Bezchmurne niebo
Jedno zdanie wplecione w ciąg innych może stać się przyczyną lub iskrą zapalną dla działań, których skutki są widoczne w dziejach człowieka przez długie lata. W 1936 r. prognoza pogody nadana przez Radio Ceuta w Maroku hiszpańskim, a zawierająca zdanie: „Nad całą Hiszpanią niebo jest bezchmurne”, stała się hasłem początku wojny domowej na Półwyspie Iberyjskim, a - jak twierdzą w większości historycy - stała się preludium II wojny światowej. Niewinność przekazu zakrywała dość dokładnie intencje wypowiadających go osób - do tego stopnia, że nikt ze słuchaczy nie domyślał się zawartego w nim komunikatu.
Dzisiaj doniesienia mediów podobnych do tamtego radia najczęściej przejmuje świat internetowy, czego dowodem jest niespotykana dotychczas skala komunikatów, stających się zapalnikiem do różnorakich działań terrorystycznych czy innych. Wykorzystywanie np. przez tzw. Państwo Islamskie przekazów internetowych jest tego najlepszym dowodem. Na słowa w tej przestrzeni trzeba zwracać więc dość baczną uwagę i dokonywać ich dokładnej analizy.
Nakarmić sieczką słów
Polską scenę polityczną w ostatnich dniach zdominował wpis internetowy, jakiego dokonał Donald Tusk w związku z drugą rocznicą powołania do życia rządu Beaty Szydło. Najczęstszą reakcją na wylewność „króla Europy” był zwykły śmiech. I nie ma co się dziwić, gdyż poziom argumentacji byłego polskiego premiera znajdował się na poziomie absurdu rodem z Monty Pythona. Wydaje się jednak, iż pozorna tylko aberracja Donalda Tuska stanowiła doskonałą zasłonę dymną dla dość zgrabnego przekazu informacyjnego, zawartego w tym wpisie. Osobiście uważam, że nie należy go bagatelizować. Przede wszystkim nie pojawia się on jako samodzielna jaskółka, ale należy do całego kontekstu informacji, które w ostatnim czasie pojawiają się w przestrzeni publicznej, a związanych nie tylko z polską rzeczywistością. Pierwszym i zasadniczym kontekstem wypowiedzi przewodniczącego Rady Europy jest realne napięcie pomiędzy podstawowymi graczami na europejskiej scenie politycznej, do których należy zaliczyć Niemcy, Rosję i Stany Zjednoczone. Efektem tegoż napięcia są podjęte przez administrację Donalda Trumpa decyzje o sprzedaży Polsce zarówno uzbrojenia, jak i podpisanie umów na dostawy gazu płynnego, co daje nam możliwość uniezależnienia się nie tylko od Rosji, ale także od Niemiec, a przy okazji umocnić się jako strategiczny partner USA w naszym wschodnioeuropejskim regionie. Kolejnym efektem tegoż napięcia jest, moim zdaniem, wzmożona aktywność zarówno wojsk separatystycznych, jak i „zielonych ludzików” w rejonie Ługańska. Choć tłumaczone to jest walkami wewnętrznymi w łonie samych separatystów, to jednak nie można w ocenie tych działań abstrahować od interesów samej Rosji. Podważanie więc pozycji polskiego rządu właśnie w tym momencie wydaje się być na rękę tym wszystkim, którzy poprzez destabilizację naszego regionu rozgrywają własne cele polityczne o zasięgu raczej międzynarodowym. Nie od dzisiaj wiadomo, że Donald Tusk dość łatwo realizuje zarówno życzenia mateczki Merkel, jak i działania „naszego człowieka w Moskwie”.
Wczoraj czerwone, dzisiaj złote są
Polska nie jest wyizolowanym terytorium, które istnieje bez historii i bez łączności ze światem zewnętrznym. Nie sposób twierdzić, iż wiele wydarzeń w naszym kraju swoją inspirację ma nie tyle w ideach kierujących wspaniałymi jednostkami, ile raczej w strukturach pozostawionych przez historię i przez wcześniejszych graczy politycznych. Przyglądając się działaniom podejmowanym w kontekście chociażby reformy sądownictwa, ale również wokół polskiej armii, nie sposób nie odnieść wrażenia, że najbardziej miarodajnym dla oceny tego, co się dzieje, jest słynny już aneks do raportu o Wojskowych Służbach Informacyjnych. Aneks, z którym już kilku lat, mimo szumnych zapowiedzi, nie może zapoznać się opinia publiczna. W różnych wypowiedziach polskich polityków w ostatnich dniach wrzód tego zatajenia daje o sobie znać. Jeden z ostatnich wywiadów ministra Macierewicza zawiera tego elementy, zwłaszcza gdy mowa jest o tzw. złotym funduszu, czyli Funduszu Przyspieszonego Rozwoju. Była to struktura szybkiego awansu oficerów Ludowego Wojska Polskiego, stworzona przez Wojciecha Jaruzelskiego w latach 80, dająca możliwość stworzenia w armii korpusu generalskiego charakteryzującego się przede wszystkim zdolnościami intelektualnymi i ślepą wiernością mocodawcom. Sam fakt, że powstanie tej organizacji Jaruzelski konsultował z władzami moskiewskimi, już stanowi dzwonek alarmowy.
Czytając stenogramy posiedzenia sejmowej komisji obrony z 2012 r., zauważyć można podaną w formie żartu informację ministra Siemoniaka, iż planuje on odtworzenie podobnej struktury w polskiej armii. I raczej na słowach nie skończył. Analiza chociażby kariery gen. Mieczysława Cieniucha po tragedii smoleńskiej zdaje się tego przykładem, a zwłaszcza dość gładkiego przechodzenia od zarządzania polską armią do służby dyplomatycznej na ważnej placówce zagranicznej, jaką jest ambasada w Turcji. Generał, zdobywający „wykształcenie wojskowe” w takich sławnych instytucjach, jak Wojskowa Akademia Wojsk Pancernych im. Marszałka Związku Radzieckiego R.J. Malinowskiego w Moskwie (1979-1982) czy Akademia Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w Moskwie (1990-1992), do września 2016 r. pełnił funkcję ambasadora w Ankarze.
Po twych plecach na szczyt
Istnienie nieformalnych struktur w łonie nie tylko armii, ale także administracji, sądownictwa i innych, posiadających strukturę układu towarzysko-korporacyjnego, to duże niebezpieczeństwo dla państwa, zwłaszcza istniejącego w konkretnym układzie geopolitycznym. Ich zwartość może stanowić doskonałą podstawę dla działań, które raczej nie są obliczone na pomyślność naszych obywateli. Działania te mogą zostać aktywowane jednym tylko zdaniem, jak miało to miejsce w Hiszpanii w 1936 r. Warto więc może przypomnieć sobie, że historia winna być nauczycielką życia i nie ignorować pozornie śmiesznych zachowań. Nawet jeśli jakieś słowo padnie z ust specjalisty od podawania marynarki przewodniczącemu Komisji Europejskiej.
Ks. Jacek Świątek