Historia
27/2020 (1301) 2020-07-01
W sercu leśnej, cichej i mrocznej gęstwiny rezerwatu przyrody Jata stoi samotny krzyż. Krzyż Virtuti Militari postawiony w 2000 r. z inicjatywy łukowskiego środowiska żołnierzy Armii Krajowej. Ma przypominać o stacjonującym tu w 1944 r. I Batalionie 35 Pułku Piechoty AK.

Ten krzyż jest jedynym śladem po istniejącym w Jacie przed kilkudziesięcioma laty partyzanckim obozie. Świadkami obozowego życia są rosnące tu jodły. One jednak tajemniczo milczą… Lasy położone na zachód od Łukowa są pozostałością kniei pokrywającej niegdyś obszar ziemi łukowskiej i stanowią największy zwarty kompleks leśny na terenie powiatu łukowskiego. Na obszarze lasów znajdują się rezerwaty przyrody - Jata i Topór. Lasy te, zwłaszcza bagniste tereny Jaty, nie tylko chroniły i żywiły dzikie zwierzęta, ale także ludzi. Tu przeczekiwano najazdy Jadźwingów, Żmudzinów, Litwinów i Tatarów oraz czasy innych wojen. Tutaj ukrywał się ostatni bohater powstania styczniowego ks. Stanisław Brzóska ze swoimi powstańcami, a w czasie II wojny światowej żołnierze I/35 pp AK pod dowództwem por. Wacława Rejmaka „Ostoi”. Wpływ na powstanie stałej bazy partyzanckiej w Jacie miały sytuacja polityczna i wojskowa, rozkazy Komendy Głównej Armii Krajowej (AK) i Komendy Okręgu AK Lublin.
26/2020 (1300) 2020-06-24
19 czerwca w Tworkach koło Siedlec miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Po ponad 70 latach uhonorowano pamięć o Zofii i Feliksie Bogusławie Krasuskich zamordowanych w czasie II wojny światowej przez niemieckich okupantów za pomoc okazaną Żydom.

Uroczystość rozpoczęła się Mszą św. w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Wiśniewie, następnie odsłonięto tablicę upamiętniającą Zofię i Feliksa Bogusława Krasuskich przy świetlicy w Tworkach. Zofia i Leon Krasuscy, gospodarze z Tworek koło Siedlec, mieli małego synka - Feliksa Bogusława. - Chłopca na co dzień nazywano Bogusiem. W 1942 r. do Krasuskich zaczęli przychodzić po pomoc Żydzi, którzy ukrywali się w pobliskim lesie. Rodzina dzieliła się z nimi żywnością. Jesienią, kiedy noce stawały się coraz chłodniejsze, Leon przygotował dla nich kryjówkę w wolnostojącej piwnicy na ziemniaki. Schronienie znalazło tam sześciu lub siedmiu nieznanych z imienia i nazwiska mężczyzn. W dzień nie wychodzili na zewnątrz, więc nikt z dalszej rodziny i sąsiadów nie wiedział o udzielanej pomocy - opowiada Agnieszka Dąbek, koordynatorka naukowa projektu z Instytutu Pileckiego. 13 lutego 1943 r. do gospodarstwa Krasuskich przyjechali Niemcy z pobliskiego Łukowa. W poszukiwaniu ukrywających się Żydów przeprowadzili rewizję domu i zabudowań gospodarczych.
26/2020 (1300) 2020-06-24
Nowa tablica i odświeżony krzyż dobitniej niż dotychczas przypomniały postać lokalnego bohatera. Społeczność gmin Ryki i Trojanów dała przykład żywej pamięci o mjr. Marianie Bernaciaku „Orliku”.

21 czerwca wieś Piotrówek ponownie przyciągnęła sympatyków i potomków żołnierzy Armii Krajowej, pasjonatów historii oraz przedstawicieli władz i służb mundurowych. Razem z rodziną „Orlika” grupa kilkudziesięciu osób, nie bacząc na niewygody piaszczystej polnej drogi, stanęła w miejscu, gdzie 74 lata temu oddał życie dowódca 15 Pułku Piechoty „Wilków” AK.​ W tym roku okazja do obchodów była szczególna. Staraniem członków i przyjaciół koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Rykach udało się odnowić metalowy krzyż upamiętniający miejsce śmierci „Orlika”. Dodatkowo na jego pionowej belce została umieszczona nowa tabliczka z historycznym opisem opracowanym przez dr. Mirosława Suleja. Napis na tablicy głosi: „Na tych polach dnia 24 czerwca 1946 r. polegli w walce z komunistyczną obławą mjr Marian Bernaciak „Orlik”, dowódca oddziałów partyzanckich i referent bezpieczeństwa inspektoratu puławskiego AK- WIN oraz kapral Leon Jankowski „Obarek”, dowódca sekcji obrony mjr. „Orlika”. Cześć i chwała bohaterom, którzy oddali życie w walce z sowieckim najeźdźcą o Polskę niepodległą i chrześcijańską”.
25/2020 (1299) 2020-06-17
Hołdują strażackiemu hasłu „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek”, ale otwierając Izbę Pamięci, druhowie jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej w Nurzynie oddają też cześć lokalnym bohaterom i chwalebnej przeszłości tych terenów.

