Bój w Rossoszy
Natomiast w nocy z 9 na 10 listopada przez wsie Lichty i Niewęgłosz przeszło troje uzbrojonych ludzi, kierując się ku Czemiernikom. 10 listopada odpoczywający w Uścieńcu 12 km na południowy zachód od Garwolina oddział Lenieckiego (który czasowo przejął oddział po Jankowskim) został zaatakowany przez kolumnę kpt. Szamina z Garwolina.
Tak o tym zapisał Antoni Migdalski: „Zaledwie zdążono pikiety rozstawić, gdy z lasu wysunęli się Kozacy, a za nimi piechota. Zamiast się przekonać, wysławszy silny rekonesans, jaka siła na nas idzie i przyjąć bitwę, gdyż nas było razem przeszło 800 ludzi, zakomenderował Leniecki, aby cofnąć się do lasu, przy czym wdarł się nieporządek. Dali do nas Moskale kilkakrotnie ognia, my zaś prawie nie odstrzeliwaliśmy się, więc bez trudu zajęli wieś. Deszcz zaczął padać i noc zapadła”. Po dwóch godzinach walki, obawiając się większych sił nieprzyjaciela, Leniecki wycofał się w głąb lasu w stronę Wisły, a potem w kierunku Łaskarzewa. Następnego dnia miejscowa ludność znalazła na pobojowisku 19 poległych i dwóch rannych powstańców, których przewieziono do szpitala w Żelechowie. Rosjanie wyolbrzymili straty polskie, podając, że zginęło 200 powstańców. 11 listopada rosyjski płk Wendrich stoczył pod Ułężem Górnym potyczkę z niezidentyfikowanym bliżej oddziałem powstańczym. 12 listopada gen. M. Kruk spotkał w lesie, 7 km na południe od Okrzei, jazdę podlaską zebraną pod dowództwem gen. A. Waligórskiego. Były to szwadrony Zdzisława Rojewskiego, ppłk. Adama Zielińskiego i Gustawa Zakrzewskiego. Skoncentrowana tam jazda została podzielona na cztery oddziały z różnymi zadaniami. 69-letni gen. Waligórski (uczestnik powstania listopadowego) wraz ze szwadronem Z. Rojewskiego miał wrócić w Lubelskie. Ppłk Pogorzelski na czele szwadronu urlopowanego ppłk. Zielińskiego został skierowany w powiat radzyński. Junosza-Łempicki ze swą żandarmerią otrzymał rozkaz zawrócenia do granicy galicyjskiej w celu eskortowania mających nadejść transportów broni i amunicji. Gen. Kruk natomiast, zatrzymując przy sobie szwadron Zakrzewskiego, zamierzał udać się do Wilczysk na umówione spotkanie z komisarzami powstańczymi. 13 listopada oddział konny żandarmerii narodowej starł się pod miejscowością Kisielsk w gm. Stoczek Łuk. z oddziałem kawalerii rosyjskiej mjr. Morozowa. Powstańcy ponieśli poważne straty, Rosjanie przejęli sześć karabinów i cztery pistolety. 14 listopada gen. Kruk spotkał się we dworze w Wilczyskach z komisarzami pełnomocnymi RN: z ks. Leonem Korolcem z woj. podlaskiego i z Ignacym Odrowążem Wysockim „Żaczkiem”, komisarzem na woj. lubelskie. Radzono nad sprawą zwiększenia pomocy finansowej, dostaw żywności i ciepłej odzieży dla walczących oddziałów. W nocy z 14 na 15 listopada kilkoro uzbrojonych ludzi siłą uprowadziło ze sobą dziesięcioro mieszkańców wsi Stulno w gm. Wola Uhruska. Tej nocy w folwarku Planta nocowało 20 powstańców z partii Krysińskiego. Rankiem następnego dnia udali się w las wohyński. Naczelnik pow. radzyńskiego raportował, że 15 listopada przybył do Parczewa oddział powstańczy w sile 200 ludzi. Tego samego dnia przez Suchowolę przejechała partia kilkudziesięciu powstańców, udając się traktem ku Parczewowi. Ok. 22.00 powstańcy odeszli z Parczewa w nieznanym kierunku. Wójt gm. Orzechów doniósł o pobycie 16 listopada w tym folwarku 80 kawalerzystów dowodzonych przez Szumskiego, którzy odjechali w kierunku Uścimowa. Natomiast przez Horodyszcze przechodził w kierunku Rossoszy oddział Krysińskiego w sile 100 kosynierów, 150 strzelców i 50 kawalerzystów. Również tego samego dnia w Żeliźnie odpoczywał liczący ok. 40 osób oddział kawalerii powstańczej, który po kilku godzinach odjechał w stronę Komarówki. Wieczorem do Żelizny znowu przyjechał oddział ok. 60 kawalerzystów i po trzech godzinach ruszył ku Komarówce. 17 listopada, ok. 4.00, przez gm. Bezwola przejeżdżało kilku partyzantów, którzy udali się ku Wohyniowi. Tego dnia przez miasto Wisznice przejechała grupa ok. 30 kawalerzystów i po odpoczynku odjechała w kierunku Dubicy. Był to wydzielony pododdział z partii Krysińskiego. Wiadomo, że poprzedniego dnia Krysiński opuścił obóz w Lipniaku i ze swym oddziałem przemieścił się na północ. Po przejściu przez Horodyszcze zatrzymał się w Dubicy. Tam dowiedział się o wysłaniu z Białej do Łomaz kolumny wojska rosyjskiego w celu zebrania podatków. Postanowił ją zaatakować. 17 listopada nad ranem wyruszył do Rossoszy. Gdy wkroczył do miasta, aresztował burmistrza za wysłanie gońca do Rosjan do Łomazy. Zająwszy pozycję w mieście z 1 baonem mjr. Bardeta, a w lesie przed Rossoszą rozmieściwszy 2 baon Ejtminowicza, oczekiwał nieprzyjaciela. 17 listopada, ok. 8.00, ukazał się przed Rossoszą szwadron ułanów rosyjskich, który jednak zawrócił. Wtedy Krysiński wysłał pluton jazdy por. Cetnarskiego celem zwabienia do miasta Moskali, ale na widok powstańców nieprzyjaciel uchodził. Widząc, że Rosjanie boju przyjąć nie chcą, udał Krysiński odwrót. Cofnął baon Ejtminowicza z lasu do miasta, zostawiając tylko jedną kompanię ukrytą w tyralierze z obu stron mostu na rzece Mulawie, i ściągnął wszystkie siły na rynek. Rosyjski dowódca mjr Hryniewiecki, odebrawszy posiłki z Białej, ruszył w sile trzech rot piechoty, szwadronu ułanów i sotni Kozaków do szturmu na miasto. Na początku Rosjanie wyparli słabe siły powstańców z przedmieścia, ale – zorientowawszy się po strzałach z tyłu – że grozi im odcięcie, zaczęli się szybko wycofywać. Niestety rota strzelców, która zajęła pierwsze domy w mieście, nie zdążyła już umknąć. Jak wspominał później kpt. Albert Leszczyński, została ona całkowicie zniesiona w szarży, którą on osobiście prowadził. 16 żołnierzy rosyjskich wzięto do niewoli, a 65 poległo. Zdobyto 30 karabinów, wiele amunicji i mundurów. Po stronie polskiej odnotowano 13 zabitych i 14 rannych.
Józef Geresz