Bitwa pod Terespolem
Na wypadek nagłego natarcia nieprzyjaciela obsadzono wschodni skraj Brześcia II batalionem 5 regimentu pod dowództwem płk. Fontany, stawiając przy moście 2 armaty.
Tymczasem wódz rosyjski Suworow nie marnował czasu. Nie zważając na zmęczenie swych oddziałów, 18 września już o godz. 2 w nocy obudził żołnierzy i kazał dalej maszerować. O godz. 17.00 jego 12-tysięczny korpus był już tylko kilka kilometrów od Brześcia. Po stronie polskiej popełniono niestety sporo błędów. Wysłano na rozpoznanie tylko jeden szwadron kawalerii. Jego dowódca zapędził się za daleko. Został odcięty od głównych sił, musiał przedzierać się drogą okrężną i nie zdążył już powiadomić o zbliżającym się nieprzyjacielu. Gen. Sierakowski zdawał sobie sprawę, że mając trzykrotnie mniejsze siły, nie ma szans w starciu z Suworowem, ale zamiast wymaszerować wcześniej z Terespola, pozostał jeszcze na noc. Późniejsza plotka głosiła, że został namówiony przez pełnomocnika Horaina, niestroniącego od wypitki, i spędził noc na przyjęciu oraz kartach. Zbagatelizowano służbę wywiadowczą, wartowniczą i system powiadamiania. Gdy w Brześciu zorientowano się o marszu Suworowa i zaczęto bić w dzwony, w obozującej po lewej stronie Bugu dywizji polskiej ten sygnał zignorowano. Chyba najgorsze było to, że nie zabezpieczono dróg wylotowych z Brześcia. Okazało się, że do zgrupowania Suworowa przedostał się jeden z Żydów brzeskich, wydelegowany przez miejscowy kahał, który dokładnie poinformował dowódcę rosyjskiego o siłach Sierakowskiego i wskazał dogodne miejsce do przeprawy przez Bug. Wprawdzie podpułkownik Fontana zameldował rano, że nieprzyjaciel przeprawia się przez Bug poniżej Brześcia, ale okazało się to tylko pozorowaną demonstracją, gdyż główne siły rosyjskie przeprawiły się pod wsią Murawiec na południe od miasta. Tak więc niemal bez przeszkód ok. godz. 6.00 rano 19 września niemal cały korpus Suworowa stanął do bitwy między wsiami Polatycze i Michałków. Dopiero w ostatniej chwili Polacy zauważyli pojawienie się nieprzyjaciela i dokonali spóźnionego zwrotu do walki, niemal pod kątem prostym. Już ok. godz. 7.00 rano Suworow pchnął do ataku swe lewe skrzydło, w postaci 18 szwadronów jazdy pod dowództwem gen. Isleniewa, od strony Polatycz. Widząc, że z powodu bagnistego terenu natarcie posuwało się wolno, wkrótce uruchomił prawe skrzydło, drugie 18 szwadronów jazdy pod dowództwem gen. Szewicza. Słusznie obawiając się oskrzydlenia, Polacy pod osłoną artylerii rozpoczęli odwrót w kierunku na Łobaczew – Lechuty. Pierwsza szła awangarda z płk. Karolem Koenigiem, za nią 3 kolumny piechoty i na końcu ariergarda, złożona z gwardii konnej i 2 szwadronów 3 pułku przedniej straży litewskiej płk. Chlewińskiego. Jazda rosyjska szarżą gen. Isleniewa zaatakowała ariergardę polską w chwili, gdy była już częściowo na grobli koroszczyńskiej. W szyku polskim wybuchła panika, część kawalerii rzuciła się do ucieczki, jedynie gwardię konną zdołano jako tako uporządkować. Zbiegowie uczynili popłoch w parku artyleryjskim. Jak zapisano później, „armaty i wozy amunicyjne zaczęły tak spiesznie ujeżdżać, że porządek zupełnie zaginął”. Na chwilę przywrócił go mężny porucznik Kloss, ale zbiegowie uchodzili dalej, sięgając awangardy, która naciskana zaczęła się cofać szybciej. W ten sposób powstała luka między awangardą dowodzoną przez płk. Koeniga, a trzecią kolumną piechoty, idącą za nią. Przy tej piechocie w ariergardzie znajdował się głównodowodzący gen. Sierakowski razem z gen. Dionizym Poniatowskim. Zdołał jeszcze przeciwstawić nacierającej jeździe rosyjskiej batalion gwardii pieszej i baterię 4 dział. Bateria ta odparła 2 ataki kawalerii rosyjskiej gen. Isleniewa. Dopiero trzeci atak, wsparty przez Kozaków gen. Isajewa, położył kres jej istnieniu. Polacy cofnęli się na wzgórze pod Koroszczynem. Druga ława jazdy rosyjskiej gen. Szewicza (z prawego skrzydła) wdarła się w lukę między awangardą a następną kolumną. Dowodzący tą grupą młody gen. Izydor Krasiński nie stanął na wysokości zadania. W trakcie bitwy usunął doświadczonego oficera płk. Koeniga i zajął jego miejsce. W tym czasie nadbiegła rozproszona kawaleria polska z ostatniej kolumny, wpadła na własną piechotę i ją zmieszała. W tej grupie znajdował się nieliczny już park artyleryjski. Nieostrzelane konie pociągowe, zastępujące te, które padły pod Krupczycami, spłoszyły się do tego stopnia, iż nie można było ich opanować, mimo nadludzkich wysiłków komendanta parku. Wykorzystali to Rosjanie, rozbili zmieszanych, a działa zdobyli. Rannemu gen. Krasińskiemu udało się ujść. Wprawdzie awangarda też poniosła straty, ale większości udało się przeprawić za rzekę Krznę k/Dobrynia. Jednakże Rosjanie zdołali już obsadzić groblę dobryńską, odcinając odwrót reszcie sił polskich. Gdy Sierakowski z ostatnią grupą dotarł do Dobrynia, zobaczył, że jest okrążony, a wieś płonie zapalona przez Rosjan. Ostrzeliwując się ze swych ostatnich czterech dział, polski wódz przedostał się brzegiem Krzny i lasem w kierunku na Malową Górę. Między Dereczanką, a Nowosiółkami zdołał się przeprawić przez rzekę Krznę, ale utracił wszystkie działa. Tak pisał później w swym raporcie: „Przymuszony zostałem najfatalniejszą przez błota przedsięwziąć rejteradę, a armat 4 które miałem, zagwoździć i potopić musiałem. Nie bez znacznej straty przebrnęliśmy na koniec przez te przepaściste błoto, gdyż w 1000 tylko piechoty i z szwadronem gwardii konnej pomaszerowałem ku Janowowi” [Janów Podl. – J.G.].
Bitwa ostatecznie skończyła się ok. godz. 14.00. Polacy stracili w poległych i wziętych do niewoli niemal połowę stanu, a w księdze metrycznej zmarłych parafii koroszczyńskiej zapisano, iż „W Koroszczynie i za Koroszczynem zabito 223 Polaków”. Mimo tragicznych warunków, odwrót gen. Sierakowskiego jest godzien podziwu, a bitwa pod Terespolem na miesiąc powstrzymała marsz Suworowa na Warszawę.
Józef Geresz