Bez podtekstów
Małżeństwo jej ze Staśkiem na najcieńszym z włosków zawisło. Zaś powodem rozpadu stadła upomnienie do zapłaty za zaległy telewizyjny & radiowy abonament. - Półtora tysiąca - jęczy Jadźka - i tylko siedem dni na uregulowanie. A Stasiek mówi, że to moja wina, bo to ja nie kazałam tego abonamentu płacić.
– To trzeba było – mówię – tak głupio się nie zarządzać.
I nie powiem – radość mnie zamiast spodziewanego pewnie przez Jadźkę smutku ogarnia, bo jakże to tak? Jak myśmy ze Zdziśkiem swoje opłaty niezależnie od natężenia oglądania telewizji uiszczali, to Jadźka się mądrzyła, żeśmy nieżyciowe frajery. No to niech teraz się za swoje ma!
Z drugiej strony – jak by nie patrzeć – kuzynka.
– To co ja ci – pytam z nieudawanym frasunkiem – teraz mogę pomóc?
– Tysiąc złotych chociaż mi dziś pożycz – domaga się szwagierka. – Święta przecież, dzieci przyjeżdżają, coś naszykować potrzeba. I jak to im powiedzieć?
– Po pierwsze – mówię – to nie musisz się zwierzać, a po drugie, nie ty jedna w takiej sytuacji jesteś.
– No – skwapliwie przytakuje Jadźka. – Co prawda, to prawda. I w płacz niemiłosierny uderza, pana premiera Tuska o swoje nieszczęście oskarżając.
– Pamiętasz – szlocha i nową kartkę rozkłada – jak w 2006 kazał abonamentu nie płacić, a w 2007 przekonywał, że to jest tylko „wyłudzanie pieniędzy od Polaków na rzecz budowania propagandowej machiny rządowej” albo że „abonament radiowo-telewizyjny jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi” i że dlatego „rząd będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji dla jego zniesienia”? Zaglądam Jadźce przez ramię i widzę, że solidnie się do wizyty u mnie przygotowała. A ona dalej pana premiera cytuje: „Nie wyobrażam sobie (…), aby (…) utrzymać ten niesprawiedliwy, a kosztowny system. (…) Mamy zbyt wiele informacji na temat nieracjonalnego wydawania pieniędzy publicznych, pieniędzy podatnika, jeśli chodzi o media publiczne”. I wyje jak wyjec jaki.
– Dobrze już – przerywam jej tyradę – pożyczę ci te tysiąc złotych, tylko mi już nie wyj.
Ale Jadźce nie słuchanie w głowie.
– A w 2008 zobacz: „nie spoczniemy dopóty, dopóki nie zmienimy tego wyjątkowo obłudnego systemu narzucania haraczu Polakom”. No i co ty na to?
– Przysięgał, jak sięgał. Jak dostał, zaprzestał – przypominam Jadźce porzekadło mojej babci, która tak ostrzegała mnie przed nieuczciwymi zalotnikami. – Nie musiałaś wierzyć w populistyczne hasła człowieka, który szedł po władzę.
– Ja mu naprawdę wierzyłam – niczym do grzesznej miłości przyznaje się Jadźka.
To mi się w tym momencie żal jej – że taka naiwna – zrobiło. Dalej to już tylko pozostało strawestowanie klasyka, że jaka dziura budżetowa, taki też i sposób jej łatania przez władze. A potem wręczyłam Jadźce obiecaną kwotę i pożyczyłam – wcale nie cynicznie – radosnych świąt. Czego i Państwu najserdeczniej – a bez żadnych podtekstów – życzę.
Anna Wolańska