Bóg, który daje nowe serce
Trwała Msza z modlitwą o uzdrowienie. W gronie wiernych była Marta, zdeklarowana ateistka, która od 23 lat nie przekroczyła progu kościoła. - Przyjęłam chrzest i I Komunię św., ale nigdy nie praktykowałam. Mój dom był skrajnie antyklerykalny - zaczyna swoją opowieść Marta Przybyła. - Na katechezę chodziłam po to, by wytykać księdzu „zbrodnie Kościoła”, o których opowiadał mi ojciec. Nie przyjmowaliśmy kapłana po kolędzie, nie nosiliśmy nawet koszyczka ze święconką. W podstawówce jako jedyna z klasy odmówiłam przyjęcia sakramentu bierzmowania. Nie byłam akceptowana przez rówieśników. Pochodzili z bogatych domów, a u nas z pieniędzmi zawsze było krucho. Bardzo to przeżywałam - przyznaje. Miała swój świat. Fascynowała się złem, ubierała na czarno, słuchała ciężkiej muzyki z bluźnierczymi i satanistycznymi tekstami. Interesowała się okultyzmem, satanizmem i spirytyzmem. Zgłębiała przebieg czarnej mszy.
– Moje serce zaległy ciemności. Nie miałam w sobie radości, naprzemiennie doświadczałam agresji i depresji. Na początku liceum pojawiły się pierwsze myśli samobójcze – wspomina Marta. – Zaczęłam odwiedzać lekarzy, ale tabletki na dobry nastrój nie pomagały. Całości dopełniał alkohol i relacje z mężczyznami. Pragnęłam czuć się kochana. Wybierałam „niegrzecznych” facetów. Z zachwytem przyjęłam wieść, gdy jeden z nich na pierwszym spotkaniu powiedział, że siedział za rozbój, napaść i usiłowanie morderstwa – dodaje.
Nie ukrywa, że była zwolenniczką aborcji i antykoncepcji. – Słowo „dziecko” nie przechodziło mi przez gardło. Mówiłam: „bachor”. Nie potrafiłam patrzeć na moje koleżanki, które zachodziły w ciążę. Czułam obrzydzenie do dzieci – opowiada.
Nie znosiła także ludzi starszych. Opowiadała się za eutanazją. Kiedy zaczęła szukać informacji o apostazji, jej ówczesny partner dał się „zaciągnąć” na Mszę z modlitwą o uzdrowienie. Namówili go krewni. Wrócił radosny, spokojniejszy.
Sukienka i wianek
– Pytałam, co brał. Namawiali mnie, bym pojechała z nimi, ale nie chciałam. ...
Agnieszka Wawryniuk