Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Był jak skała i nie pękał

Polska to jednak naprawdę ciekawy kraj, jak przed laty konstatował niezapomniany Zulu Gula. Niesamowitość zaś ta nie wynika z zagubionych w krajobrazie i nagle jawiących się niestrudzonym eksploratorom ciekawostek przyrodniczo- architektoniczno-technicznych. Ani nie stanowi o niej historycznie ukształtowana tkanka społeczna. Owa niesamowitość rodzi się raczej z naszych reakcji na wydarzenia. Reakcji nie do końca racjonalnie wytłumaczalnych.

Być może wypływa to z naszego narodowego temperamentu nacechowanego niespotykanym ładunkiem emocjonalnych zwrotów i wzlotów. Nie wiem.

Jako naród często wymykamy się logicznemu wytłumaczeniu naszych zbiorowych działań. Przystawianie miary i próba wyliczenia zgodnie z wzorcami logicznymi naszych zachowań często kończy się zwykłym fiaskiem, bo braknie skali na podziałkach. Tak w jedną, jak i w drugą stronę. Weźmy pierwszy z brzegu przykład ostatnich dni.

Przyszłość w fiacie

O wypadku rządowej kolumny przewożącej premier polskiego rządu, jaki miał miejsce w Oświęcimiu, napisano już wiele. Analizowana z lewa i z prawa sytuacja stała się przyczynkiem do politycznych wypowiedzi, oskarżeń i filipik z różnych stron, dramatycznej obrony i zajadłych ataków etc. Wytaczano działa i budowano okopy z szybkością błyskawicy, zawstydzając przy tym strategów i taktyków wojskowych od początku świata, a nawet o jeden dzień więcej. Tworzono w wyobraźni zbiorowej obraz z jednej strony sadystycznego kierowcy rządowej limuzyny, źle wyszkolonego lub przemęczonego pracą, znajdującego się pod presją psychiczną czynnika rządowego nakazującego pędzić na złamanie karku z zawrotną prędkością z dodatkowo niewłaściwie oznakowanym samochodem, a to ze względu na spokój podróżującej pani premier. Z drugiej zaś strony kształtowano obraz młodego kierowcy zahukanego przez organa ścigania, którego w obronę musiały brać czynniki opozycyjne, bo przecież najgorzej zetknąć się z tworem nazwanym dla potrzeb propagandy „państwem PiS”. Przy czym – w zależności od potrzeb propagandowych – mieliśmy do czynienia raz z zapłakanym chłoptasiem, który pierwszy telefon po wypadku wykonuje do mamusi, by ta przybiegła na ratunek, bo „zły kolega mnie bije”, drugi raz zaś z ofiarą, której państwo odmawia prawa do adwokata, prawa do badań medycznych, skazując na wegetację i leniwe działania służb ratunkowych.

Pomijam własne doświadczenia z młodymi kierowcami, którzy braki w technice prowadzenia pojazdów mechanicznych nadrabiają brawurą lub mazgajstwem. Polskie drogi są często widownią wypadków powodowanych przez wyuczonych teorii, ale pozbawionych elementarnych podstaw myślenia kierowców czy pieszych.

Największym idiotyzmem w tej sytuacji, możliwej do wyjaśnienia w ramach prowadzonego śledztwa, była podjęta przez internautów akcja zakupu nowego samochodu dla młodego kierowcy. W wyniku tejże akcji zebrano fundusz mogący wystarczyć na zakup kilku, jeśli nie kilkunastu samochodów typu posiadanego przez dwudziestojednolatka z Oświęcimia. I tak mamy receptę na zdobycie nowego pojazdu. Nie musisz oszczędzać, wystarczy, że staniesz się uczestnikiem (nie wskazuję tutaj winnych) wypadku lub stłuczki z samochodem rządowym. I już masz możliwość zakupu nowego auta, klasą przewyższającego o niebo to, które skasowałeś. A przy okazji wyręczysz PZU, tak jak inny podmiot od lat wyręcza NFZ. Oczywiście musisz jeszcze pamiętać, o jaki rząd chodzi, gdyż przypadek innej ofiary stłuczki z prezydencką limuzyną sprzed lat wskazuje, że opcja rządowa też się liczy. Można tylko mieć nadzieję, że zebrane w internecie fundusze nie zostaną wykorzystane na usługi informatyczne, jak to miało miejsce w przypadku innego „podmiotu społecznego” zbierającego do puszek na swoich wiecach.

