Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

By zmartwychwstać nie mogła

Te słowa poety najlepiej wyrażają motyw, którym kierowały się władze radzieckie, dokonując masowego mordu na polskich oficerach wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną.

Zbrodnia katyńska jest częścią polityki eksterminacji ludności polskiej prowadzonej przez oba totalitarne reżimy w latach II wojny światowej. Władze radzieckie od pierwszych dni okupacji realizowały na zajętych terenach politykę faktów dokonanych, której celem było przekreślenie możliwości odbudowy państwowości polskiej.

Już w pierwszych miesiącach 1940 r., jeszcze przed atakiem Niemiec na Francję, rozpoczęto czystki etniczne mające nieodwracalnie zmienić strukturę narodowościową tamtejszych ziem. Decyzja o rozstrzelaniu polskich oficerów zapadła wkrótce po pierwszej deportacji ludności, którą przeprowadzono 10 lutego 1940 r.

Zbrodnie frontowe

Mordowanie jeńców miało miejsce już w trakcie ataku Armii Czerwonej na Polskę. Nie znamy jednak liczby ofiar, które zginęły podczas działań zbrojnych. Jedną z bardziej głośnych zbrodni wojennych jest mord na obrońcach Grodna. Szacuje się, że Sowieci rozstrzelali lub rozjechali czołgami ok. 300 żołnierzy i cywilów wziętych do niewoli po zdobyci u miasta. 22 września w pobliżu Sopoćkin strzałem w tył głowy zamordowano gen. Józefa Olszynę-Wilczyńskiego, dowódcę Grupy Operacyjnej „Grodno”. Razem z nim rozstrzelano adiutanta kpt. Mieczysława Strzemeskiego. W Mokranach niedaleko Brześcia zabito wziętych do niewoli marynarzy Pińskiej Flotylli Rzecznej. Taki los spotkał również wielu oficerów i żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza. Przypadków mordowania jeńców było znacznie więcej. O wielu z nich pamięć bezpowrotnie jednak przepadła.

W niewoli

Większość wziętych do niewoli szeregowców i podoficerów zwolniono do domu. Tych, którzy pochodzili z terenów zajętych przez III Rzeszę, przekazano Niemcom. W sumie liczba ta wyniosła ok. 40 tys. W niewoli radzieckiej pozostali jednak oficerowie, chociaż znaczna część z nich przed wybuchem wojny mieszkała na terenach, które znalazły się pod okupacją niemiecką. Natomiast Niemcy swojemu sojusznikowi przekazali blisko 14 tys. jeńców, w tym również oficerów. Możemy przypuszczać, że najprawdopodobniej wiedzieli, jaki los ich spotka. W grudniu 1939 r. w trzech obozach przetrzymywano 14,8 tys. jeńców polskich, z tego w Kozielsku – 4,5 tys., w Starobielsku – 3,8 tys. i w Ostaszkowie 6,3 tys. W tym ostatnim obozie osadzono głównie policjantów, z których większość stanowili szeregowi funkcjonariusze. Wszystkie trzy obozy mieściły się w dawnych klasztorach prawosławnych i podlegały NKWD. Pewna liczba oficerów nie trafiła jednak do obozów internowania, tylko została aresztowana i osadzona w więzieniach. Wśród nich byli generałowie: Władysław Anders, Rudolf Prich i Władysław Jędrzejewski, przetrzymywani w więzieniach lwowskich. Gen. Andersa po pewnym czasie przeniesiono do moskiewskiego więzienia na Łubiance. Dwóch pozostałych zamordowano. Na Łubiankę również trafił gen. Czesław Jarnuszkiewicz, internowany początkowo w Starobielsku. Zmiana statusu z internowanego na więźnia uratowała mu życie. Osobną grupę stanowili oficerowie aresztowani za prowadzenie działalności konspiracyjnej. W ten sposób w radzieckich więzieniach znaleźli się: gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz, gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz i płk Leopold Okulicki.

Po zajęciu przez Armię Czerwoną Litwy, Łotwy i Estonii internowanych na obszarze tych państw polskich wojskowych i policjantów przeniesiono do istniejących już obozów NKWD, które były opustoszałe po dokonaniu masowych mordów na przetrzymywanych tam wcześniej jeńcach. Łącznie osadzono wtedy ponad 6 tys. żołnierzy i policjantów.

Prolog

Internowanym zabroniono wszelkich praktyk religijnych, co było jednym ze stosowanych wobec nich elementów represji. Jeńcy mimo zakazów odmawiali jednak zbiorowo modlitwy. W odwecie za to w Wigilię Bożego Narodzenia 1939 r. z trzech obozów w nieznanym kierunku wywieziono około 200 kapelanów różnych wyznań. Chociaż nie znamy ich dalszych losów, to nie ulega wątpliwości, że zostali zamordowani. Nie wiadomy tylko, kiedy i gdzie to miało miejsce.

Wyrok śmierci w trybie administracyjnym

Decyzja o rozstrzelaniu polskich jeńców zapadła 5 marca 1940 r. na posiedzeniu Biura Politycznego Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Kilka dni wcześniej z takim wnioskiem wystąpił Ławrientij Beria, szef NKWD, który argumentował, że internowani „są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej”. Wniosek Beri, poprzez złożenie podpisów, zaakceptowali: Józef Stalin, Klimient Woroszyłow, Wiaczesław Mołotow i Anastas Mikojan. O życiu lub śmierci jeńców miała decydować trójka NKWD. Był to rodzaj sądu doraźnego, rozpatrującego sprawy w trybie administracyjnym, ustanowiony w 1937 r., czyli w okresie wielkiego terroru. W skład trójki mającej zajmować się sprawą polskich internowanych powołano: Wsiewłoda Mierkułowa, Bogdana Kobułowa i Leonida Basztakowa. W rzeczywistości jednak NKWD od początku prowadziło selekcję jeńców. Ostatecznie o losie ich decydowali pracownicy wywiadu, pełniący swoje funkcje na terenie poszczególnych obozów. Mieli oni prawo zarówno aresztować osadzonych, jak również skreślać ich z list proskrypcyjnych nadchodzących z Moskwy.