- OSP w Nurzynie jest jednym z najbardziej prężnych tego rodzaju stowarzyszeń. Nie dość, że w gronie druhów zrodził się pomysł Izby Pamięci, to jednostka ma swój własny budynek i miejsce, gdzie można było otworzyć taką izbę - podkreśla Sławomir Smolak, sekretarz w Urzędzie Gminy w Trzebieszowie. Głównym pomysłodawcą jest mieszkaniec Nurzyny Piotr Mączyński, skarbnik OSP, społecznik. - Po raz pierwszy o utworzeniu izby regionalnej pomyślałem na przełomie 2015 i 2016 r., kiedy zaczęły docierać do nas informacje, że w Nurzynie urodził się zasłużony wynalazca i żołnierz - ppor. Wincenty Tomasiewicz. Zawsze byłem zdania, że oddając cześć wielkim, znanym Polakom, którzy mają swoje pomniki, w cieniu pozostawiamy naszych lokalnych bohaterów. A przecież oni też walczyli za Polskę, oddawali swoje zdrowie i życie za jej wolność. Wielu z nich zaczynamy dopiero odkrywać. Warto, by ich upamiętnić, żeby poznały ich także nasze dzieci. Kto się tym zajmie, jak nie my? - mówi P. Mączyński. Pomysł utworzenia „minimuzeum” poświęconego m.in. W. Tomasiewiczowi wraz z prezesem jednostki OSP dh. Zbigniewem Celińskim zgłosił podczas zebrania sprawozdawczego.
25/2020 (1299) 2020-06-17
Imię Wasyla przewijało się w rozmowach myśliwych z koła łowieckiego „Ponowa”. „U Wasyla” czy „za Wasylem” - mawiali, określając tereny w okolicy siedziby leśnego człowieka.

Kultura ludowa Polesia zachowała się nie tylko w skansenach czy muzeach etnograficznych; ona jest w ludziach. To od mieszkańców od wieków żyjących na tych terenach można poznać historię, zwyczaje - o których miejscowi zazwyczaj opowiadają w lokalnej gwarze czy dialekcie. Dzięki nim można wysłuchać pieśni, posmakować potraw, poznać zioła. Polesie - kraina torfowisk, bagien, jezior, lasów - rozciąga się na terenie Polski, Białorusi i Ukrainy. W naszym kraju znajduje się jego zachodnia część zwana również Polesiem Lubelskim, która obejmuje część województwa lubelskiego. Dawniej na tych terenach zamieszkiwały rody szlacheckie, stąd zachowane do dziś dworki i pałace. Z zabytkowego pałacyku należącego przed laty do rodziny Zamojskich słynie Adampol. Budowla, w której obecnie ma siedzibę Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej Gruźlicy i Chorób Płuc, powstała w XX w. To tu dotarł Aldon Dzięcioł - regionalista, literat, społecznik, i o tym m.in. miejscu napisał barwną opowieść, przeplecioną faktami historycznymi, zanurzoną w wielokulturowości okolicznych ziem.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Mamy perłę architektury, która jest zakurzona, a chcemy, żeby znowu zajaśniała. Dlatego razem z parafianami podjęliśmy inicjatywę, aby przywrócić naszej świątyni pierwotny blask - mówi ks. Tomasz Duda, proboszcz parafii pw. św. Mikołaja Biskupa w Krześlinie.

