Komentarze
Biedna płeć

Biedna płeć

Dobry tytuł jest lokomotywą całego artykułu. Sprawia, że nie jesteśmy w stanie przewrócić kartki, zapominamy o bożym świecie i zatapiamy się w lekturze. Tym bardziej, kiedy to - jakby nie było - jedno krótkie zdanie powoduje, że nasz dotąd uporządkowany świat wywraca się do góry nogami.

Tak było w moim przypadku, kiedy to w jednym z dzienników przeczytałam, że „Mężczyźni mają gorzej”. I to nie tylko z tego powodu, że kondycja, nomen omen, silniejszej płci leży mi głęboko na sercu, ale dlatego, iż zaczęłam się zastanawiać, od kogo mają gorzej. Czyżby od kobiet? Okazało się, że to był trafny tok rozumowania. Ale nadal moja ciekawość nie została zaspokojona w temacie tego, w jakich sferach życia mężczyźni mogą mówić o podrzędnym traktowaniu. Bo chyba nie chcą popełnić zbiorowego harakiri z tego powodu, że więcej zarabiają, szybciej awansują, nikt w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej nie pyta ich o plany macierzyńskie, a termin „obowiązki domowe” w większości znają tylko z reklam proszku do prania czy płynu do zmywania naczyń.

W sukurs przyszły statystyki. To z nich wynika, że mężczyźni żyją krócej. Pewnie to i prawda. Ale nie zapominajmy, że, opierając się na tej dziedzinie nauki, mój sąsiad i jego pies mają statystycznie po 3 nogi, a utopić się można w jeziorze, które ma średnio pół metra głębokości. Kolejny argument na dyskryminację płci brzydkiej jest taki, że przedstawiciel męskiego rodu, jak w pewnej reklamie banku, musi zarabiać. A bezrobocie potencjalnego kandydata do ręki przekłada się na zmniejszenie szansy znalezienia partnerki. Może więc każdy zdrowy homo sapiens powinien zarabiać na siebie, bez względu na płeć? Oczywiście istnieją przedstawicielki płci pięknej, urodzone tylko po to, żeby leżeć i pachnieć. Ale są one w zdecydowanej mniejszości. Bo jestem pewna, że żadna z nas nie chciałaby prosić swojego męża o pieniądze na przysłowiowe waciki.

Mało kto zauważy też, że to sami mężczyźni są powodem dyskryminacji innych przedstawicieli płci brzydkiej. No bo co by było, gdyby potencjalny Kowalski przyznał się do tego, że nie interesuje się Formułą 1 czy piłką nożną, a najbardziej to by wolał siedzieć w domu i bawić dzieci? Czyżby najczęstszym gestem ze strony pobratymców nie byłoby pukanie się w czoło? Mężczyźni nie powinni narzekać również na to, że ich głowy zaprzątane są jakimiś domowymi sprawdzianami z majsterkowania. Kobiety, nie czekając na to, aby proces decyzyjny wszedł w fazę realizacji, same chwytają za młotek czy wałek do malowania. I nawet warunki atmosferyczne, których wpływ na samopoczucie potrafi niejednego mężczyznę zwalić z nóg i zwolnić z wszelkich podjętych wcześniej zobowiązań, nie stoją na przeszkodzie. A po owych pracach ręcznych kobiety potrafią czule rzucić się na szyję i zmysłowym głosem zapytać swojego mężczyznę, czy kupił marchewkę lub inne warzywo.

Są jednak umiejętności, którymi szczycą się matki Polki, a do których opanowania żaden facet się raczej nie kwapi. Bo któż lepiej od kobiety wykaże się talentem ekonomicznym, który przejawia się tym, że rodzinne dochody potrafią dodać, pomnożyć i podzielić, tak, aby starczyło na zapłacenie rachunków oraz bieżące wydatki? Albo też, który z panów chciałaby, zakasawszy rękawy, dzierżyć wałek w ręku, chociaż ma dobre wzorce w postaci broniących męskiego honoru niejakiego Makłowicza czy Pascala?

Zapewne owe postrzeganie obu płci leży w nas samych i pokutujących od lat stereotypach. A że świat nie lubi próżni, to i tak jeszcze nie raz wszystkie owe płciowe determinanty wywrócą się do góry nogami.

Kinga Ochnio