Historia
Bitwa pod Mszanną

Bitwa pod Mszanną

Tak o starciu pod Białką zanotował ref. ros. Pawliszczew: „W guberni lubelskiej podpułkownicy Antuszewicz i Rombach dopadli 2 września w lasach ostrowskich (na wschód od Lubartowa) bandę Lutyńskiego i następnego dnia, ścigając ją do wsi Uhnin, wzięli 20 jeńców”.

Zapewne jednak tylko część uszła w kierunku Uhnina, bo J. S. Liniewski zapisał, że ok. 16.00 przygalopowali z Białki obaj dowódcy Jankowski i Zieliński z małym oddziałem i, zabawiwszy niewielką chwilę, pomaszerowali dalej. 2 września odbyła się w Carskim Siole narada poświęcona sytuacji w Polsce.

Car Aleksander II wyraził tam taką opinię: „Od stycznia całe Królestwo Polskie znajduje się w stanie wojny. Mimo to, bez względu na niemal ciągłe sukcesy naszych wojsk w ciągu 7 miesięcy, powstanie nie tylko nie ucicha, lecz objęło wszystkie klasy społeczeństwa w Królestwie i całkowicie zlikwidowało rządową administrację, która obecnie istnieje jedynie pozornie. Władza rewolucyjna rozwinęła wszędzie swą sieć organizacyjną, której wszyscy słuchają, ponieważ boją się natychmiastowej kary. Dlatego konieczna jest najsurowsza wojskowa dyktatura, ale nie na papierze, lecz w rzeczywistości”. Ta dyktatura (czyli oficjalny ros. terror), miała nastąpić wkrótce. Tymczasem powstanie trwało nie tylko w Królestwie, ale również na terenach włączonych do cesarstwa rosyjskiego. 3 września oddział partyzancki Nadmillera stoczył walkę pod wsią Sanie, między Tykocinem a Wysokiem Mazowieckim. Trzy ataki na pozycje powstańcze zakończyły się niepowodzeniem i Rosjanie chwilowo zaprzestali szturmów. P. Powierza wspominał: „Przy odwrocie grupy Barancewicza kolega mój Toczycki nie zdołał ujść na swoim małym koniku. Dopędzili go Kozacy i cięciem pałasza został zwalony z konia, gdy moja kobyła wyniosła mnie szczęśliwie z tej opresji. Spotkałem go później w Białymstoku bez jednej ręki”. Jednak ten powstaniec miał nadzwyczajne szczęście, że go nie dobito. 4 września oddziały Jankowskiego i Zielińskiego stoczyły pod Mysłowem bój z przeważającymi siłami wojsk carskich. Otoczone, przebiły się ze stratą 30 zabitych i wielu rannych. W tym starciu brał udział ocalony J. Domański z Paszk Dużych. 5 września wkroczył do Łukowa konny oddział Romanowskiego i zarekwirował listę na pobór podatków rządowych. 6 września miała miejsce bitwa pod Batorzem, w której Polacy ponieśli klęskę, a Lelewel Borelowski zginął. Wzięli w niej udział również Podlasiacy: Gustaw Gruszecki z pow. radzyńskiego, Gustaw Zakrzewski z Ciechomina, oraz bracia Jasieńscy z Rozwadówki. O jednym z nich tak zapisał B. Deskur: „Ignacy Jasieński, kaleka na nogę, od dziecka chodził o kuli, przypinać się kazał do siodła pasem, w ten sposób odbył wraz z bratem Teodorem potyczki pod Panasówką i Batorzem” [niemal cudem ratując się – JG].

7 września miała miejsce kolejna potyczka między Tykocinem a Wysokiem. Powstańcy w nieładzie szybko uchodzili. P. Powierza wspominał: „Za nami pędziła sotnia Kozaków. Mój kolega Białobrzeski spadł z konia. (…). Wstrzymałem konia, ażeby dać mu pomoc. Jego koń stał przy nim. Z przelatujących mimo nas, zatrzymałem wołaniem jeszcze trzech. (…) Białobrzeski był tak słaby, że z najwyższym trudem ulokowaliśmy go w siodle. Musieliśmy trzymać go we dwóch, ażeby nie spadł znowu. Dwaj inni ostrzeliwali Kozaków. (…) Z rannym uciekać nie mogliśmy. Nie widzieliśmy dla niego ratunku. Jeszcze chwilę, a wzięliby nas wszystkich. Zostawiliśmy go. Ciężka to była decyzja”. W cywilizowanym kraju nikt nie pastwiłby się nad rannym. Niestety znaleziono go na drugi dzień zakłutego lancami. Tego dnia stoczono również walkę na Podlasiu Płd. Po bitwie pod Boninem mjr L. Lutyński zebrał nowy oddział rekrutujący się z młodych ludzi. Jak świadczą późniejsze akty zgonu, znaczna część była w wieku do 25 lat. Byli to powstańcy pełni zapału, ale słabo wyszkoleni, bo na to nie starczyło czasu. 7 września partia Lutyńskiego, przebywając w lesie między Chotyczami a Mszanną, powiadomiona została, że trzy roty piechoty i pół sotni Kozaków mają przechodzić przez las. Rosjanie przybyli poprzedniego dnia do Łosic, gdzie nocowali. 19-letni ryzykowny major, mając 200 ludzi, postanowił ich zaatakować. Ustawił strzelców po lewej stronie leśnej drogi w zasadzce, a część kawalerii wysłał na drugą stronę. Doświadczony dowódca ros. mjr Aleksandrow jednak zlokalizował powstańców i wydał rozkaz do ataku z dwóch stron: od drogi do Kornicy i od drogi do Międzyrzeca. Część niedoświadczonych kawalerzystów powstańczych, zajmując stanowiska, zmyliła położenie i wpadła na Rosjan postępujących od Chotycz. Szybko zawróciła, powiadamiając błędnie resztę o ruchu nieprzyjaciela, a także że oddział powstańczy jest okrążony. Wiadomość ta spowodowała popłoch wśród młodych strzelców, którzy natychmiast opuścili swe miejsca i, rzucając broń i mundury, zaczęli uciekać mimo ostrej komendy i perswazji dowódcy. Lutyński, zgromadziwszy ze starszej kadry 20 kawalerzystów i kilkudziesięciu strzelców, ostrzeliwując się, cofał się w kierunku wsi Mszanna. Z notatki Pawliszczewa wynika, że Rosjanie wzięli do niewoli 17 ludzi. Z relacji 12-letniego wówczas W. Rumowskiego wiadomo, że rannych przywieźli mieszczanie łosiccy do miasta, gdzie w domu Józefa Wierzbickiego przy ul. Międzyrzeckiej urządzono szpital. Wg relacji 9-letniego wówczas S. Nikitowicza jednym z rannych był 18-letni Ludwik Pleszczyński spod Sokołowa. Przewieziony do Łosic z powodu wielu ran po pięciu dniach zmarł. Niestety Pawliszczew nie napisał, że jeśli ktoś z powstańców trafił w ręce Kozaków, natychmiast go w lesie wieszali. W ten sposób straciło życie 35 partyzantów. Jednym z poległych był Jan Łazowski z Rogoźnicy, także Wojciech Demidowicz z Warszawy i prawdopodobnie Michał Mroziński. Ocaleli 17-letni Feliks Bartczak spod Kossowa i 18-letni unita Jan Sińczuk z Seroczyna, którzy doczekali Polski Niepodległej. Ocalał również sztandar oddziału przechowany przez Kazimierza Świętopełk-Mirskiego.

Józef Geresz