Błędy Kościoła
Z jednej strony mieliśmy zwołany w nadzwyczajnym trybie synod biskupów (choć w rzeczywistości było to spotkanie przedstawicieli wszystkich episkopatów), z drugiej zaś - z przekazywaniem quasi dokumentów i obalaniem pomników. Przyznam się, że w obu przypadkach miałem mieszane uczucia. Od dawna jestem zwolennikiem opcji zerowej w tolerowaniu przestępstw wobec nieletnich, zwłaszcza na tle seksualnym. Jest to zbrodnia wobec przyszłości świata. Jednak to, co wydarzyło się w Watykanie, cokolwiek jest dla mnie nie do przyjęcia, a dlaczego, postaram się wskazać poniżej. Tym bardziej nie jestem zwolennikiem obalania pomnika ks. Jankowskiego, a to z prostego względu, iż nie ma żadnego wyroku sądowego lub przynajmniej potwierdzenia ze strony śledczych, że inkryminowane fakty miały miejsce.
Jak dotąd doniesienia o wyczynach prałata od św. Brygidy mają charakter wiadomości z pewnego filmu: „Jaruzelski porwał papieża!” i są proweniencji wieści z magla. W obu jednak przypadkach na pierwszy plan wybijają się… błędy Kościoła.
Cukrowanie tematu
W Mickiewiczowskich „Dziadach” grupa literatów daje przepis na narodową literaturę, którego głównym elementem jest odkładanie w czasie opisu wydarzeń współcześnie się dziejących. Najlepiej, gdy temat się „jak figa ucukruje, jak tytuń uleży”. Odłożenie w czasie z jednej strony, owszem, pozwala się lepiej przyjrzeć opisywanym wydarzeniom, lecz z drugiej stanowi element kunktatorstwa i nadziei na przeminięcie tematu. Od początku, czyli od września ubiegłego roku, mam nieodparte wrażenie, iż taka opcja wygrała w naszym polskim Kościele. Reakcja na podejmowane w mediach różnorakie tematy pedofilskie jest stanowczo spóźniona. I nie chodzi tylko o reagowanie na prawdziwe doniesienia, gdyż te są zazwyczaj natychmiastowe (przynajmniej w ostatnim czasie). Chodzi o brak skutecznej obrony. Nie wiem dlaczego po opublikowaniu tzw. „raportu” posłanki J. Scheuring Wielgus (słowo raport jest w cudzysłowie, ponieważ każdy, kto go czytał, doskonale zdaje sobie sprawę, że wycinków z gazet i portali internetowych raportem nazwać nie można) nie odpowiedziano na niego miażdżącym walcem krytyki? Uczestnicząc kilka lat temu w warsztatach prowadzonych przez o. A. Żaka (delegat Episkopatu ds. nieletnich ofiar pedofilii), mogłem wysłuchać wykładu Johna Dardiesa SJ, który był rzecznikiem Episkopatu Irlandii, gdy wybuchł skandal pedofilski w tym kraju. Powiedział on w trakcie swojego wystąpienia, że jeśli wiadomość ukazuje się w prasie, to masz wówczas trzy dni na odpowiedź; gdy w telewizji lub radiu – pół dnia; a jeśli w internecie – zostaje ci 30 minut na reakcję. Dlaczego więc mamy czekać do kwietnia, maja lub czerwca? Brak odpowiedniej reakcji dało się zauważyć także w czasie, gdy wiadomo było, że film „Kler” wejdzie na ekrany kin. Dlaczego już wtedy nie przeprowadzono odpowiedniej akcji pokazującej, iż gros Kościoła, także hierarchicznego, działa na rzecz dzieci i młodzieży oraz że Kościół posiada mechanizmy obronne i reaguje na przypadki molestowań? Dlaczego teraz, gdy red. Sekielski szykuje swój film oparty ponoć na archiwach IPN, Episkopat nie powołał własnej komisji mającej zbadać archiwa esbecji? Odpowiedź wydaje się prosta: całość Kościoła w Polsce nie przyjmuje do wiadomości, że mamy do czynienia ze skoordynowaną akcją, która przebiega nie tylko na najwyższych szczeblach krajowych, lecz dotyka także społeczności lokalnych, a której celem jest zniszczenie Kościoła w Polsce na wzór Irlandii.
Dotknąć korzeni
Najważniejszym jednak błędem Kościoła jest niedostrzeganie zasadniczego korzenia zła, jakim staje się promocja homoseksualizmu, a wraz z nią przyzwolenie na kulturę użycia. Skoro bowiem ponad 80% przypadków molestowania przez duchownych na całym świecie dotyczy dorastających chłopców, to widać jak na dłoni, że mamy do czynienia z ukrytą opcją homoseksualną. Co więcej, już w latach 70 ubiegłego wieku kultura użycia dosięgła także Kościół. Opór, na jaki napotkała właśnie w Kościele encyklika Pawła VI „Humanae vitae”, jest tego najlepszym przykładem. Co ciekawe, także i dzisiaj dostojnicy kościelni lekceważą nauczanie Kościoła w tej sprawie (wystarczy popatrzeć chociażby na działania Episkopatu Niemiec). Najistotniejszym elementem obecnego kryzysu jest zanegowanie prawdy o samym człowieku. Widać to już było w czasie walki (przegranej niestety) z ideologią gender. Zamiast dotykać podstawowych teoretycznych korzeni tejże, skupiono się na rozpaczliwych i spazmatycznych reakcjach kaznodziejsko-moralizatorskich. W przypadku pedofilii w Kościele niezauważanie lub bagatelizowanie lawenderskiej podstawy tychże działań jest zakładaniem sobie przez Kościół stryczka na szyję. A promowanie tzw. duszpasterstwa osób o skłonnościach homoseksualnych bez konieczności nawracania się stanowi wprowadzanie do Kościoła piątej kolumny. Jest to niebezpieczne dodatkowo z tego powodu, iż stanowi sygnał, że Kościołowi nie chodzi o samo rozliczenie się i wyjście z sytuacji grzesznych, lecz idzie o poprawną politycznie postawę w społeczeństwie, nawet za cenę rezygnacji z własnej doktryny. Przykładem takiej właśnie postawy jest stwierdzenie pewnego kardynała, który w czasie homilii jednego dnia zebrania w Watykanie stwierdził, iż Kościół jest winien, ponieważ milczał, gdy ludzie masowo byli gwałceni na ciele i na duchu. Można w tym miejscu powiedzieć tylko, że emocjonalność nie jest najlepszym doradcą.
Miara właściwa
Na koniec należy wspomnieć o jeszcze jednym błędzie Kościoła, a mianowicie o przyzwoleniu, by zbrodnię pedofilii przypisać tylko księżom katolickim. Dobrze, że w czasie przemówienia kończącego obrady papież Franciszek wskazał na całokształt zagadnienia nie tylko w łonie Kościoła. Warto również przypomnieć, jak Dorota Stalińska broniła Romana Polańskiego, który współżył z 13-latką: „Po pierwsze to nie był gwałt, a stosunek z nieletnią za jej przyzwoleniem (…). Mam 20-letniego syna. On by powiedział, jak zachowują się 13-letnie dziewczynki i jakie uskuteczniają prowokacje i jak się pchają do łóżka nie 20-latkom, ale 40-latkom. (…) 13-letnie dziewczynki same prowokują dorosłych mężczyzn. W Polsce się tak dzieje jak na całym świecie.” (cytat za GazWyb 2009). Za podobne słowa abp Michalik został zsekowany przez feministki. Może i ją J. Scheuring Wielgus postawi przed Trybunałem w Hadze?
Ks. Jacek Świątek