Każdy kraj miał swoje mody

Z ową logicznością myślenia, a właściwie z jej brakiem, nie tylko w przypadku zdarzenia drogowego w Oświęcimiu mamy do czynienia. Widać ją również chociażby w niektórych formach obrony Lecha Wałęsy w związku z ekspertyzami grafologicznymi. Pomijam już zbieranie funduszy na zakup róż, przekazanych potem byłemu prezydentowi. Na profilu internetowym tejże akcji była wymieniona jedna tylko kwiaciarnia, więc można snuć podejrzenia, że mieliśmy przy okazji jakiegoś tam wydarzenia do czynienia ze sprawną akcją marketingową. Jeśli weźmie się jeszcze pod uwagę, że na stronie tejże kwiaciarni jedna róża kosztuje 10 PLN, to proszę policzyć, ile kosztuje (nawet po rabacie) tysiąc róż. Utarg jednodniowy dość znaczny, jak na firmę znajdująca się w osiedlowym baraczku. Mnie zastanowiła inna forma „poparcia” dla byłego prezydenta. Otóż w czasie jakiejś manifestacji obrońców ancien régime jedna z mamuś przypięła swoim dzieciom do kurtek kartki z napisem „Jestem TW Bolkiem”. Mińmy sam fakt wciągania dzieciaków w zadymę uliczną. Ale w tym geście jest coś naprawdę niepokojącego. I to od strony wychowania młodego pokolenia, ale również ze strony oceny poziomu intelektualnego sprawczyni owego „dzieła”. Przypinając swoim dzieciakom do kurtek owe kartki, mamusia sugeruje po prostu, że jej dzieci mogą i powinny w przyszłości być donosicielami, kapusiami, ludźmi wydającymi innych dla własnej korzyści lub ze strachu, dążącymi do realizacji własnych zamierzeń bez względu na etyczny wymiar podejmowanych przez nie działań. Przerażająca wizja młodego pokolenia, niestety, już się ziszcza. Z drugiej zaś strony owa pani wykazała się daleko idącą indolencją intelektualną, bo przy okazji zacietrzewionej i zamkniętej na jakąkolwiek argumentację naukową obrony byłego prezydenta dała wyraz… własnego przekonania o prawdziwości oskarżeń byłego prezydenta o współpracę ze służbami PRL. Gdyby chciała przeciwstawić się tym oskarżeniom, wówczas jej dzieci nosiłyby kartki z napisem: „Nie wierzę, że Lech był TW”.

Przetrwa jeszcze tysiąc lat?

W filmie „Piłat i inni” Andrzeja Wajdy znajduje się scena wywiadu z baranem, którego zadaniem jest wprowadzanie w spokoju i bez paniki owiec do rzeźni. Mam wrażenie, że często dzisiaj jesteśmy poddawani takim właśnie działaniom. Przykładów można podawać wiele. Ruszamy na czarny marsz, chociaż w ustawie nie ma tego, przeciw czemu protestujemy. Bronimy demokracji, chociaż sam fakt naszego manifestowania świadczy o jej sprawnym działaniu. Ganiamy za granicę po pomoc, choć wcześniej innych za to ganiliśmy. Bronimy „niezależności” sędziów, choć wcześniej utyskiwaliśmy na błędy i opieszałość w wymiarze sprawiedliwości. I tak dalej, i tak dalej… Co z tego wyniknie? Boję się, że uśpiwszy rozum (choć trudno uśpić coś, czego nie ma), po prostu obudzimy upiory. Nie, nie musimy. One już nie śpią.

Ks. Jacek Świątek