Historia

Bohaterowie przywołani z nazwiska

Dzięki pracy historyków i pasjonatów ukazała się książka „Powstanie Styczniowe w okolicach Ryk”. Niepublikowane dotąd dokumenty pozwoliły ustalić nowe fakty i postaci.

O tym, że pogranicze trzech regionów: Lubelszczyzny, Mazowsza i Podlasia był naznaczony aktywnością partyzantów z 1863 r., badacze nie mieli wątpliwości. Brakowało tylko szczegółów dotyczących personaliów bohaterów i ich losów. Rozwikłaniem tych zagadek zajął się zespół pod redakcją historyka ze Stężycy Jarosława Frąckiewicza i prezes Towarzystwa Przyjaciół Ryk Hanny Witek. Kilka lat badań i pracy nad dokumentami pozwoliło im stworzyć 300-stronicową publikację. Jej premiera odbyła się 25 października w siedzibie Centrum Kultury i Sportu.

Duże zasługi kościelnego

Publikacja rzuca nowe światło na wiele faktów, jak bitwa pod Korytnicą. – Gdy dziesięć lat temu opisywałam tę bitwę, wymieniłam tylko czterech uczestników, z których nazwiska dwóch – jak się teraz okazało – były podane omyłkowo, bo zginęli pod inną Korytnicą. W tej książce udało się stworzyć 26 biogramów. Ale biorąc pod uwagę dużą liczbę uczestników, to nadal mało. Dziś wiadomo, że w bitwie walczyło sporo Węgrów. Z Polaków warto wspomnieć choćby poległego Kaliksta Ujejskiego, 25-latka, stryjecznego brata poety Kornela Ujejskiego. Został zmasakrowany, otrzymał 27 ran, a jego śmierć wpłynęła na późniejszą postawę kuzyna – poety – oznajmia współautorka książki Monika Dąbrowska.

Na uwagę w kontekście Korytnicy zasługuje też nowe źródło wiedzy. Jest to kronika szkolna autorstwa Michała Kuracha z 1928 r. – Dotarł on do Ćwiklaka, kościelnego, któremu ówczesny proboszcz polecił pochowanie poległych partyzantów. Ćwiklak nie tylko pokazał, gdzie są oni pochowani, ale zapamiętał też m.in. jak byli ubrani w czasie pochówku. Na tym miejscu 11 listopada 2013 r. odbyło się odsłonięcie pomnika – zaznacza M. Dąbrowska.

 

Polacy przeciw Polakom

Najbardziej kojarzona z powstaniem styczniowym jest bitwa pod Żyrzynem. Na jej temat również udało się uzyskać nieco nowych faktów. – W tej bitwie po obu stronach brali udział Polacy. Ze strony powstańców dowodził gen. Michał Heidenreich „Kruk”, syn spolonizowanego Niemca i Francuzki, a po stronie rosyjskiej por. Laudański, Polak w rosyjskiej służbie. Wśród samych żołnierzy carskich także znajdowali się Polacy. Dowodem są znalezione przez archeologów krzyżyki katolickie oraz medalik poświęcony rocznicy unii lubelskiej – zauważa J. Frąckiewicz.

Ciekawych rzeczy historycy dowiedzieli się, śledząc to, co działo się w miejscu bitwy po jej zakończeniu. – W 1873 r. Rosjanie ustawili drewniane krzyże, a potem pomnik z obelżywym pod adresem powstańców napisem. Dopiero w 1936 r. na cokole dawnego carskiego pomnika pojawiła się nowa tablica. Natomiast ostatnie badania terenu ukazały, że Rosjanie swój pomnik postawili w bezpośredniej bliskości masowego grobu, niszcząc fundamentami jeden ze szkieletów. W ogóle nie przywiązywali wagi do poległych. Z obserwacji ułożenia szkieletów widać, że wrzucano je do dołu bez układania. Niektórzy pochowani mają uniesione w górę ręce, czyli pozostali w takiej pozycji, jak ich zabrano z pola walki. Poległym zdjęto tylko uprzednio buty i płaszcze. A najczęściej chowani byli w samych koszulach i bieliźnie – opowiada współautor publikacji.

 

Duchowni godni podziwu

Solidną część publikacji zajął rozdział dotyczący duchowieństwa angażującego się w powstanie. Historia zjazdu w Kłoczewie poprzedzającego insurekcję znana jest już dość dobrze. Za to nie była dotąd spopularyzowana wiedza o działalność duchowieństwa z Ryk i okolic. – Dzięki ks. Maciejowi Majkowi, ojcu duchownemu Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach, udało się nam poznać rolę ówczesnego dziekana, który – jak się okazało – nie od razu i niewiele wiedział o tym, co się dzieje w samych Rykach po zsyłce na Syberię proboszcza ks. Antoniego Ołaja – mówi H. Witek. Współautorkę najbardziej jednak zainteresowała działalność powstańcza klasztoru karmelitów w Woli Gułowskiej. Ciekawe są zwłaszcza dwie postaci: o. Anastazy Janachowski (naczelnik miasta Baranowa, Sybirak, witał powstańców spod Żyrzyna) oraz o. Fortunat Jajko. – Ci duchowni budzą mój największy podziw. Nie tylko wspierali duchowo powstańców, ale też np. ukrywali broń. A byli i tacy duchowni, którzy wręcz szli do powstania – zaznacza H. Witek.

 

To jest hołd dla bohaterów

Książka zawiera opisy wielu ciekawych wydarzeń, jak też liczne biogramy. Dużo w nich dramatyzmu – śmierć, represje, katorgi itd. Ale zdarzają się akcenty humorystyczne, niektóre nieprawdopodobne. – Natrafiłem na jednym z forów notatkę prasową z historią o dwóch wołach z oddziału Lelewela. Jeden został zjedzony przez powstańców, a drugi podczas jednej z potyczek pozostał za linią wroga. Gdy oddział powstańczy się oddalił, wół zorientował się, że jego ludzie odeszli. Miał przebijać się rogami przez rosyjskie szeregi, by dostać się do swoich – mówi J. Frąckiewicz.

Autorzy są przekonani, że publikację warto było wydać. – Jest to hołd dla bohaterów. Trzeba przywołać ich z imienia i nazwiska. Oni z miłości do ojczyzny ryzykowali życiem i swoim majątkiem – stwierdza M. Dąbrowska.

Dalsze badania zapowiada prezes TPR. – Postaramy się o kolejną publikację. Chciałabym poświęcić ją powstańcom z Ryk, bo jest bardzo mało informacji na ten temat – podsumowuje H. Witek.

Tomasz Kępka