
Być odbiciem Jezusa Chrystusa
Rzeczywiście świętość nie ma dziś dobrej prasy. Gdyby spytać ludzi na ulicy, czy chcą być świętymi, zrobiliby zapewne zdziwione miny i pomyśleli, że to pytanie jest żartem - zauważa s. dr Bogna Młynarz ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana. Mając wykrzywione wyobrażenie o świętości, nie pamiętamy o jednym - o tym, że przeciwieństwem świętości jest przekleństwo. Ostatecznie albo będziemy zbawieni, albo potępieni. Nie ma nic pośrodku.
Święty to nie tylko ten, kto został oficjalnie wyniesiony na ołtarze. W niebie jest zdecydowanie więcej ludzi, którzy wieczną nagrodę zdobywali po cichu i w ukryciu. Zobaczymy ich dopiero wtedy, gdy sami odejdziemy z tego świata. Wróćmy jednak do sytuacji, o której wspomniała s. Bogna. Skąd nasze zadziwienie pytaniem o świętość?
– Zapewne jest ono skutkiem fałszywego rozumienia świętości. Pojmujemy ją jako coś niezwykłego, dziwnego, mocno odrealnionego. Mylimy świętość z nadzwyczajnością objawiającą się lewitacjami czy innymi nadprzyrodzonymi zjawiskami. Tymczasem jest ona stanem pełnego rozwoju ludzkiego i chrześcijańskiego, czyli… normą. M. Paula Tajber, założycielka zgromadzenia, do którego należę, mówiła, że „świętym być, to szczęśliwym być i szczęście wokoło siebie roztaczać”. Proste prawda? – uśmiecha się s. Bogna.
W bliskości Boga
Moja rozmówczyni zauważa jednak, że między słowami „proste” a „łatwe” nie da się postawić znaku równości. Na nic się zda napinanie naszych duchowych mięśni, na nic dobre postanowienia i wysiłek, jeśli nie wspomoże nas Boża łaska. ...
Agnieszka Wawryniuk