By czas nie zamazał pamięci
W założeniu władz niemieckich w obozie koncentracyjnym miało przebywać początkowo do 10 tys. polskich więźniów politycznych. Na taką liczbę wskazuje we wspomnieniach komendant obozu Rudolf Höss. Pierwszy masowy transport przybył do Auschwitz 14 czerwca 1940 r. i ten dzień uważany jest za początek funkcjonowania „fabryki śmierci”. Na skutek rozbudowy Auschwitz, w 1941 r. powstał obóz Birkenau (Brzezinka) przeznaczony dla jeńców radzieckich, w którym przetrzymywano ostatecznie więźniów różnych narodowości. To tutaj funkcjonował jeden z ośrodków, w którym dokonywano masowej zagłady ludności żydowskie i romskiej. Obóz w Birkenau pierwotnie miał pomieścić 100 tys. więźniów. Wiosną 1940 r. wojska niemieckie odnosiły sukcesy na froncie zachodnim, co pozwoliło im na odwrócenie uwagi światowej opinii publicznej od tego, co działo się na ziemiach polskich. Od początku wojny rozwijała się współpraca pomiędzy NKWD i Gestapo, której celem było zwalczanie polskiego państwa podziemnego.
Aresztowania miały jeden cel: zastraszenie społeczeństwa polskiego. Mimo to rodził się ruch oporu. Powstawały struktury Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) oraz Stronnictwa Ludowego „Roch”.
Aresztowani na skutek donosu
Na ziemi kąkolewnickiej pierwsze aresztowania osób będących członkami Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) w czasie I wojny światowej i czynnie włączających się w walkę o odzyskanie niepodległości nastąpiły już w 1940 r. O ich działalności w listopadzie 1918 r. doskonale wiedział pochodzący z Okalewa Adolf Dykow, który w czasie okupacji – jako zastępca komendanta radzyńskiego Gestapo – był postrachem ludności całego powiatu. W rozpracowaniu ruchu oporu korzystał z usług konfidentów. I właśnie donosy były przyczyną m.in. aresztowania w Turowie Bronisława Dąbrowskiego i Jana Matysiewicza.
B. Dąbrowski urodził się 4 kwietnia 1897 r. Mieszkał w Turowie, był rolnikiem. Wstąpił do POW. Złożył przysięgę i brał udział w bitwie z Niemcami pod Grabowcem. W wojnie polsko-bolszewickiej został żołnierzem Ochotniczej Brygady Jazdy mjr. Jaworskiego.
Odznaczony Medalem Niepodległości w 1937 r., w okresie międzywojennym był działaczem ruchu ludowego. W działalność konspiracyjną włączył się już na początku wojny, przyjmując pseudonim Młot. Tworzył struktury konspiracyjne ruchu ludowego „Roch” na terenie gminy Szóstka. Rozprowadzał ulotki wśród okolicznej ludności. Utrzymywał też kontakty z konspiracją z Ostrówek.
Dąbrowski został aresztowany 22 listopada 1940 r. Z relacji rodziny wynika, że kiedy przyszli po niego gestapowcy, zdążył schować ulotki do pieca. Przetrzymywany w Radzyniu Podlaskim, trafił następnie na zamek lubelski, gdzie – na podstawie sądu doraźnego – został skazany na śmierć. 9 stycznia 1941 r. dużym transportem lubelskim wraz z aresztowanymi kolegami z konspiracji, m.in. Antonim Bołbą, przybył do obozu Auschwitz, gdzie otrzymał numer 8829. Niedługo „cieszył” się obozowym życiem. 8 kwietnia 1941 r. został zamordowany. Akt zgonu Dąbrowskiego – co potwierdziła jego rodzina – przesłano do proboszcza z obozu Flossenbürg. W aktach parafii w Turowie figuruje data jego pogrzebu: 10 sierpnia 1941 r.
Kolejną osobą czynnie włączającą się w prace konspiracyjne był Jan Matysiewicz. Aresztowany 27 listopada 1940 r., więziony był w Radzyniu Podlaskim i na zamku w Lublinie. Podobnie jak Dąbrowski został skazany na śmierć i wysłany transportem do Auschwitz. Wraz z 525 więźniami przybył do obozu 9 stycznia 1941 r., gdzie otrzymał numer 8833. Prawdopodobnie też 22 stycznia 1941 r. znalazł się wraz z innymi więźniami z Lubelszczyzny w dużym transporcie do Flossenbürg, gdzie został zamordowany.
Działacze, księża, nauczyciele
Aresztowania objęły również mieszkańców Kąkolewnicy. Jednym z pierwszych okazał się Antoni Mazur. Przyczyną jego aresztowania była działalność w POW oraz służba wojskowa. Mazur pełnił m.in. funkcję wójta gminy w latach 1934-1938 r. O jego działalności dobrze wiedział gestapowiec Dykow, który przybył aresztować go latem 1940 r. Umieszczony w piwnicach radzyńskiego więzienia, następnie na zamku lubelskim, po procesie został skazany na karę śmierci.
Liczący 1249 więźniów transport z Lublina w kierunku Auschwitz wyjechał 6 kwietnia 1941 r. Mazur w Auschwitz otrzymał numer 14 024. Według władz obozowych zginął 18 lipca 1941 r.
