Błogosławieni, którzy umierają w Panu
Zatroskany o sprawy doczesne człowiek żyje w pośpiechu, dyspozycyjności. Co więcej, dzięki przeróżnym eksperymentom ma nadzieję, że uda mu się przezwyciężyć śmierć. Tyle że odrzucając Boga, gubi stopniowo prawdę o sobie i swoim przeznaczeniu. Zatraca też poczucie własnej godności, której źródłem jest Stwórca i Odkupiciel. Każdy z nas jako istota podlega biologicznemu prawu śmierci i jako osoba o naturze cielesno-duchowej powołany jest przez Stwórcę do życia wiecznego. „Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności” (Mdr 2,23).
Nasi rodzice i dziadkowie byli oswojeni z „ars moriendi”. Odchodzenie bliskich poprzedzały prośby o dobrą i spokojną śmierć. Trumnę z ciałem zmarłego przed pochówkiem ustawiano w domu, by rodzina i sąsiedzi mogli towarzyszyć mu wspólną modlitwą. Dziś proces umierania dokonuje się niejako w szpitalnych salach. Śmierć stała się tematem tabu.
Uciekamy od umierających. Godność odchodzenia bywa deptana tak przez nas, jak i szpitalną rzeczywistość czy okrucieństwa, jakimi karmiony jest dzisiejszy świat przez różne kanały informacyjne. Często nawet śmierć bliskich nam osób nie pozwala wzbudzić refleksji skutkujących pytaniami: czy odeszli pojednani z Bogiem i ludźmi, jaka będzie nasza ostatnia godzina, a wreszcie: czy mamy świadomość, że w każdej chwili możemy stanąć przed Stwórcą twarzą w twarz, by zdać sprawę ze swego życia.
Istnienie pozbawione wymiaru duchowego, bez Boga, nastawione tylko na doczesne dobra ulega spłyceniu. ...
WA