Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Bo droga jest celem

Jestem człowiekiem czynu, nie lubię siedzieć z założonymi rękami, stąd ta pielgrzymka - mówi siedlczanin Michał Andrzejewski, który jest w drodze do katedry w Santiago de Compostela w Hiszpanii, gdzie znajduje się grób św. Jakuba Apostoła. I przyznaje, że postanowił przemierzyć pieszo ponad 3 tys. km w dwóch osobistych intencjach.

Historia Drogi św. Jakuba sięga IX w. Pierwszym pielgrzymem, który wybrał ten szlak, by dotrzeć do grobu apostoła, był francuski biskup. Obecnie Santiago jest uznawane za trzecie najważniejsze miejsce chrześcijańskiego pielgrzymowania - zaraz po Jerozolimie i Rzymie. Drogę znaczy muszla św. Jakuba, która jest także symbolem pielgrzymów. W ostatnich latach pielgrzymowanie do Santiago de Compostela przeżywa renesans. Jak wyglądały przygotowania do tak wymagającej drogi? - Jeśli chodzi o kondycję, to regularnie ćwiczę, więc pod tym względem nie musiałem się specjalnie przygotowywać. Mam też doświadczenie w pokonywaniu pieszo długich dystansów. Brałem udział w ekstremalnych drogach krzyżowych oraz pielgrzymce na Jasną Górę, a właściwie półtorej pielgrzymki, bo byłem na jednej całej, a na drugą dojechałem w trakcie - stwierdza Michał. Nieco większych starań wymagało przyszykowanie ekwipunku.

– Jakieś dwa tygodnie przed wyruszeniem na szlak uzupełniłem braki sprzętowe. Kupiłem plecak z oddychającymi plecami. Chodzi o to, że podczas długiego noszenia plecy, dotykając grubego i niezbyt przepuszczalnego materiału, pocą się, dlatego potrzebna jest wentylacja. Dodatkowo sam plecak powinien być jak najlżejszy, bo w końcu przez wiele godzin niesie się kilkanaście kilogramów. Do tego karimata i plandeka do rozwieszania nad głową podczas noclegu, która zastępuje namiot – tłumaczy siedlczanin. Na koniec pozostało już tylko wytyczenie trasy. – Poświęciłem na to kilka ostatnich dni przed wyjściem. Siedziałem do późna w nocy i za pomocą Google maps wyznaczałem drogę. Teraz wiem, że nie wszystko da się zaplanować, bo zdarzają się niespodzianki. Bywa, że natężenie ruchu jest zbyt duże, a nie ma pobocza, albo trzeba coś obejść – opowiada M. Andrzejewski. Zdradza też, jak na jego pomysł zareagowała rodzina i najbliżsi. ...

Kinga Ochnio

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł