Komentarze
Blisko, coraz bliżej?

Blisko, coraz bliżej?

Lubię patrzeć na rozświetlone listopadowe cmentarze. Obserwować, jak z każdym kolejnym rokiem towarzyszą im podobne, a jednak inne refleksje. Bo coraz dalej, coraz bliżej już jest?

Coraz głośniej wybrzmiewa przekonanie, że cmentarny zamęt przed świętem zmarłych to wyłącznie rywalizacja żywych w imię sarmackiego „zastaw się, a postaw się”. I że w ogóle cała ta materialna otoczka - pomniki, kwiatki i znicze to pozoranctwo tylko. Hipokryzja straszna, bo umarłemu nie o pomniki idzie. A jeszcze bardziej nie idzie o to naszemu biednemu światu, który w ciągle większym i większym klimatycznym niebezpieczeństwie jest.

Ani prosto, ani łatwo, ani lekko nie ma. Cmentarze się bez przerwy żadnej rozrastają, a dbanie o nie to ciężki obowiązek jest. Ludzie pozajmowani są pracą, sobą i wygodą – pilnowanie grobów to strata czasu, termedia i koszt. Nie wystarczy Halloween? 

Ale Polacy, zacofany naród, który za postępowym Zachodem ledwie-nieledwie człapie, strasznie się wolno do praktycznych pomysłów przekonuje. Choćby na przykład do częściowo choć ekologicznych pogrzebów albo całkiem ekologicznych kartonowych urn, które się w dwa, trzy lata, czyli piorunem rozłożą i razem z prochami umrzyka użyźnią ziemi szmat. A na dodatek tanie zasadniczo są.

Sąsiedzi nasi zachodni to zdecydowanie bardziej na postępowość podatni. Lasy Pamięci – żeby nie było żadnych śmiertelnych skojarzeń – sobie porobili. Tam spopielone ciała w ekologicznych urnach między drzewami skrywają. Bez nagrobków, pomników, z małymi tabliczkami na nazwisko tylko. Ale chyba i u nas światełenieczko w tunelu jakieś bełga – od niedawna na przykład Las Pamięci na wzór zachodniego i w Poznaniu jest. Nie można tam ani kwiatków składać, ani palić zniczy. Imiona i nazwiska umarłych na wspólnej dla wszystkich tablicy zgodnie spoczywają. Słowem: święty spokój – całkiem jak na miejsce odpoczynku przystało.

Ale kto by pomyślał, że to już wystarczająca cmentarna ekologia, to by się pomylił. Bo przecież sama kremacja paskudnie powietrzu robi! Jest już jednak pomysł na niepraktykowany na razie w Polsce pochówek bez kremacji. Umieszczasz nieboszczyka – na słomie, trocinach, lucernie albo innych tzw. materiałach organicznych – w specjalnym pojemniku i po miesiącu(!) masz kompost. Na Zachodzie to można z jeszcze innego wynalazku skorzystać i zafundować sobie np. zakopanie prochów w urnie biodegradowalnej, z której po jakimś czasie wyrosną drzewa.

Można też – ale znowu nie u nas – postawić urnę z prochami bliskiej osoby na parapecie, na stole, na biurku… Albo nawet biżuterię zrobić. Użyteczność nieboszczyków nieograniczona jest. Tyle że polskie prawo ciągle jeszcze mocno od europejskiego odstaje.

Ale jak się już trochę bardziej postępowo i prawnie podciągniemy, to się wreszcie od tego ciągłego pamiętania o sprzątaniu grobów, od wydatkowania na trumny, na urny, na pomniki, na kwiaty, na znicze i na zapałki nareszcie oderwiemy. Od całej tej maskarady Wszystkich Świętych, od prowokujących refleksje kurhanów, przy których samiśmy już tylko bezkrytycznie zostali.

„Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie”. Może jednak warto i o tym pamiętać…

Anna Wolańska