Komentarze
Brat mniejszy

Brat mniejszy

Nie ulega chyba wątpliwości, że zainteresowanie ochroną środowiska to dziś chleb powszedni. O kryzysie ekologicznym mówi się w zasadzie bez przerwy. Na ekologię uczula się już przedszkolne maluchy, swoje dokłada szkoła, a na wyższych uczelniach powstają wydziały nauk ekologicznych.

O niezliczonej ilości publikacji dotyczących ekologii nie wspomnę. Wszystko, oczywiście, w imię szeroko pojętego dobra niezmierzonej rzeszy jednostek, które zebrane razem noszą nazwę ludzkości.

Spora część owej ludzkości umówiła się, że będzie zabiegać o ekologiczny świat i o godną egzystencję – także braci mniejszych. I w związku (chyba) z tym protestowała parę dni temu przeciwko trzymaniu psów na uwięzi. Wielu spośród naszych rodzimych nie tylko celebrytów przykuło się do Burkowej budy łańcuchami owiniętymi wokół szyi. To taki gest solidarności z uciemiężonym zwierzęciem. Kto by się dopatrzył ironii w tym, co tu powiedziano, niezgodnie z intencją piszącej uczyni. Nie jest bowiem ona nieczuła na los któregokolwiek z braci mniejszych, a nawet ma świadomość, że pieskie życie dotyczy nie tylko najwierniejszego przyjaciela człowieka. Niezależnie od tego do refleksji skłania protest w obronie Burków demonstrowany przez niektóre celebrytki, mocno współczujące uciemiężonym stworzeniom. Trudno jednak zrozumieć wielką troskę o zwierzę u kogoś, kto na prawo i lewo opowiadał o dokonanych aborcjach i chełpił się nimi. Czy na pewno los uwiązanego na łańcuchu psa jest w stanie wzruszyć kobietę, która mówi, że najlepszą rzeczą, jaką w życiu uczyniła, była aborcja? A może w tym proteście chodzi nie tyle o zainteresowanie losem podwórkowych kundli, co o zaistnienie w mediach.

4 października obchodzi swoje święto prawdziwy obrońca braci mniejszych, św. Franciszek – Biedaczyna z Asyżu, którego papież Jan Paweł II ogłosił Patronem Ekologów. Ten brat wszystkiego stworzenia, wrażliwy na każdą krzywdę, przestrzegał pewnej zasady – hierarchii wartości. Bo przy całej miłości do zwierząt trudno chyba postawić na równi życie człowieka (dziecka) i życie zwierzęcia (psa). Postawa niezwykle przejmujących się losem zwierząt celebrytek może wskazywać zatem na spore zachwianie skali wartości czy wewnętrznej harmonii w nich samych. Wydaje się, że wszechogarniające świat braterstwo w wydaniu Franciszkowym zachowuje pewną gradację, wynoszącą rodzaj ludzki ponad inne stworzenia. W przeciwnym wypadku protest przeciwko losowi łańcuchowego psa jest po prostu pomyłką. I nawet jeśli odniesie doraźny skutek, nie zaprowadzi człowieka w sferę „radości doskonałej”. Być może zabrzmi to naiwnie i banalnie, ale osadzenie działania ekologów na solidnej, franciszkańskiej podstawie i hierarchizacja wartości miałoby większy sens. Chyba że, jak niejednokrotnie pokazuje rzeczywistość, robaczek jest ważniejszy od człowieka. Może jednak należy mieć nadzieję, że z takiej postawy – przynajmniej niektórych zaangażowanych – da się jeszcze uleczyć.

Anna Wolańska