Bitwa pod Kolanem
Ok. 17.00 oddział z aresztowanymi odszedł w nieznanym kierunku. Później okazało się, że urzędnicy zostali zatrzymani i uprowadzeni za nadgorliwość w stosunku do zaborcy. Po przesłuchaniu oraz dochodzeniu w lasach czemiernickich zostali wypuszczeni. Następnego dnia wrócili do miasta. Prawdopodobnie dokonał tego oddział mjr. Józefa Lenieckiego. Dowodził nim były oficer armii carskiej, który przeszedł do powstańców i teraz zastępował Jankowskiego.
Ponieważ mylnie przekręcano jego nazwisko na Liniewski, zastępca podziemnego naczelnika pow. radzyńskiego Józef Seweryn Liniewski miewał z tego powodu komplikacje. Tak o tym zapisał: „Pojawiła się w naszej okolicy nowa partia pod dowództwem Liniewskiego. Zapewne przybrane nazwisko, bo ile razy badałem, czy czasem nie jest jaki mój krewny, zbywał mnie ni tak, ni owak. Miałem jednak z tego nazwiska mały kłopot. Przejeżdżałem przez Parczew, a była forma, że każdy przejezdny musiał się legitymować przed oficerem tzw. stanowym. Był nim kpt. Bobrow. Kiedy przyszedłem meldować się, spojrzał na paszport i mówi: „Może pan jesteś ten Liniewski, co dowodzi partią?” Odpowiadam: „Żebym był tym Liniewskim, to bym na pewno meldować się do pana kapitana nie przyszedł”. „Kto tu pana zna w Parczewie?”
„Wszyscy, zaczynając od burmistrza do ostatniego Żyda”. „Niech pan siada”. Była to pora wychodzenia z kościoła i właśnie przed oknami Bobrowa przechodził pocztmajster Włodarski. Odzywam się – i ten mnie zna. Bobrow go zawołał i pyta: „Kto jest ten pan?”. Odpowiada Włodarski: „Jest to Liniewski z Lejna, niedaleki stąd obywatel”. Dopiero oddał paszport i jechać pozwolił”. 18 listopada 1863 r. doszło do bitwy pod Kolanem. K. Krysiński nawiązał współpracę z przybyłym z guberni grodzieńskiej oddziałem Walerego Wróblewskiego. Połączone siły miały ok. 800 żołnierzy. Liczący 150 jazdy oddział Wróblewskiego został zaatakowany w Kolanie przez kolumnę rosyjską Hryniewieckiego i Kwiecińskiego złożoną z czterech rot piechoty, szwadronu ułanów, sotni Kozaków i dw3óch armat, razem przeszło 700 żołnierzy. Wróblewski cofał się ze swoją kawalerią i wciągał piechotę rosyjską w przygotowaną zasadzkę. Tak o tym zanotował oficer Krysińskiego J.N. Rostworowski: „Nieprzyjaciel zaatakował Litwinów w Kolanie, a ci w nieładzie cofnęli się ku nam, lecz, czując pomoc, niebawem sformowali się i zaczęła się bitwa ogólna. Nasi ustawieni brzegiem lasu, utrzymywali silny ogień”. Jak zapisał inny uczestnik walki: „Rosjanie dostali się pod rzęsisty ogień sztucerów powstańczych. Na komendę „Uchodi” bojcy cofnęli się biegiem. Usłyszano rozkaz „Podawaj orudie” [„wytaczaj działa” – JG]. Wkrótce armaty carskie zaczęły walić do lasu i pod ich osłoną Moskale pospiesznie zabierali rannych i zabitych”. Tymczasem Kozacy i inni kawalerzyści rosyjscy skierowali się na skrzydła w stronę lasu, aby dokonać obejścia powstańców, ale powitał ich znowu skuteczny ogień. Szybko poszli w rozsypkę, zostawiając 20 zabitych i rannych. Nieprzyjaciel cofnął się, chcąc wywabić naszych z lasu, ale to mu się nie udawało. Rostworowski zapisał, że zniecierpliwiony Krysiński: „Kazał mi wziąć jazdę i objechać z nią nieprzyjaciela, a gdy ujrzę rozwinięty sztandar, uderzyć. Tymczasem począł wysuwać swoje kompanie z lasu i rozwijać je przed nieprzyjacielem. Gdy już się znacznie od lasu oddaliły, jazda ros. rzuciła się na nie, lecz one, zwinąwszy się w czworoboki, cofały się ku lasowi i nawet w las zagłębiły. Nieprzyjaciel naciskał je i piechota rzuciła się nawet w las z bagnetem do ataku”. Jak zapamiętał P. Powierza: „Wtedy po stronie polskiej padła komenda: kosynierzy naprzód”. Uczestnik kontrataku wspominał: „Ruszyliśmy jak lawina. Na widok nas Moskale cofnęli się w popłochu i rozsypali po lesie. Zmęczeni całodzienną bitwą nie zdążyli uciekać przed wypoczętymi kosynierami, którzy dopadali ich i rąbali bez litości”. Jak uzupełnił Rostworowski: „Piechota rosyjska została przyjęta ogniem krzyżowym ze strony batalionu Bardeta i będącego w zasadzce Ejtminowicza, że spiesznie wybiegła na pole, a jeden z żołnierzy został na miejscu, dał ognia przeciw swoim i połączył się z naszymi. Wtedy cała nasza piechota wybiegła z lasu z rozwiniętym sztandarem”. P. Powierza dodał do tego opisu: „Rozgrzani powodzeniem kosynierzy popędzili za nieprzyjacielem daleko w pole, kładąc trupem każdego, kto był w tyle”. Na innym odcinku kpt. Leszczyński (jak wspominał później): „ruszył na czele 2 kompanii strzelców z baonu Bardeta, które z takim impetem zaatakowały Rosjan, że ci, porzuciwszy rannych, zabitych i karabiny, umknęli. Samych sztucerów zabrano ok. 50. Wtedy nadszedł czas do akcji kawalerii. Rostworowski wspominał: „Widząc naszą piechotę z rozwiniętym sztandarem, daliśmy ognia i rzucili się na furgony nieprzyjaciela. Jazda więc rosyjska zamiast być użytą przeciw piechocie, musiała spieszyć ku nam. Nie mogliśmy ryzykować starcia z dragonami i ułanami, których była w dwójnasób większa siła, nie licząc Kozaków; kontentując się więc zabraniem dwóch dobrych oficerskich koni, trochę płaszczy i kociołków, jakie były na furgonach, rozsypaliśmy się w tyralierkę i w ten sposób zajmowali nieprzyjaciela.”. Stwierdziwszy, że nadciągają Kwiecińskiemu posiłki z Parczewa, Krysiński nakazał odwrót. Powstańcy stracili 25 osób, wśród których byli zabici i ranni, a wg źródeł polskich Rosjanie pozostawili na placu boju 160 zabitych i rannych. Kawaleria płk. Wróblewskiego zasłoniła odwrót, który odbył się bez pośpiechu po otrzymaniu wsparcia. Rosjanie rozpoczęli ostrzał z dział pustego lasu w Pacholu. Później nie chcieli się przyznać do klęsk pod Rossoszą i Kolanem. M. Pawliszczew fałszywie zapisał: „mjr Hryniewiecki zaatakowany 17 listopada przez bandy Krysińskiego, Bardeta i pewnego Węgra (Alladara) w pobliżu miasteczka Łomazy w pow. bialskim wyparł je z kilku pozycji i wziął szturmem miasteczko Rossosz; powstańcy uszli do lasu, a następnie wycofali się ku Chełmowi”. O Kolanie nie wspomniał.
Józef Geresz