Kultura

Budowniczy polskości

Teodor Karol Szydłowski herbu Lubicz był żołnierzem, patriotą, kolekcjonerem, innowacyjnym gospodarzem.

Pozostawił po sobie wiekopomne dzieło, jakim jest neogotycki pałac w Patrykozach nazywany dzisiaj perłą Podlasia. Jego życie i osiągnięcia były tematem ostatniego spotkania Siedleckiego Klubu Kolekcjonerów. W niedzielę 14 maja w Muzeum Regionalnym w Siedlcach odbyła się prezentacja książki „Adiutant księcia Józefa Generał Teodor Karol Szydłowski i jego Patrykozy”. Jej autorem jest Andrzej Chojnacki - dyrektor Muzeum Pożarnictwa w Kotuniu - oddziału siedleckiego MR. Prezentując książkę, zaznaczył m.in., że zależy mu na tym, by Patrykozy, które znane są dobrze w środowisku siedleckim i sokołowskim, poznano w innych częściach kraju.

Prelekcję urozmaicił pokaz zdjęć obecnego stanu pałacu, który został uratowany przed ruiną i odzyskał świetność, ubogacając region siedlecki, dzięki obecnemu właścicielowi.

Autor rozpoczął prelekcję od przybliżenia koligacji rodzinnych bohatera swojej książki urodzonego w Warszawie w 1793 r. Jego matką była Wiktoria z Kuczyńskich, ojcem – Adam Szydłowski, zaufany szambelan króla Stanisława Poniatowskiego. W 1809 r. Teodor wstąpił do wojska. Służył w Siedlcach i Sokołowie w 13 Pułku Huzarów. W 1812 r. wyruszył z tą formacją na wojnę z Rosją. O jego dalszych losach zaważyło przeniesienie w lutym 1813 r. do sztabu naczelnego wodza Księstwa Warszawskiego Józefa Poniatowskiego. T. Szydłowski – w stopniu najpierw porucznika, wkrótce kapitana – był adiutantem księcia Józefa. W bitwie pod Lipskiem omal nie zginął, poważnie ugodzony w bok. Po wyleczeniu i powrocie do Warszawy zajął się organizacją warszawskiego pogrzebu księcia J. Poniatowskiego, który pod Lipskiem zginął w nurcie rzeki Elstery.

– T. Szydłowski trafił na salony warszawskie i zaczął zbierać pamiątki po księciu Józefie. Można powiedzieć, że jest praojcem wszystkich kolekcjonerów, którzy do dziś gromadzą te pamiątki – zaznaczył A. Chojnacki.

 

W opozycji do ojca

T. Szydłowski wystąpił z wojska w 1817 r. i osiadł w okolicach Siedlec. Po śmierci ojca w 1820 r. odziedziczył Hruszniew nadany Leonowi Kuczyńskiemu, ojcu matki, za poparcie konfederacji barskiej, oraz majątek w Repkach. Ostatecznie zrezygnował z objęcia dóbr w Repkach, które jego ojciec otrzymał za sprzyjanie konfederacji targowickiej, dokonując zamiany z rodzeństwem. – Postawiłem tezę, że będąc w opozycji do poczynań ojca, Teodor wyzbył się hipoteki targowickiej, a wziął dobra, które należały ongiś do jego przodków popierających konfederację barską. To bardzo czytelny sygnał – mówił A. Chojnacki. – T. Szydłowski nie był łasy na pieniądze naszych zaborców, podczas gdy i dziadek, i ojciec Teodora z tych pieniędzy mocno korzystali. Teodor w opozycji do postawy politycznej ojca i dziadka myślał, powiedzielibyśmy dzisiaj, w sposób patriotyczny – podkreślił.

Część pieniędzy, które pozostały mu z transakcji z rodzeństwem, T. Szydłowski zainwestował w zakup dóbr w Patrykozach, gdzie rozpoczął czynności zmierzające do zbudowania pałacu. Przerwał je wybuch powstania listopadowego, w którym T. Szydłowski brał udział od pierwszego dnia. – Przypadek sprawił, że był wtedy w Warszawie u chorego kuzyna Walentego Sobolewskiego, ale na wieść o wybuchu powstania razem z Ludwikiem Kickim przystąpił do walki. Natychmiast znaleźli się w adiutanturze naczelnego wodza. Szydłowski pełnił adiutanturę i za czasów gen. Józefa Chłopickiego, i gen. Michała Radziwiłła, i – najdłużej – za gen. Jana Skrzyneckiego. Doszedł w końcu do szefa adiutantury, w lipcu otrzymał dowodzenie brygadą jazdy, a w ślad za tym poszedł awans na generała brygady, stąd moje tytułowanie T. Szydłowskiego generałem – wyjaśnił A. Chojnacki.

