Region

Błędne koło

To pacjent, nie zysk jest dla nas najważniejszy - mówi starosta radzyński Szczepan Niebrzegowski, komentując brak pieniędzy w Narodowym Funduszu Zdrowia i płatności szpitalom za nadwykonania.

Spośród 211 badanych placówek aż 191 odnotowało w zeszłym roku stratę na działalności podstawowej (172 w 2021 r.) a 151 stratę netto (112 w 2021 r.) - to wyliczenia najnowszego raportu Związku Powiatów Polskich. Szpitale powiatowe alarmują, że nie otrzymały zapłaty za nadwykonania za pierwszy kwartał roku, a właśnie kończy się drugi.

Kilka problemów

Radzyński szpital od chwili powstania SPZOZ-u przechodził różne koleje losu. Przez wiele lat narastał dług, który w najgorszym momencie sięgał kilkunastu milionów. – To była sytuacja, która nas stresowała. Obecnie placówka jest w dobrej kondycji finansowej – zauważa starosta radzyński S. Niebrzegowski, ale przyznaje, że powiat radzyński umorzył zadłużenie wobec samorządu powiatowego, a była to kwota blisko 2,5 mln zł. – Wspieramy szpital w zapewnieniu wkładu własnego do wielu projektów, m.in. pracowni endoskopii, zrealizowaliśmy też projekt za ponad 5 mln zł dotyczący rejestratorni i przychodni POZ – wylicza.

Sytuacja radzyńskiego szpitala na razie jest dobra, zadłużenie wynosi ok. 1-2% w stosunku do jego budżetu, czyli ok. 1 mln zł, płatności są realizowane na bieżąco, co daje płynność finansową. – Ale nie chciałbym przesłodzić i powiedzieć, że jest idealnie, ponieważ pojawiają się nowe problemy, które dotyczą każdego szpitala – przyznaje S. Niebrzegowski.

Spory problem stanowią rosnące stawki, zarówno dla lekarzy, jak i pielęgniarek, które wprowadzane są decyzjami centralnymi i bez pełnego zabezpieczenia środków na nie. Wielu samorządowców oraz dyrektorów szpitali wskazuje również na kwestię zbyt niskiego wyceniania procedur. – Rzeczywiście to spory problem – przyznaje Grażyna Podlipniak-Sobczyńska, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łosicach.

 

Komu płacą?

Problem, na który wskazuje Związek Powiatów Polskich, czyli brak płatności za nadwykonania, nie dotyczy wszystkich placówek lub dotyka je częściowo. Łosicki szpital wykonał je na poziomie 105% i jest w dość dobrej sytuacji, ponieważ NFZ częściowo za nie zapłacił. – Na razie nie mamy z tym większych problemów, aczkolwiek rzeczywiście wyceny wielu procedur są niedoszacowane – zaznacza G. Podlipniak-Sobczyńska. – W naszym przypadku zwłaszcza oddziały chirurgiczny i wewnętrzny – wylicza.

Łukowski szpital jest w grupie placówek, które otrzymały częściową zapłatę za nadwykonania. – Tam, gdzie mieliśmy świadczenia limitowane, nie dostaliśmy pełnej płatności, oscylują one w okolicach 50%, 80%, zaś w przypadku nielimitowanych mamy zapłacone 100% – wylicza lek. med. Mariusz Furlepa p.o. dyrektor SPZOZ-u w Łukowie.

Inaczej jest w przypadku radzyńskiego szpitala, który – choć ma duże nadwykonania, bo pacjenci z województwa lubelskiego chętnie korzystają z jego usług, zwłaszcza oddziału chirurgii czy ortopedii – w ubiegłym roku otrzymał zapłatę jedynie za 50% nadwykonań. – Ubolewam nad tym, ale do 14 czerwca nie otrzymaliśmy pieniędzy za tegoroczne. To również nam utrudnia bieżące funkcjonowanie i może negatywnie wpłynąć na płynność finansową – zauważa starosta radzyński.