Aresztowano także Antoniego Zalewskiego – działacza POW, który brał udział m.in. w rozbrajaniu Niemców oraz potyczce pod Grabowcem. Przesłuchiwany przez radzyńskie Gestapo, więziony w Lublinie podzielił los kolegów. Jak zanotowano w obozowej dokumentacji, przybył do Auschwitz tym samym transportem, co Mazur, i otrzymał numer 14 686. Został zamordowany 27 sierpnia 1941 r. W akcie zgonu sporządzonym w obozowym urzędzie stanu cywilnego jako oficjalną przyczynę śmierci wskazano nieżyt jelit przy osłabieniu organizmu. Z kolei w dokumentacji więźniów zamku lubelskiego istnieje wpis, że A. Zalewski zginął w obozie Flossenbürg.
30 listopada 1940 r. radzyńskie Gestapo aresztowało wikarego kąkolewnickiej parafii ks. Stefana Kozaka. Powód: współpraca z ruchem oporu. Kapłan powtórzył także ścieżkę poprzedników: więzienie w Radzyniu Podlaskim i Lublinie, następnie Auschwitz, do którego przybył 9 stycznia 1941 r., otrzymując numer 8673. Znalazł się również w transporcie więźniów do obozu Flossenbürg, zaś ostatnim etapem jego „drogi krzyżowej” był obóz Dachau, gdzie przetrzymywano polskich księży. Przebywał w nim od 5 lutego 1941 r. do 17 czerwca 1942 r., kiedy to został rozstrzelany.
27 grudnia 1941 r. radzyńskie Gestapo aresztowało nauczyciela Czesława Jaroszewicza oraz siostrę jego żony Helenę Różewską – kierowniczkę agencji pocztowej w Kąkolewnicy. Oboje czynnie włączali się w pracę konspiracyjną, która zawiązywała się na ziemi radzyńskiej. Jaroszewicz prowadził także komplety tajnego nauczania. Aresztowany za kontakty z członkami ruchu oporu, 21 czerwca 1942 r. został wywieziony do Auschwitz. Po przybyciu do obozu nadano mu numer 40 419. 13 kwietnia 1943 r. został przeniesiony do KL Mauthausen, gdzie otrzymał numery 13 525 oraz 48 893. Los pozwolił Jaroszewiczowi przeżyć wojnę. Po jej zakończeniu wyjechał na ziemie odzyskane. H. Różewską stracono na zamku w Lublinie.
Tu się żyje najdłużej trzy miesiące
Kolejnymi aresztowanymi w nocy z 14 na 15 kwietnia 1942 r. z polecenia Dykowa byli bracia Tafilowie: Ryszard, Kazimierz, Jerzy, ojciec Wincenty (zwolniony po kilku tygodniach ze względu na wiek) oraz szwagier Karol Dąbrowski.
Trzej bracia po dwumiesięcznym pobycie w więzieniu w Radzyniu Podlaskim i Lublinie, 21 czerwca wywiezieni zostali do Auschwitz. Jerzy otrzymał numer 40 596, Kazimierz – 40 597, Ryszard – 40 598. Po przybyciu do obozu Niemcy rozdzielili braci. Ryszard i Jerzy zostali zamordowani, a ich zwłoki spalono w krematorium. W dokumentacji obozowej zachowały się akty zgonu: Jerzego z datą 1 lipca 1942 r. (podano, że przyczyną śmierci był ostry nieżyt żołądka i jelit) i Ryszarda – z datą 2 lipca 1942 r. (jako powód zgonu wskazano osłabienie serca przy zapaleniu płuc).
Kazimierzowi pozwolono pracować w komandach na terenie obozu. Jako dekarz krył m.in. dachy na budowanych barakach w Brzezince. „Przybyłych więźniów z transportu lubelskiego powitał oficer SS – lagerführer Karl Fritzsch, który powiedział: «nie zdajecie sobie sprawy, gdzie jesteście. Tu nie jest sanatorium, lecz niemiecki obóz koncentracyjny. Tu się żyje najdłużej trzy miesiące, a jeśli są między wami Żydzi albo księża, mogą żyć sześć tygodni. Wyjście stąd jest tylko przez komin krematoryjny». Te słowa utkwiły mi w pamięci i kiedy pracowałem na dachu krematorium, postanowiłem przejść przez komin. Pomyślałem, że jeśli przejdę, to przeżyję, jeśli nie – to chyba umrę w tym obozie. Byłem młody, miałem tyle sił, by spróbować. Udało się” – wspominał K. Tafil. Wyzwolenia doczekał w obozie Natzweiler, do którego przeniesiono go 11 marca 1944 r. Udało mu się powrócić do domu.
Karol Dąbrowski przeszedł drogę jak bracia Tafilowie. Do obozu przybył 11 września 1942 r. Nie otrzymał numeru, co oznaczało wyrok śmierci, który wykonano kilka dni później – 25 września. W aktach zapisano, że przyczyną zgonu była sepsa przy zapaleniu płuc.
***
Odpowiedzią polskiego państwa podziemnego było wydanie wyroku śmierci na A. Dykowa – zastępcę komendanta radzyńskiego Gestapo, nazwanego „Katem Podlasia”. Wyrok wykonano 30 października 1943 r.
PIOTR SZKURŁATOWICZ