nas, tak jak w całym kraju, jest coraz mniej zapaleńców, którzy chcą kształcić się w tej pięknej, ale i bardzo trudnej specjalności.

Dziękuję za rozmowę.

JAG