 

Miecz na lemiesz

Po upadku powstania Szydłowski wrócił do Patrykoz i rozpoczął budowę pałacu. Wybrał nieznanego wówczas architekta Franciszka Jaszczołda. Pałac w Patrykozach był pierwszym projektem Jaszczołda; do dzisiaj w poczcie jego osiągnięć Patrykozy wymieniane są na pierwszym miejscu. Budowa trwa dziesięć lat.

– Ani Teodor, ani jego brat Edward Wiktor nie założyli rodziny. Dlaczego, skoro byli doskonałą partią choćby ze względu na umocowanie polityczne? Otóż nie zdecydowali się na to, by na Podlasiu, po niechlubnym ojcu Adamie rodzina przestała istnieć – mówił autor książki. Zwrócił też uwagę na ten etap życia gen. Szydłowskiego w Patrykozach, kiedy – jak stwierdził – jego bohater zamienił miecz na lemiesz i rozpoczął budowę potęgi gospodarczej.

– W zasadzie wszyscy historycy dziś zajmujący się gospodarką XIX w. podkreślają, że T. Szydłowski był jednym z najwybitniejszych gospodarzy połowy XIX w. Już w latach 40 nawoził pole; dzisiaj to oczywiste, wtedy było co najmniej dziwaczne. Wybudował chłopom pańszczyźnianym domy – to już sprawa ekstraordynaryjna w całym kraju. Proszę sobie wyobrazić ten przeskok dla współczesnych mu zupełnie niezrozumiały: właściciel wsi stawia chłopom, którzy de facto są narzędziami, murowane domy. Jeden z nich pozostał w Patrykozach do dzisiaj. Doskonale wpisuje się też w tę część naszego podlaskiego ziemiaństwa, które myśli, że obywatele, tj. szlachta, sami z zaborcami sobie nie poradzą, w związku z tym trzeba rozszerzyć wachlarz ludzi zainteresowanych Polską i polskością. On, ale też np. dużo młodszy właściciel Ceranowa i Sterdyni Ludwik Górski, buduje wśród lokalnego chłopstwa poczucie polskości z myślą o odzyskaniu niepodległości, przekonany, że potrzeba jak najwięcej takich ludzi, by pokonać Rosję, Prusy i Austrię. Takie postawy w Kongresówce wcale nie są tak powszechne – zaznaczył autor książki.

 

Odbudowana świetność

Przed śmiercią w 1863 r. T. Szydłowski cały swój majątek, w tym Patrykozy i Hruszniew, zapisał z braku bliższej rodziny swemu bardzo dalekiemu kuzynowi Antoniemu Józefowi Szydłowskiemu z Werbkowic pod Hrubieszowem. Ponieważ spadkobierca nie sprowadził się na Podlasie, Patrykozy znalazły nowych właścicieli: rodziny Skarżyńskich, następnie Kozłowskich i Cichockich. Po parcelacji majątku, która nastąpiła wskutek wielkiego kryzysu, tzw. resztówkę z pałacem kupił ks. Władysław Solnicki, który w latach 1939-41 mieszkał w pałacu. Po śmierci ks. Solnickiego w 1941 r. majątek otrzymał jego bratanek Marian Solnicki, żołnierz Armii Krajowej. Wkrótce po wojnie pałac przejęła władza ludowa, co zapoczątkowało upadek obiektu.

Jak mówił A. Chojnacki, rozgrabiony i zdewastowany pałac przed rozbiórką uratował Wacław Kruszewski, kierujący w latach 80 wydziałem kultury województwa siedleckiego. Znając historię pałacu, postanowił stworzyć tam placówkę, w której będą kształcili się pracownicy wiejskich instytucji kultury. Rozpoczął renowację, jednak nie została ona ukończona. W 1993 r. pałac zakupił Adam Gessler, ale źle prowadzony remont pogłębił jego ruinę. W 2003 r. zniszczoną rezydencję odkupił Maurycy Zając i odbudowuje ją.

– Udało mu się odtworzyć ważną część naszej historii. To w tej chwili najlepiej odnowiony z prywatnych, pochodzących z biznesu pieniędzy obiekt w całej Polsce. Do Patrykoz warto pojechać. Ciekawe są zarówno historia neogotyckiego pałacu, jak i osoba budowniczego gen. T. Szydłowskiego, który był osobą niepospolitą – akcentował A. Chojnacki.

LI