Diecezja
Źródło: P
Źródło: P

Był sługą Bożego słowa, Eucharystii i miłosierdzia

Dla Jezusa i Kościoła oddał swoje życie i zdrowie. Wcale go nie oszczędzał. Angażował się w wiele zadań, aby Chrystus był uwielbiony, a człowiek mógł Go poznać i żyć Jego łaską, osiągając zbawienie. To wielkie świadectwo kapłańskiej tożsamości, tak bardzo potrzebne dzisiaj w Chrystusowym Kościele - mówił o śp. ks. kan. Krzysztofie Skwierczyńskim bp Kazimierz Gurda podczas Mszy św. żałobnej w siedleckiej katedrze.

Ojciec duchowny Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej, diecezjalny referent ds. formacji kapłańskiej, znany i ceniony spowiednik oraz rekolekcjonista ks. kan. K. Skwierczyński zmarł w niedzielę 11 lipca. Odszedł nagle, głosząc homilię podczas Mszy św. w parafii Bożego Ciała w Siedlcach, z którą był związany od lat. Jego niespodziewana śmierć poruszyła wszystkich: księży, kleryków, których był wychowawcą, a także zwykłych ludzi, bo ks. Krzysztof zawsze był blisko nich - jako kapłan, spowiednik, duchowy kierownik. Nic więc dziwnego, że przyszły pożegnać go tłumy. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 14 lipca.

Zainaugurowała je Msza św. żałobna w katedrze, której przewodniczył bp K. Gurda. – Pan Bóg zaskoczył nasz wszystkich zabraniem ks. Krzysztofa o tak wczesnej porze jego życia i w tak nadzwyczajnych okolicznościach. Wielu z nas nie dowierzało w podawaną informację. Kiedy jednak okazała się prawdziwa i dotarła do naszej świadomości, zaczęliśmy sobie uświadamiać, kim był dla życia naszego diecezjalnego Kościoła – mówił w homilii bp Gurda, podkreślając, iż śp. ks. Skwierczyński był sługą Bożego słowa. – Pan go odwołał, gdy zakończył homilię. Mówił o posłanych przez Jezusa uczniach, aby głosili Dobrą Nowinę o zbawieniu. Zachęcał do wypełnienia tego zadania. W tym posłaniu uczniów przez Jezusa zawiera się tak często powtarzane przez ks. Krzysztofa zdanie: „Życie jest piękne”. Tak, jest piękne, gdy potrafimy przyjąć słowo Jezusa, gdy jesteśmy razem z Nim – podkreślił, dodając, iż potwierdzają to 32 lata kapłańskiego życia ks. Skwierczyńskiego, który – jak zaznaczył pasterz Kościoła siedleckiego – otrzymał od Boga łaskę głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu i czynił to z radością. – Służył Bożemu słowu, gdy głosił homilie, rekolekcje, konferencje i misje. Służył Bożej prawdzie, kiedy stawał na ambonie, siadał do konfesjonału, prowadził duchowe rozmowy z tymi, którzy do niego przychodzili. A było ich wielu: w parafiach, w których posługiwał, w czasie 11-letniej pracy w Katolickim Radiu Podlasie, duszpasterstwie akademickim i seminarium. Garnęły się do niego dzieci, młodzież, starsi, klerycy, osoby życia konsekrowanego oraz księża, szukając Bożej prawdy o swoim życiu i powołaniu – zauważył bp Gurda, przypominając, iż ks. Krzysztof mówił, że nie można zbudować szczęśliwego życia bez Boga, bez zaufania Mu, bez ciągłego nawracania się do Niego. – Bóg bowiem jest źródłem ludzkiego szczęścia. Księże Krzysztofie, dziękujemy ci za wierną służbę Bożemu słowu. Ono zawsze niosło za sobą nadzieję, radość, poczucie sensu i bezpieczeństwa. Nic dziwnego, że ty, który Bożemu słowu wiernie służyłeś, miałeś w sercu i na twarzy radosny uśmiech, którym wszystkich darzyłeś – mówił ksiądz biskup.

