Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Byle głośno!

A co dzisiaj kształtują media? Jednostki zdolne do wykonywania rozkazów. I to bez pytania o ich sens. Nie jest żadną tajemnicą, że w dzisiejszym świecie świadomość społeczną kształtują media i to szczególnie te obrazkowe.
Braki w wykształceniu naszego społeczeństwa są już tak znaczne, że słowo pisane lub mówione, niestety, ma mniejsze możliwości oddziaływania na ludzi.

 Nie jest żadną tajemnicą, że w dzisiejszym świecie świadomość społeczną kształtują media i to szczególnie te obrazkowe. Braki w wykształceniu naszego społeczeństwa są już tak znaczne, że słowo pisane lub mówione, niestety, ma mniejsze możliwości oddziaływania na ludzi. Tam, gdzie pojawia się obrazek bądź zdjęcie (a nawet cała ich seria), poczytność czy oglądalność jest znacznie wyższa. Można od biedy uznać, że w końcu w naszym ludzkim świecie były już takie czasy, gdy człowiek za pomocą obrazka przekazywał swoje myśli, więc nic nowego pod słońcem się nie dokonuje.

Co prawda było to w czasach pierwotnych, lecz dzisiaj, w dobie „tolerancyjności” moglibyśmy nawet dopuścić Neandertalczyków do władania naszymi państwami, więc obrazkowość nie byłaby przeszkodą, ale zaletą. Problem jednak w tym, że współcześnie media nie stanowią tylko elementu przekazywania wiedzy o świecie, ale jego swoisty substytut. W poszczególnych sondach ulicznych często pojawia się argumentacja, że przecież „tak jest na całym świecie”. Otóż nie zawsze jest to prawdą.

Badania, co pokazują coś innego niż media

W większości naszych mediów przekazywany jest obraz Unii Europejskiej, w której większość społeczeństwa popiera wszystkie „postępowe” działania europolityków. Dotyczy to zarówno praw „mniejszości seksualnych”, jak i różnych innych quasi-problemów (parytety, prawa tych czy innych, zaufanie do Komisji Europejskiej itp.). Ten sielski obraz struktury ponadpaństwowej, uszczęśliwiającej wszystkich i wszystko, bo przecież pracują w niej ludzie zatroskani o sprawy „przyziemnego człowieka”, kształtowany przez nasze media nijak się ma do badań socjologicznych przeprowadzanych przez samą Unię Europejską.

Badania tzw. EuroBarometru wykazują mianowicie, że dla przykładu poparcie dla prawa homoseksualistów do rejestracji związków (nie małżeństw, bo to jest „wyższe stadium rozwoju” propagandy gejowskiej) w większości krajów unijnych, poza Holandią, kształtuje się na poziomie poniżej 50%. Oznacza to, że większość społeczności unijnej jest przeciw takim rozwiązaniom. Podobnie rzecz ma się z prawem tychże „par” do adopcji dzieci. W tym zakresie dezaprobata jest jeszcze większa. Ciekawie wypada również badanie mówiące o zaufaniu mieszkańców Unii do samej Komisji Europejskiej. W większości krajów kształtuje się ono zaledwie na poziomie około 30-40%, a to oznacza, że zdecydowana większość mieszkańców Europy, również z krajów tzw. Starej Unii, nie ma zaufania do najważniejszego organu zarządzającego tą strukturą. W normalnych warunkach byłaby to przesłanka do rozwiązania tej organizacji.

Idąc dalej, można znaleźć również badanie mówiące o poziomie zysków, jakie wynikają dla danych państw z faktu przynależności do struktur europejskich. Ze zdziwieniem skonstatować można, że większość mieszkańców kontynentu europejskiego, włączonych do Unii, uważa, iż ich kraj bardzo mało zyskał na tej akcesji (tylko około 20-30% jest przeciwnego zdania). Nie dziwi więc zatem fakt, że zdecydowana większość ludności zwłaszcza starych krajów Unii jest przeciwna włączeniu do niej w najbliższej przyszłości innych państw. Za akcesją nowych członków są tylko takie kraje, którym jest ona na rękę ze względów geopolitycznych (np. Polska, która nie chce być wschodnią rubieżą tejże organizacji).