Także szpital w Międzyrzecu nie otrzymał zapłaty za tegoroczne nadwykonania. – Potwierdzam, że nie dostaliśmy pieniędzy, choć do tej pory za nadwykonania nam płacono – przyznaje Marek Zawada, dyrektor SPZOZ-u w Międzyrzecu Podlaskim.

 

Podwyżki, ale skąd?

Kolejną kwestią, z którą muszą zmierzyć się dyrektorzy szpitali, jest wzrost płac personelu medycznego, jaki wchodzi 1 lipca. – Podwyżki zawsze źle wpływają na budżet szpitala, szczególnie wtedy, gdy  nie ma ich refundacji ze strony państwa, tylko są zrzucane na szpitale – zauważa M. Furlepa z uwagą, że w związku z wejściem od 1 lipca nowych stawek wyceniania procedur, które jak na razie nie zostały przedstawione, tak naprawdę nie da się oszacować, w jakim stopniu wzrost pensji personelu wpłynie na sytuację finansową szpitali. – Nie mamy podanych dokładnych co do wyceny świadczeń, a z tego, co widzimy, będą one małe – przyznaje. – Nie wiemy też, na ile będzie refundowana podwyżka – dodaje. Wtóruje mu G. Podlipniak-Sobczyńska. – Wszyscy zgodnie z ustawą muszą dać podwyżki, ale powiem szczerze, że jeszcze nie liczyliśmy, jakie to będą koszty – przyznaje dyrektor SPZOZ-u w Łosicach. – Jestem jednak pewna, że w naszym przypadku w znacznej mierze wpłyną na budżet szpitala, bo to bardzo duże kwoty – przyznaje z uwagą, że nikt nie pomyślał o źródle finansowanie tych podwyżek. – Na razie musimy podnieść pensje, ale mam nadzieję, że z czasem coś się zmieni i dostaniemy dodatkowe środki, np. na finansowanie procedur medycznych – dodaje i stwierdza, iż docierające do placówek informacje o braku pieniędzy w NFZ-ecie grożą powstaniem błędnego koła. – Na razie czekamy i zobaczymy, co przyniesie czas – puentuje. A dyrektor międzyrzeckiego szpitala zaznacza, że dopiero zapoznaje się z rekomendacjami w tej kwestii i nie zna skali ewentualnego wzrostu kontraktu.

 

Za mało lekarzy

Starosta radzyński zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt coraz trudniejszej sytuacji na rynku zdrowia. – Naszym kluczowym problemem są jednak braki kadrowe – przyznaje S. Niebrzegowski, wskazując głównie na lekarzy. – Z tym mierzą się wszystkie okoliczne placówki, co skutkuje walką o medyków poprzez podkupywanie ich wysokimi stawkami. A to droga donikąd. Dlatego uważamy, że ministerstwo powinno rozważyć wprowadzenie zasad, które ten proceder zlikwidują – podkreśla. Wtóruje mu M. Zawada: – To bardzo duży i powszechny problem, poczynając od przychodni, poprzez oddziały wewnętrzne, anestezjologię, brakuje internistów, pediatrów – wylicza. – Pomysł, by odgórnie zakazać podkupywania lekarzy ogólnie jest dobry, tylko patrząc na fakt, że na rynku ich brakuje, nie wiem, jak to można by było to zrealizować – przyznaje. 

Z kolei dyrektor szpitala w Łukowie zaznacza, że aby mieć dobry personel, trzeba mu dobrze zapłacić. – Tak naprawdę jeżeli najniższa krajowa pensja idzie do góry, to automatycznie zarobki zaczynają się spłaszczać – zauważa M. Furlepa. – A co za tym idzie: pojawiają się pretensje finansowe ze strony pracowników, którzy są dobrze wyszkoleni w danej dziedzinie, a będą pobierać takie same pieniądze jak ktoś, kto nie ma żadnego wykształcenia – podkreśla.

JAG