Opinie
Arch. AK
Arch. AK

Bóg na mnie czekał

W najtrudniejszych momentach życia wołałem o pomoc do Nieba, a gdy wychodziłem na prostą, znowu stawałem się panem życia. Ale Boże Miłosierdzie nie zna granic - z pełnym przekonaniem mówi Andrzej Kondratowicz.

Ma 38 lat, żonę i czworo dzieci. Spoglądając w przeszłość, jeszcze czuje ból, ale nie boi się już o niej mówić. Swoje świadectwo rozpoczyna mocnym: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica!”. Z dzieciństwa najbardziej pamiętam poczucie bezdomności. Mimo że życie moich rodziców było niekończącą się kłótnią, to kiedy się rozstali, poczułem, jakbym stracił grunt pod nogami.

Mama z rodzeństwem zaczęli przygotowania do wyjazdu za granicę. Mnie podrzucali to do ciotek, to do babć czy znajomych. Byłem osamotniony, pozbawiony miłości, nikt mnie nie przytulał, nikt nie wychowywał. Gdzie ma szukać pomocy rozbity emocjonalnie dziewięciolatek? W najtrudniejszych momentach, gdy dosłownie nie chciało mi się żyć, nieporadnie próbowałem rozmawiać z Panem Bogiem.

Osiedliśmy w Holandii. Na początku wszystko było nowe, inne. Na Zachodzie ludzie nie myślą o Kościele, o wierze – ma być lekko i cudownie, pięknie, bogato, na luzie, bez ograniczeń… Ja znowu czułem się rzucony na głęboką wodę: trafiłem do holenderskiej szkoły bez znajomości języka. Miałem też nowego „tatę”, który dopiero po czasie odsłonił prawdziwą twarz: pił, awanturował się, dręczył psychicznie. Wyobraźcie sobie małego chłopca, który po zabawie na dworze wraca do domu kilka minut później niż miał przykazane, zastaje drzwi zamknięte na klucz i musi stać w strugach deszczu, albo karany za zbyt długą kąpiel czy zrobienie kanapki i z serem, i z szynką – a jego mama nie może nic z tym zrobić… W takich chwilach jak ta zwracałem się ku Panu Bogu. ...

LI

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł