Historia
Biskup Przeździecki wobec bolszewickiego najazdu

Biskup Przeździecki wobec bolszewickiego najazdu

24 września 1918 r. papież Benedykt XV wskrzesił diecezję podlaską, a biskupem mianował 45-letniego ks. Henryka Przeździeckiego. Nowy biskup objął rządy diecezją w bardzo trudnych czasach tuż po zakończeniu I wojny światowej.

Jeszcze trudniejsze czasy dla diecezji i jej biskupa nadeszły latem 1920 r., gdy nad Polską zawisła groźba bolszewickiego najazdu. Biskup Przeździecki zdawał sobie sprawę z zagrożeń, które nieśli ze sobą bolszewicy. W obliczu ich ofensywy 2 lipca 1920 r. polecił, aby proboszczowie w najbliższą niedzielę: przeczytali z ambon list biskupów polskich do narodu, odezwy Wodza i Rady Obrony Państwa do narodu, poinformowali chętnych do wstąpienia do Armii Ochotniczej, gdzie znajdują się najbliższe punkty werbunkowe, odprawiali uroczyste nabożeństwa dla ochotników wychodzących z parafii i procesjonalnie odprowadzali ich do pierwszego krzyża za wsią parafialną, współpracowali ze wszystkimi władzami państwowymi nad utrzymaniem ładu i porządku. Wydał także w 200 tys. egzemplarzy odezwę do wiernych diecezji podlaskiej, w której apelował o zaciąganie się do Wojska Polskiego, oraz kilka listów pasterskich.

W liście z 2 lipca 1920 r. czytamy m.in.: „Żołnierze nasi nie szczędzą krwi własnej, hojnie się szafują, wiedzą bowiem, jak strasznym wrogiem dla Polski są hordy bolszewickie. Hordy te wyparły się Boga. (…) Ze świątyń domy rozpusty czynią. Nie tylko bogatym, lecz i biednym wszystko zabierają, nawet ostatni snopek ze stodoły. W straszliwy sposób pastwią się nad ludem, rozstrzeliwują, skórę żywcem zdzierają, drzazgi za paznokcie wbijają obszarnikowi, małorolnemu i bezrolnemu, fabrykantowi, majstrowi, robotnikowi, starcowi i młodzieńcowi, mężczyźnie i niewieście. (…) Kto nie chce, aby wróg deptał krzyże nasze, aby bezcześcił kobiety i dziewczęta nasze, aby nas tysiącami mordował i pogorzeliska szerzył, niech dopomaga dzielnemu wojsku naszemu i jego Naczelnemu Wodzowi”. W liście apelował do mężczyzn, aby zgłaszali się do wojska lub obrabiali ziemię tych, którzy walczą w obronie ojczyzny. Nie zapomniał też o kobietach: „Niewiasty i dziewczęta, czy wy wiecie, że rannych i chorych żołnierzy naszych opatrują i pielęgnują najczęściej nie Polki? Polek bowiem brak. Nie pozwólcie na to. Niech ranni, chorzy wojacy nasi słyszą mowę polską, pacierz polski i czują nad sobą opiekę Polek. Zapisujcie się w gminie na pielęgniarki do wojska”. Biskup zwrócił się również do podległych sobie kapłanów, zachęcając ich do posługi w roli kapelanów wojskowych. 
Poważnym wyzwaniem dla kapłanów diecezji było polecenie biskupa nakazujące im bezwzględnie pozostanie na miejscu swej pracy duszpasterskiej, zaś „gdyby bolszewicy specjalnie występowali wrogo przeciw kapłanom, wolno ukryć się w parafii, lecz być zawsze z wiernymi i wśród nich”. Biskup osobiście dał przykład takiej postawy. Po konferencji Episkopatu Polski, która odbyła się w lipcu 1920 r. na Jasnej Górze, nie zważając na postępy wojsk bolszewickich, powrócił do częściowo zajętej przez Rosjan diecezji i zamieszkał w Siedlcach. Nie była to jednak nieodpowiedzialna brawura. Na wypadek konieczności zarządzania diecezją w przypadku okupacji bolszewickiej mianował dwóch wikariuszy generalnych. Biskup pomocniczy Czesław Sokołowski został wysłany do Garwolina jako wikariusz generalny dla zachodniej części diecezji, a ks. Karol Dębiński został w Łukowie wikariuszem generalnym dla południowowschodniej części diecezji.
Starał się też biskup Przeździecki przekonać wiernych do świadczeń na rzecz wojska. W piśmie z 7 lipca nakazał proboszczom apelować do rodziców rekrutów, „by obdartych i bosych synów nie posyłali do wojska, bo zdrowie ich narażają na szwank, ambicje na wstyd, a dowództwo wojskowe na najrozmaitsze trudności”.
Po odparciu bolszewików spod Warszawy biskup nadal apelował do wiernych: „Kto na potrzeby żołnierzy obojętny, kto nie chce z żołnierzem dzielić się groszem, odzieżą, obuwiem, a żąda od nich męstwa, niecofania się przed wrogiem, obrony własnego mienia i życia, ten jest sobkiem, ten jest niewypowiedzianie nierozumnym człowiekiem, jeżeli bowiem wróg drugi raz na naszą ziemię przyjdzie, to mu wszystko zabierze, nic nie zostawi. (…) Mili moi! Kto czym może, niech dzieli się z żołnierzem: kto groszem – groszem, kto bielizną – bielizną, kto płótnem – płótnem, kto odzieżą – odzieżą, kto obuwiem – obuwiem”. Biskup sam świecił przykładem, oddając polskiemu wojsku „połowę z odzienia, bielizny, obuwia i grosza”.

Grzegorz Welik