Najciekawiej jednak wypada porównanie poszczególnych grup zawodowych, gdy chodzi o zadowolenie z istnienia Unii. Otóż najbardziej zadowoleni są menadżerowie i ludzie z administracji, zaś najmniej bezrobotni, posiadacze własnych biznesów oraz pracownicy najemni. Cóż to oznacza? Ni mniej, ni więcej, tylko to, że struktury europejskie stanowią doskonałą machinę do zarządzania tzw. ludzkim potencjałem, a mówiąc prościej niezastąpione narzędzie do wprowadzania różnych idei i mrzonek, które będą nie tyle służyć ludziom w ich rozwoju, ile raczej stanowić o ręcznym sterowaniu poszczególnymi jednostkami.

Czyli swoisty komunizm, gdzie uchwały Plenum KC były „witane z radością przez masy pracujące miast i wsi” i natychmiast stawały się „naczelnym planem rozwojowym narodu”. Nie jest więc żadnym zaskoczeniem, że z idei Unii Europejskiej cieszą się wszelkiej maści kadry urzędnicze, zaś normalni ludzie, samodzielnie chcący kształtować swój los, nie odnajdują w niej siebie ani swojego szczęścia.

Nowe narzędzia

Można zadać w tym miejscu zasadne pytanie: czemu zatem, gdy te unijne badania wskazują na takie nastawienie społeczne, Unia nie upada, a poszczególne kraje z niej nie wychodzą? I tutaj pojawia się właśnie problem mediów.

Rozwój mediów bazujących na systemie obrazkowym, zwłaszcza telewizji, skutecznie niszczy wyobraźnię dzisiejszego człowieka. O ile w przypadku tekstu pisanego musi on wysilić swoje szare komórki, aby przynajmniej wyobrazić sobie to, o czym autor pisze, o tyle w przypadku obrazka nie jest to konieczne, bo wszystko jest podane jak na tacy. Choć dobre ze swego założenia media, mające być szybkim przekaźnikiem informacji, dzisiaj stały się powodem lenistwa intelektualnego społeczeństw.

Dzieciak w szkole nie musi już czytać książki, wystarczy, jeśli obejrzy ekranizację powieści. Z tego wynika również lenistwo poznawcze. Po co szukać informacji na temat strojów z danej epoki, skoro reżyser w filmie to dosadnie pokaże. Nie muszę więc sam starać się o informacje, wystarczy kliknąć pilotem telewizyjnym. Rodzi to w konsekwencji pychę intelektualną, bo skoro ja mogę „wszystko poznać”, to zatem moje zdanie powinno się liczyć i mogę wypowiadać się we wszystkich kwestiach, od przepychania rury kanalizacyjnej, po zagadnienia fizyki kwantowej.

Największym jednak grzechem spowodowanym niestety przez dzisiejsze media obrazkowe jest atomizacja społeczeństwa. Nie potrzebuję już kontaktu z drugą osobą, aby dowiedzieć się czegoś o świecie. Wystarcza mi „pani z telewizji”.

Z tego powodu wydaje mi się, że przeciwnicy unijnych struktur nie mogą zewrzeć szeregów. Mijają (niestety chyba bezpowrotnie) czasy, gdy wizja świata była kształtowana w polu rozmów i debat uniwersyteckich oraz dzięki opowieściom dziadków i rodziców w czasie wieczornych gawęd. Szkoda, bo one kształtowały nie tylko wiedzę, ale również moralność i charakter młodego człowieka. A co dzisiaj kształtują media? Jednostki zdolne do wykonywania rozkazów. I to bez pytania o ich sens.

Ks. Jacek Świątek