Opinie
Źródło: Fotolia
Źródło: Fotolia

Boziu, daj zdrówko!

„Mówię paciorek, chodzę do kościółka, unikam brzydkich słów. Modlę się codziennie do bozi. Kłaniam się Jezuskowi w żłóbeczku”. To, wbrew pozorom, nie sposób obrazowania świata kilkuletniego dziecka, ale język dorosłych ludzi.

 

Określenia powyższe dają się słyszeć nader często w konfesjonale, w rozmowach prowadzonych w kontekście bardzo „dorosłych” tematów. Padające z ust osób dojrzałych, mających się za wykształconych i poważanych. Słowa tworzą rzeczywistość. Język, jakiego używamy, buduje obraz świata, ukonkretnia go. Jeśli w społecznej komunikacji znajdują uzasadnienie wspomniane wyżej leksykalne dziwolągi, musi to mieć swoje głębsze umocowanie. 

Duże dzieci

Infantylizacja języka religijnego jest objawem zatrzymania w rozwoju duchowym. Jeden z zaprzyjaźnionych księży opowiadał o rozmowie z dorosłym mężczyzną, który motywując chęć uzyskania wyroku stwierdzającego nieważność sakramentu małżeństwa, mówił, że chciałby „brać w kościele opłatek”. To nie była kpina. Raczej przykład poziomu świadomości religijnej mężczyzny, który w przeszłości najprawdopodobniej przeszedł pełną formację katechetyczną. Oto prawdziwy obraz chrześcijaństwa. Porażający.

Zatrzymanie w rozwoju duchowym okazuje się nie tyle wynikiem oddziaływania czynników tworzących zewnętrzny kontekst cywilizacyjny (komercjalizacja tego, co do tej pory uznawane było za święte, zamiana historii zbawienia w tabloid), co świadomym wyborem. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł