Rozmaitości
Pixabay.com
Pixabay.com

Błąd malutki, lecz fatalne skutki

To nie przyciąganie ziemskie należy winić za najobszerniejszą liczebnie kategorię wypadków w gospodarstwach rolnych, czyli upadki.

Niezmiennie od lat Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego kładzie mocny akcent na działania prewencyjne na rzecz zmniejszenia liczby wypadków z grupy „upadek osób”. W ostatnich latach kampanii towarzyszy hasło: „Rola rolnika, by upadku unikał”. Trochę na przekór ludowej mądrości, która mówi, że przypadki chodzą po ludziach, autorzy hasła zwracają uwagę na tzw. czynnik ludzki - bo tak naprawdę najczęstszymi przyczynami upadków są zaniedbania i błędy człowieka.

Z oczami na zegarku

Zostawić na jutro czy sprzątnąć dzisiaj? Po całym dniu ciężkiej pracy Tadeusz Z., hodowca trzody chlewnej, bił się z myślami, patrząc na przywieziony i pozostawiony na pochyłości podwórka koncentrat dla świń. Ale zmęczenie przegrało z poczuciem obowiązku. Wyprowadził z garażu ręczny wózek widłowy, a celując widłami pod „paleciak”, pochylił się i – nie wiedząc jak – przewrócił, uderzają twarzą o ramię podnośnika. W szpitalu, do którego zawiózł go syn, stwierdzono otwartą ranę wargi i jamy ustnej oraz wybicie zęba.

Barbara J. nigdy nie brała się za młynkowanie zboża sama, tylko z mężem. Ale tym razem w dniu, na który zaplanowali pracę, musiał podjechać do urzędu gminy. Rolniczka szybko wymłynkowała owies. Tak jak zawsze – worki ze zbożem na bieżąco ustawiała na brzegu klepiska, przy otwartych wierzejach. Niespodziewanie lunął deszcz. Żeby worki nie zmokły, zaczęła je szybko przeciągnąć w głąb stodoły. Gdy „walczyła” z trzecim, wyślizgnął się on jej z rąk, a pani Barbara poleciała do tyłu. Upadając na klepisko, podparła się prawą ręką. Lekarz stwierdził złamanie z przemieszczeniem.

 

W sneakersach do obrządku?

Pani Marta miała jechać po dzieci do szkoły. Pomyślała, że zdąży jeszcze wynieść plastikowe poidło z mieszanką paszową rozpuszczoną w wodzie i ustawić w wybiegu dla drobiu. Zostawiła w samochodzie torebkę i wróciła biegiem do domu. Ledwie zdążyła wyjść, poczuła, że prawa stopa dziwnie omyka się na jednym ze stopni, a ona leci w dół – na nogach miała sneakersy. W szpitalu stwierdzono skręcenie lewego stawu skokowego.

Wypadkowi przy obrządzaniu drobiu uległ też Roman R. Wszedł na wybieg, żeby nakarmić kury i wypuścić je z kurnika. Spieszył się, bo z nieba siąpił deszcz. Sam nie wie kiedy i dlaczego poślizgnął się na mokrej powierzchni. Wskutek upadku doznał urazu lewego barku. Może gdyby założył wiązane buty, a nie kalosze…

O „nieszczęsnym fatum” mówi pan Sebastian. W ten mroźny poranek wracał do domu na śniadanie po obrządku inwentarza. Wchodził przez podpiwniczenie, w którym ma garaż. Po pierwszym mrozie nie jest łatwo utrzymać równowagę, mając na nogach piankowe gumowce… Na oblodzonej kratce ściekowej przed drzwiami stracił równowagę i – jak wspomina feralny dzień – wywinął pięknego orła. Nie dość, że się przewrócił, to jego prawa noga dostała się pod drzwi i wykręciła w stawie skokowym. Złamania w obrębie kostki zatrzymały go w domu na porządny miesiąc.

 

Upadek to nie przypadek

Od 1 stycznia do 30 czerwca br. Placówka terenowa KRUS w Siedlcach odnotowała w rejonie swego działania aż 86 zdarzeń zakwalifikowanych jako „upadek osób”. Stanowią one prawie połowę ogólnej liczby wypadków w rolnictwie. Najliczniejsza podkategorią (31 zdarzeń) są upadki z wysokości, tj. z drabin, schodów, podestów, strychów, poddaszy i drzew. Często dochodzi do upadków w najbliższym otoczeniu rolników – na podwórzach, polach, ciągach komunikacyjnych (25 zdarzeń), jak też w pomieszczeniach gospodarsko-inwentarskich (14). 12 przypadków dotyczyło upadku z ciągników, przyczep i maszyn rolniczych.

