Boziu, daj zdrówko!
Określenia powyższe dają się słyszeć nader często w konfesjonale, w rozmowach prowadzonych w kontekście bardzo „dorosłych” tematów. Padające z ust osób dojrzałych, mających się za wykształconych i poważanych. Słowa tworzą rzeczywistość. Język, jakiego używamy, buduje obraz świata, ukonkretnia go. Jeśli w społecznej komunikacji znajdują uzasadnienie wspomniane wyżej leksykalne dziwolągi, musi to mieć swoje głębsze umocowanie.
Duże dzieci
Infantylizacja języka religijnego jest objawem zatrzymania w rozwoju duchowym. Jeden z zaprzyjaźnionych księży opowiadał o rozmowie z dorosłym mężczyzną, który motywując chęć uzyskania wyroku stwierdzającego nieważność sakramentu małżeństwa, mówił, że chciałby „brać w kościele opłatek”. To nie była kpina. Raczej przykład poziomu świadomości religijnej mężczyzny, który w przeszłości najprawdopodobniej przeszedł pełną formację katechetyczną. Oto prawdziwy obraz chrześcijaństwa. Porażający.
Zatrzymanie w rozwoju duchowym okazuje się nie tyle wynikiem oddziaływania czynników tworzących zewnętrzny kontekst cywilizacyjny (komercjalizacja tego, co do tej pory uznawane było za święte, zamiana historii zbawienia w tabloid), co świadomym wyborem. ...
Ks. Paweł Siedlanowski