Masowe mordy

Pierwszy transport jeńców do Katynia wyruszył z Kozielska 3 kwietnia 1940 r. Ostatni skierowano tam 12 maja, ale z niewiadomych powodów zatrzymano go w drodze, dzięki czemu jadący w nim oficerowie przeżyli. W Katyniu strzałem w tył głowy zamordowano ponad 4,4 tys. jeńców z obozu kozielskiego. Od 4 kwietnia do 16 maja w ten sam sposób w siedzibie NKWD w Kalininie (obecnie Twer) rozstrzeliwano internowanych z obozu w Ostaszkowie. Zginęło tam ponad 6,3 tys. jeńców. W mordowaniu ich brał udział Wasilij Błochin, członek ochrony Stalina. Zwłoki ofiar zakopano w zbiorowych mogiłach na terenie ośrodka wypoczynkowego NKWD w Miednoje. Oficerów ze Starobielska rozstrzeliwano od 5 kwietnia do 12 maja w charkowskiej siedzibie NKWD, a zwłoki grzebano w Piatichatce. Zamordowano tam ponad 3,8 tys. polskich jeńców. Od 3 kwietnia do 16 maja, czyli w ciągu 43 dni, zgładzono ponad 14,5 tys. osób. Nie jest to jednak pełna liczba ofiar. W ramach likwidacji polskich wojskowych i policjantów rozstrzelano również ponad 7 tys. więźniów. Ich nazwiska znajdują się na tzw. liście ukraińskiej i liście białoruskiej. Egzekucje przeprowadzono w różnych miejscach. Część ofiar z listy ukraińskiej spoczywa w Bykowni na terenie Kijowa. Natomiast pewna liczba ofiar z listy białoruskiej została najprawdopodobniej pogrzebana w Kuropatach na obrzeżach Mińska. Represje dotknęły również rodziny polskich jeńców i więźniów, które żyły na terenie okupacji radzieckiej. W czasie drugiej deportacji, przeprowadzonej 13-14 kwietnia 1940 r., zostały one przesiedlone do północnego Kazachstanu.

Ocaleni z pożogi

Przy życiu pozostawiono blisko 400 jeńców, których przeniesiono do obozu w Griazowcu. Część z nich swoje ocalenie zawdzięczała interwencji ambasady niemieckiej i misji litewskiej. Niewielką grupę od śmierci uchroniła narodowość niemiecka. Pewna część pozostała przy życiu, ponieważ interesował się nimi wywiad radziecki. Ale wśród ocalałych byli również tajni współpracownicy służb obozowych oraz osoby, które zadeklarowały się jako komuniści. Spośród tych ostatnich rekrutowali się głównie mieszkańcy „willi szczęścia” w Małachówce. Najbardziej znanym jej lokatorem był ppłk Zygmunt Berling, który w 1943 r. pod patronatem Związku Radzieckiego tworzył 1 Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Wiedzę o życiu polskich jeńców w obozach radzieckich czerpiemy ze wspomnień ocalałych. Szczególnie cenne, ze względu na zaangażowanie autorów w demaskowanie zbrodni katyńskiej, są relacje Stanisława Świaniewicza, Józefa Czapskiego i Narcyza Łopianowskiego. Temu ostatniemu zawdzięczamy informacje na temat „willi szczęścia”, w której przez pewien czas przebywał, ale z powodu odmówienia współpracy został przez NKWD przeniesiony do więzienia.

Pamięć i Sprawiedliwość

Na początku 1943 r. Niemcy odkryli groby w Katyniu. Zaledwie trzy lata po dokonaniu zbrodni los polskich oficerów internowanych przez Sowietów stał się znany. Groby jeńców spoczywających w Miednoje i Piatichatce zostały odkryte dopiero na początku lat 90 XX w. Stało się to możliwe dzięki przemianom politycznym, które miały wówczas miejsce w Związku Radzieckim. Mogiły pozostałych ofiar, w tym kapelanów różnych wyznań, nadal nie są znane. Oprawcy nie ponieśli kary za swoje zbrodnie. W 1953 r. z trójki NKWD decydującej o losach polskich jeńców rozstrzelano Wsiewołoda Mierkułowa i Bogdana Kobułowa, ale miało to związek z walką o władzę po śmierci Stalina. Obaj podzielili los Beri, którego byli bliskimi współpracownikami. Po odkryciu grobów w Katyniu przez wiele lat Sowieci próbowali obciążyć tym mordem Niemców. Rosja, która jest sukcesorem Związku Radzieckiego, nie rozliczyła się ani ze zbrodni na polskich jeńcach, ani ze zbrodni dokonanych na obywatelach radzieckich. Jednocześnie historykom uniemożliwia się swobodny wgląd w archiwalia dotyczące likwidacji polskich wojskowych i policjantów internowanych lub uwięzionych na terenie Związku Radzieckiego. Jak pisze Kazimierz Józef Węgrzyn: „Lata przemijają, historia się toczy/ Morderca bezczelnie spogląda nam w oczy!”.

Witold Bobryk