To nie pech i nie fatum

 

PYTAMY Marka Zająca, kierownika Samodzielnego Referatu Prewencji, Rehabilitacji i Orzecznictwa Lekarskiego KRUS, Placówki Terenowej w Siedlcach

 

Od zwykłego potknięcia do upadku „z hukiem” czy nawet przewrotki – kategoria „upadki” jest bardzo pojemna. Można mówić o pechu osoby, która z pozornie błahego powodu przewraca się w dobrze sobie znanym otoczeniu, a kończy w szpitalu?

Kiedy szukamy przyczyny zgłaszanego w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego upadku, najczęściej okazuje się, że wina polega na skumulowaniu nieprawidłowości. Rzeczywiście zdarza się, że poszkodowana osoba czy jej bliscy mówią o pechu. Tak może się rzeczywiście, na pierwszy rzut oka, wydawać. Ale każdy przypadek analizujemy osobno i bardzo szczegółowo. Z moich obserwacji wynika, że o ile na warunki pogodowe i np. mokrą nawierzchnię na podwórzu nie mamy wpływu, to już na to, jakie buty założymy, wychodząc choćby po to, żeby nalać wody kurom, czy na tempo poruszania się – jak najbardziej.

 

Jakie najczęściej przyczyny leżą u źródeł upadków przy rolniczej pracy?

Jedna z najpowszechniejszych to fatalny stan nawierzchni w tzw. obejściu, czyli podwórza pełne nierówności, śliskie, grząskie, rozjeżdżone przez sprzęt rolniczy, pełne kolein. Kolejny „grzech” to nieużywanie odpowiedniego obuwia roboczego. Rolnicy wiedzą, jak jest to ważne i z reguły bardzo tego pilnują. Ale kiedy robota goni robotę albo trzeba na duch wybiec na podwórko, żeby było szybciej – zakładają pierwsze lepsze buty, np. klapki czy tenisówki. Upadkami skutkują również często pośpiech i brak uważności, tj. skupienia się na wykonywanej czynności. Kłania się tutaj także cała gama nieprawidłowości związana z wchodzeniem na wysokości, np. na podesty, rusztowania czy maszyny rolnicze, i schodzeniem – czy to przy pomocy drabin, czy schodków. Zdarza się też, że dopiero wypadek otwiera właścicielom gospodarstw oczy na wady konstrukcyjne użytkowanych budynków, schodów i stanowisk zwierząt, niezabezpieczonych otworów zrzutowych i kanałów gnojowych, progów w otworach drzwiowych czy też różnicy poziomów powierzchni.

 

Które z miejsc pracy jest najbardziej feralne, jeśli idzie o upadki?

Wypadki w tej kategorii zdarzeń najczęściej odnotowujemy na nawierzchni podwórzy, pól i ciągów komunikacyjnych. Obarczone wielkim ryzykiem – a dodatkowo bardzo groźne w skutkach – są upadki z wysokości, tj. drabin, schodów, podestów, strychów i poddaszy czy drzew. Upadkiem kończy się często schodzenie lub zeskakiwanie z ciągników, przyczep itd. Ale dochodzi do nich także na pozornie równych powierzchniach w pomieszczeniach inwentarsko-gospodarczych. Rolnicy mówią, że trasy, jakie pokonują codziennie, np. podczas obrządku, znają tak dobrze, że mogliby je przejść z zamkniętymi oczami. No właśnie – być może gubi ich rutyna i pewność, że miejsce pracy zna się jak własną kieszeń.

 

Wydaje się, że praca na wsi zawsze niesie ze sobą ryzyko, i że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Da się uniknąć upadków?

Na pewno można zminimalizować ich ryzyko. I niekoniecznie wymaga to nakładów finansowych – nie o to zresztą chodzi, żeby wybetonować podwórko czy ścieżki w ogródku. Istotne jest poczucie, że zagrożeń w gospodarstwie mamy wiele i trzeba je eliminować. I że mimo natężenia prac, pośpiechu czy złej pogody trzeba zawsze zachować czujność.

 

Dziękuję za rozmowę.

Monika Lipińska