 

Wielkie świadectwo

Jak podkreślił bp Gurda, ks. Krzysztof był też sługą Eucharystii. – Po liturgii słowa w Mszy św. następuje liturgia eucharystyczna, w której uobecnia się w sposób sakramentalny ofiara, jaką Jezus złożył na drzewie krzyża za zbawienie człowieka i świata. Wiemy, że tej części Mszy św. ks. Krzysztof już nie rozpoczął. Kontynuował ją ks. Henryk, wikariusz parafii Bożego Ciała. To on włączył cierpienie, śmierć ks. Krzysztofa w cierpienie i śmierć Jezusa i ofiarował razem z Chrystusem Ojcu Niebieskiemu. W ten sposób realizuje się tajemnica kapłańskiego powołania. Tą tajemnicą ks. Krzysztof żył, wiedział, że od dnia przyjęcia święceń kapłańskich należy od Chrystusa i Jego Kościoła. To wielkie świadectwo kapłańskiej tożsamości. Jest ono bardzo potrzebne dzisiaj w Chrystusowym Kościele – zaznaczył bp K. Gurda. Na zakończenie, parafrazując słowa z Listu św. Pawła do Rzymian, przypomniał: – Kapłan nie umiera dla siebie, umiera w Chrystusie i dla Chrystusa. Kapłan nie żyje dla siebie, żyje dla Chrystusa i Jego Kościoła.

Na zakończenie liturgii zmarłego kapłana żegnali księża. Wzruszający był moment, kiedy podczas wynoszenia trumny z katedry wiele osób na znak pożegnania dotykało jej ręką.

 

Nie od razu wiedział, że będzie kapłanem

Ciało zmarłego kapłana zostało przewiezione do Paprotni, jego rodzinnej miejscowości, gdzie w parafii pw. św. Bartłomieja sprawowana była Msza św. pogrzebowa. Przewodniczył jej bp K. Gurda, koncelebrowali biskup pomocniczy diecezji siedleckiej Grzegorz Suchodolski i biskup senior diecezji drohiczyńskiej Antoni Dydycz. Czytania mszalne wzięto z niedzieli 11 lipca, z liturgii, w trakcie której odszedł ks. Skwierczyński. – Nie od razu wiedział, że będzie kapłanem. Tak jak wielu młodych ludzi ze środowiska wiejskiego pewnie swoją przyszłość wiązał z tą ziemią. Jednak w naszym życiu tak naprawdę liczy się umiejętność odczytywania woli Boga. Po ukończeniu technikum mechanizacji rolnictwa ks. Krzysztof poszedł do seminarium. Tam go poznałem – mówił bp G. Suchodolski.

W dalszej części homilii nawiązał do słów bp. Gurdy, który określił śp. ks. K. Skwierczyńskiego sługą słowa Bożego i Eucharystii. – On tym słowem się karmił, rozważał je. Często adorował Jezusa, wcześniej medytując. Dlatego był takim, mówiąc po ludzku, wziętym sługą Bożego słowa i Eucharystii, bo dawał nie siebie, ale Tego, którego wcześniej przyjął, w którym się rozkochał – zwrócił uwagę bp Suchodolski. – Kiedy patrzyliśmy na jego posługę kapłańską, wiemy, że nie budował dla siebie świata materialnego. Lubił nowe sprzęty technologiczne, ale dlatego, że wykorzystywał je do ewangelizacji. Może właśnie dzięki temu jako młody wikariusz został dostrzeżony i posłany do pracy w KRP. Ks. Krzysztof mówił z serca do serca drugiego człowieka, niezależnie, czy była to ambona, konfesjonał czy radiowe studio. Zdobywał serca słuchaczy swoim wewnętrznym zjednoczeniem z Jezusem – stwierdził.

 

Zostawił duchowy testament

Bp G. Suchodolski zauważył, że śp. ks. Krzysztof był też sługą miłosierdzia. – Tego miłosierdzia, którym tak hojnie szafował w sakramencie pokuty i pojednania, w kierownictwie duchowym, w licznych rozmowach i poradach duszpasterskich. Miał swoje miejsca, m.in. w kaplicy akademickiej przy ul. Brzeskiej, i tych, którzy do niego przychodzili. Wielu z nich było na Mszy św. w katedrze, wielu jest tutaj. Jesteście przedłużeniem tej miłości, którą głosił każdemu z was – zaznaczył bp Grzegorz. – To życie się skończyło tak szybko. Po ludzku powiemy, że zdecydowanie za wcześnie. Ale Pan Bóg chciał mieć go już u siebie. W jaki sposób wypełnimy jego zadania i zrealizujemy jego duchowy testament? Niech każdy z nas zastanowi się jak kontynuować jego dzieło – apelował.

