Bez Niego nic nie miałoby sensu…
Po jej narodzinach rodzice usłyszeli od lekarzy diagnozę: dziecięce porażenie mózgowe, córka nie będzie chodzić, mówić, widzieć ani słyszeć. Do pracy nad Basią zabrały się aż dwie matki: biologiczna i Matka Boska. - Z opowiadań mamy wiem, że niedługo po moich narodzinach zawiozła mnie do Częstochowy i powierzyła Maryi. Matka Boża od początku miała swój wkład w moje życie i biorąc pod uwagę, jak niezwykłą jest orędowniczką, właściwie nie dziwi mnie, że zaczęły dziać się cuda - mówi B. Turek. Dziewczynka wkrótce zaczęła stawiać pierwsze kroki i składać słowa. - Rodzice zawieźli mnie do lekarzy, którzy powtarzali wcześniej, że nic ze mnie nie będzie. Zostałam nazwana ósmym cudem świata, a mama usłyszała, że to po prostu nie mogło się zdarzyć - opowiada. Niestety, tragiczna w skutkach operacja odebrała jej na dobre możliwość samodzielnego chodzenia. - Miałam sześć lat.
Dokuczały mi bardzo mocne przykurcze, napięcia, nie mogłam prostować nóg, co sprawiało mi duże problemy w chodzeniu. Operacja miała to zlikwidować. Wyszło dokładnie odwrotnie. Mówiąc najprościej, przecięto nie te mięśnie, które trzeba – wspomina Barbara. Dziś przyznaje, że jest niesprawna fizycznie w 85%. A 85% niepełnosprawności oznacza 100% zależności od drugiej osoby. Mimo wszystko, jak zaznacza, „poszła na całość”: wyprowadziła się z domu i postanowiła zacząć żyć na własny rachunek. Skończyła studia, została pedagogiem, a teraz pracuje jako coach. – Na co dzień pomagają mi przyjaciele. Od prawie dziesięciu lat, odkąd mieszkam sama, codziennie rano czekam na osobę, która do mnie przyjdzie i we wszystkim pomoże. Najpierw pomaga mi wstać z łóżka na wózek. Później jest toaleta. I najgorszy proces, którego nie lubię – muszę zdecydować, w co się ubrać. Chcę wyglądać dobrze. Potem jest śniadanie, obowiązkowo z dobrą kawą, którą oczywiście robi ktoś, kogo o to poproszę. ...
HAH