Bo ty zawsze! Bo ty nigdy!
Ona – typowa kobieta z nieujarzmioną (w jego opinii!) sferą uczuć. On – logiczny (we własnym mniemaniu) i poukładany. „Konkrety, proszę!” – rzuca w dyskusji, gdy tymczasem ona próbuje dzielić się z nim swoimi odczuciami czy przeczuciami.
„Bo ty mnie nie rozumiesz! Spróbuj wczuć się w moją sytuację” – utyskuje ona, zanim dalsze słowa stłumi szloch. Wtedy on najczęściej zamyka się w sobie, bo po pierwsze: czuje się upokorzony jej płaczem (tym bardziej że – jak zawsze – przecież nie zrobił nic złego!), po drugie: może dyskutować na argumenty, ale nie emocje.
Przykład? Życie mnoży ich aż nadto! „Boli mnie głowa” – rzuca ona, dopraszając się słów współczucia, przytulenia, a jeśli przy okazji padnie wzmianka o tym, że jest, była i zawsze będzie dla niego najważniejsza, to tym lepiej. „Boli cię, więc weź tabletkę” – w jego mniemaniu sprawa jest już zamknięta. Ona rozżalona, że on jej nie rozumie. On denerwuje się jej dąsaniem, bo przecież pomógł – wskazał ratunek. I tak dalej…
Inna sytuacja. On w pracy. Ona stęskniona dzwoni z pytaniem „co słychać?”. On nieobecny burknie coś pod nosem, ona nieusatysfakcjonowana przebiegiem rozmowy (bo przecież chciała mu tylko uprzyjemnić czas) szybko kończy połączenie. Po kilku godzinach on wraca do domu i jakby nigdy nic tryska humorem. ...
WA