Bp G. Suchodolski zwrócił uwagę, że odejście ks. Krzysztofa jest także pytaniem o kapłańską gorliwość i zaangażowanie. – Patrząc dzisiaj na postać takiego kapłana, jesteśmy Bogu wdzięczni, że ukazał go naszym oczom i złożył w naszych sercach. Ale to jest wielkie zobowiązanie, żeby iść i służyć tak jak on – podkreślił.

Ks. K. Skwierczyńskiego w kilkuminutowych wystąpieniach pożegnali koledzy ze szkoły i z seminarium oraz księża. W ostatniej drodze towarzyszyli mu najbliżsi, kapłani oraz setki mieszkańców rodzinnej miejscowości i przybyłych na pogrzeb osób. Ciało śp. ks. Krzysztofa spoczęło w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Paprotni.


Słowa pożegnania

ks. kan. Andrzej Sochal – dyrektor Katolickiego Radia Podlasie

Było mi dane wejść w twoje, Krzysztofie, dziedzictwo duchowe, intelektualne, kulturowe i twórcze w KRP. W radiowej rodzinie pozostawiłeś swoje duchowe dzieci, które nauczyły się od ciebie, jak pokazywać ten prawdziwy obraz Pana Boga i jak być człowiekiem wierzącym poprzez konkretne czyny.

 

ks. kan. Piotr Paćkowski – rektor WSD i kolega kursowy ks. K. Skwierczyńskiego

To wielki przywilej, kiedy ojcem duchownym w seminarium jest kolega rektora z roku. Dziękuję za twoje dobre rady, prostolinijność, bezpośredniość, dyskretne uwagi, przeżyte w seminarium wspólne lata pełne radości. Nie żegnamy się, mamy bowiem nadzieję na spotkanie, ponieważ ufamy, iż będąc w łodzi Jezusa, również dotrzemy do drugiego brzegu, na którym On na nas czeka.

 

ks. Tomasz Kostecki – duszpasterz młodzieży i harcerzy

Wśród wielu aktywności, które w diecezjalnym Kościele pełnił ks. Krzysztof, była paroletnia posługa najpierw w Polskiej Organizacji Harcerskiej, a później Związku Harcerstwa RP. Jest takie powiedzenie, które jak ulał pasuje do twojego życia: że lepiej płonąć krótko, dając wielki płomień, niż kopcić długo, ale bez efektu. Nie idzie się za tym, który kopci. Jeżeli człowiek ma jasność umysłu, serca, to – tak jak ognisko – daje poczucie bezpieczeństwa, światło, pewność. Dziękuję w imieniu braci harcerskiej za to, że byłeś płomieniem, od którego można było się zapalić do służby Bogu, bliźniemu i ojczyźnie.

ks. Andrzej Popławski – proboszcz parafii Bożego Ciała w Siedlcach

Ks. Krzysztof przez większość swej kapłańskiej posługi był w jakiś sposób związany z parafią Bożego Ciała. Najpierw przez cztery lata jako wikariusz, przez 20 lat mieszkał na plebanii, ponadto zawsze, kiedy mógł, chętnie sprawował Eucharystię, głosił słowo Boże, spowiadał. Dla nas wszystkich jego odejście było ogromnym szokiem i zaskoczeniem. Wyrazem wdzięczności za lata posługi w naszej wspólnocie parafialnej będzie Msza św. gregoriańska, której rozpoczęcie zaplanowaliśmy na 19 lipca.

 

ks. kan. Stanisław Chodźko – proboszcz parafii w Rykach

Pan Jezus w Ewangelii powiedział, że często jest tak, iż jeden sieje, a drugi zbiera owoce. Ks. Krzysztof siał dyskretnie, zresztą tym się odznaczał, a także cichością, cierpliwością, wytrwałością i duchową głębią. Jestem pewien, że zasiew, który poczynił w sercach ludzkich na terenie naszej diecezji, przyniesie obfity plon. W 1993 r., kiedy bp Jan Mazur zlecił mi reaktywację Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, zwróciłem się o pomoc właśnie do ks. Krzysztofa, który jako młody wikariusz parafii Bożego Ciała założył tam jeden z pierwszych oddziałów KSM. Podesłał mi kilka osób. Był to zalążek przyszłego zarządu diecezjalnego KSM. Dzisiaj to dorośli ludzie, jednak wciąż żyją Bogiem i angażują się w życie Kościoła. Zawdzięczają to ks. Krzysztofowi. Takich zasiewów w jego życiu było mnóstwo. Niech Bóg za ten zasiew da mu owoc w postaci życia wiecznego.

MD