Komentarze
Bigos, Kiszony i Biesiada

Bigos, Kiszony i Biesiada

Kilka lat temu przeprowadzono wśród obcokrajowców ankietę, w której zamieszczono najróżniejsze polskie słowa i poproszono by wskazali one te, które ich zdaniem oznaczają w naszym rodzimym języku słowo „miłość”.

Większość głosów otrzymał wyraz „cielęcina”. Jak widać Polska cudzoziemcom kojarzy się nie tylko ze szlachetnymi chmielowymi trunkami i pięknymi kobietami o zniewalającej nadwiślańskiej urodzie, ale również z dobrym mięsem.

Pokutujący za granicą stereotyp Polaka, który z imprezy odjeżdża zawsze cudzym samochodem, uwielbia na każdym kroku podkreślać swoją solidarność z Lechem Wałęsą i po 3-miesięcznym pobycie w Stanach potrafi już tylko liczyć w inchach, jest jak najbardziej aktualny. Jednak nie taki diabeł straszny, jak go malują – mawiali nasi przodkowie. Myślicie, że tylko takim Czechom udało się podbić inny kontynent, bo ich ziemia wydała na świat Ondrieja Varchola? Nic bardziej mylnego. Polacy nie gęsi – własne jadło mają. Zaraz – wykrzykniecie – jakie jedzenie? Odpowiedź jest prosta – dobre, bo Polskie, i w dodatku z reklamy promującej nasz kraj.

Oto drużyna piłkarska złożona z samych najsłynniejszych eksportowych produktów made in Poland. Skład tej jedenastki został ustalony w konkursie promocyjnym „Pochwalmy się Polską”, organizowanym przez Polską Organizację Turystyczną. Tym oto sposobem wybraliśmy najbardziej swojskie produkty, miejsca i określenia, które w aurze naszych piłkarskich sukcesów tworzą dość wybuchową – nie tylko ze względów gastrologicznych – mieszankę.

Na bramce ustawiliśmy Gościnnego, gdyż tak według wyników ankiety postrzegają nas cudzoziemcy. Z numerem 2 uplasował się rodzimy Bigos, czyli danie zrobione ze wszystkiego. Ciupaga to magiczna 3 – wiadomo, my, górale, mamy we krwi szaleństwo, a turyści na krupówkach lubią się poczuć jak prawdziwi mieszkańcy wsi i dumnie spacerują w szpileczkach, podpierając się drewnianym kijkiem. 4 to niesamowity smok Wawelski, który zieje ogniem w momencie wysłania sms-a. Numerem 5 zaś jest niesamowity Żurek (czy wyobrażacie sobie święta bez tego szarego specjału, w którym pływa jajko?). Kościół Mariacki został okrzyknięty numerem 6 – Iwo Odrowąż, fundator tego miejsca, na pewno jest z siebie dumny. Na miejscu 7 mamy nasz ulubiony dodatek do wszelkiego rodzaju trunków – Kiszony, najlepszą zagryzkę ze wszystkich. 8 to długaśny Warkocz naszych rodzimych obywatelek (choć teraz również i obywateli). 9 to słynna polska Biesiada, która zaczyna się w piątek po pracy, a kończy w sobotę wieczorem. 10 to zdecydowanie Schabowy, specjał barów mlecznych. A 11 to nic innego niż szaleńcy zimowy Kulig.

Reklama zyskuje powoli miano kolejnej nieudanej inwestycji finansowej z końcówką .pl. Cudzoziemcy na pytanie, czy wiedzą, co to jest harnasin, ćwikła, a nawet kierpeć – spoglądają po sobie nerwowym wzrokiem i proszą o drobną lingwistyczną podpowiedź. Z najnowszego spotu reklamowego można wywnioskować więc jedno: że Polskę reklamują produkty i określenia, które nie są znane naszym rodakom, a co dopiero turystom przyjeżdżającym z dalekich krajów. Pewien Anglik, zapytany o to, czy wie, co to jest „ćwikła”, odpowiedział rozbrajająco, że nie wie i go to w sumie nie obchodzi, bo przyjechał tutaj po wódkę i papierosy. Cóż, może zamiast przedstawiać Polskę jako kraj grzańców, karkówki czy golonki, czas postawić na Janosika, który zza światów pogoni siekierką pomysłodawców tej jakże nowatorskiej akcji.

Olga Guzenda