Cały ten cyrk
Wersje o tym, kto siedzi za ciemnymi szybami radzieckiego luksusu, spędzały sen z powiek i rodziców, i dzieci. Kiedy PRL dokonał metamorfozy i przestał być ludowy, wołgę zastąpiło bmw - podobnie jak poprzedniczka czarne, tajemnicze, a nawet całkiem diabelskie. Głównie za sprawą tajemnicy, którą z powodu przyciemnionych szyb w swoim wnętrzu kryło. To, co pozostało niezmienne, to przekonanie, że kierowca nadal na małoletnich poluje.
I choć w ostatnich latach bmw inną złą sławą zasłynęło, to przyciemnione szyby nadal się kiepsko kojarzą. I to na tyle kiepsko, że wrażliwi obywatele po obywatelsku na nie reagują. Kiedy po manifestacji przeciwko aktualnie urzędującej władzy jeden z jej uczestników – Jarosław Kaczyński, aktualnie opozycjonista – zamierzał się z miejsca protestu oddalić przynależnym mu służbowym autem, okazało się, że może to być mniej proste, niżby się na pierwszy rzut oka komuś wydawało. Samochodu bowiem dzielnie strzegł niezidentyfikowany oficjalnie obywatel, który podszedł „do policjantów z Wydziału Ruchu Drogowego KSP pełniących służbę w rejonie Alei Róż i poprosił o interwencję w stosunku do kierowcy skody zaparkowanej na wysokości posesji nr 2”. Powodem doniesienia było spostrzeżenie zgłaszającego, że „szyby boczne przednie pojazdu zostały oklejone folią przyciemniającą niezgodnie z przepisami”. Przy czym koniecznie dodać należy, że obywatel ów – nie bójmy się tego powiedzieć: odważny, odpowiedzialny, spostrzegawczy i merytoryczny – „przez cały czas przyglądał się interwencji policjantów” (wszystkie cytaty za komunikatem Komendy Stołecznej Policji). A było się czemu przyglądać, bo udział w spektaklu wzięło dziesięć radiowozów. Komenda nie zapodała, czy przyczyną tak licznej policyjnej gromady była ochrona Kaczyńskiego czy przed Kaczyńskim. Można domniemywać, że choć skoda prezesa to nie wołga ani bmw, aliści jako ciemnawa mogła nie tylko u pilnującego porządku wzorowego obywatela traumatyczne skojarzenia przywołać. Ale nie musiała.
Dzielni i subordynowani funkcjonariusze natomiast – skoro tylko „dokonali pomiaru przepuszczalności światła za pomocą urządzenia ELHOS Glas Meter EGM-1” i stwierdzili, że toto w samochodzie za niskie – „zatrzymali kierowcy dowód rejestracyjny, zakazali mu dalszej jazdy i ukarali go mandatem karnym w wysokości 100 zł”. No i takich mundurowych nam trzeba.
Tylko – komu i dla jakiej idei (dla jakich kosztów?) potrzeba było dziesięciu radiowozów, żeby zatrzymać, zakazać i ukarać stówką jednego faceta? Albo dla jakiej idei – i dla jakich kosztów? – potrzebny był paraliż lotniska w celu zatrzymania Ryszarda Czarneckiego? Nie można było faceta na komendę zawezwać? W jego domu czy go przed domem zatrzymać? Gangi się z mniejszym fasonem rozbija.
Że co? Że takie zatrzymanie wcale by widowiskowe nie było? Z tym to by można się zgodzić.
Znaczy – igrzyska (hurra!) już mamy. Znacznie gorzej chyba będzie z chlebem.
Anna Wolańska