Krześlin to wieś położona w powiecie siedleckim, w gminie Suchożebry. W latach 1735-1740 zbudowano tu barokową świątynię, a wokół niej klasztor. Krótko zajmowali go dominikanie, po nich sprowadzono tu bernardynów, którzy w Krześlinie pozostali aż do kasaty zakonu przez władze carskie w 1865 r. Klasztor rozebrano, a kościół klasztorny zamieniono na parafialny. W 1915 r., w trakcie walk, świątynia została ostrzelana. Od lat 20 XX w. ówczesny proboszcz zabiegał o jej remont i rozebranie walącego się klasztoru. Ostatecznie dopiero po 1940 r. usunięto część konwentu, a w miejscu rozebranych cel zakonników zostały dobudowane nawy boczne kościoła. Dziś we wnętrzu świątyni wzrok przyciągają m.in. ołtarze boczne i ambona. - Wystrój kościoła jest barokowy, bardzo ozdobny. Znajduje się w niej czczony zabytkowy obraz św. Antoniego z Padwy, którego kult jest bardzo żywy, wizerunek św. Franciszka oraz olbrzymi obraz św. Mikołaja, patrona naszej parafii, który wymaga odnowy. Mamy także neogotyckie organy, przeniesione z Pilawy. Myślimy jednak o tym, aby te organy, które po pierwsze: nie są funkcjonalne, a po drugie: nie pasują do wystroju świątyni, zamienić na organy barokowe.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Trwają prace inwentaryzacyjne i projektowe przy rewitalizacji placu wokół Czworoboku we Włodawie, a ich efekt zostanie poddany konsultacjom społecznym.

Mimo zniszczeń I i II wojny światowej Włodawa zachowała swój dawny układ, z kwadratowym rynkiem po środku i siecią ulic z niego wybiegających. Środek rynku nadal zajmuje Czworobok. W 1972 r. został on wpisany do rejestru zabytków. Układ urbanistyczny centrum Włodawy pochodzi z XVIII w. Jego ośrodkiem jest rynek z charakterystycznym budynkiem Czworoboku stojącym pośrodku. Budynek na początku był jednokondygnacyjny, ale na początku XIX w. dobudowano do niego piętro i przybudówki. Czworobok został zbudowany na planie kwadratu, wewnątrz znajduje się duży dziedziniec. Wjeżdżało się tu przez jedną z dwóch bram. Nad bramą zachodnią zachował się blaszany wietrznik w formie jeźdźca z wyciągniętą szablą. Jak głosi miejscowa tradycja, na dziedzińcu miał miejsce pojedynek Bohuna z Wołodyjowskim opisany przez Henryka Sienkiewicza w powieści „Ogniem i mieczem”. Wzmianki historyczne z końca XVII w. mówią o ratuszu stojącym pośrodku rynku, przy którym zgrupowane były kramy i jatki, w których sprzedawano mięso z uboju, początkowo drewniane.
23/2020 (1297) 2020-06-02
Te urodziny - setne - nie były takie, jakie miały być. Plany pokrzyżowała zaraza. Ale najważniejsi - jak zawsze - nie zawiedli. Były dzieci, wnuki, prawnuki. Dobre, serdeczne, kochane.

Kadr po kadrze przywołuje to, co było i pozostało ważne. A że są w jej opowieściach i emocje, i humor, i dystans - można ich słuchać godzinami. Słuchałam. Wszystkiego nie da się przekazać w jednym krótkim tekście, niech więc pozostaną sytuacje, które najmocniej zapisały się na kartach stuletniej pamięci. Życie nie szczędziło jej rozmaitych zdarzeń. Bo też i czasu miało przecież sporo. Kazimiera Soćko przyszła na świat w Kamieńcu 20 maja 1920 r. Trochę ją ciotki, trochę babcia chowała. Rok czasu miała, jak jej mama umarła. Do szkoły do Wodyń chodzić to chodziła, ale że gospodarstwo miał jej ojciec spore, ważniejsze musiały być krowy. O świcie je do lasu wyganiała, gdzieś tam w zagajnik wpuszczała. I kiedy krowy się pasły, pastereczka - skulona - pod krzakiem, pod drzewem czasem przysypiała. Wtedy - biesy zapowietrzone - w rozmaite się strony lasu zapuszczały, że ledwie można je pozbierać było. Ale nie tylko pasionka na jej głowie była - jeszcze i innej roboty dużo na nią czekało.
23/2020 (1297) 2020-06-02
Po przerwie spowodowanej epidemią koronawirusa, 28 maja odbyło się w siedleckiej katedrze drugie spotkanie z cyklu „Wieczory prymasowskie” przygotowujące do beatyfikacji ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.

O stereotypach, które narosły wokół postaci Prymasa Tysiąclecia i tzw. czarnej legendzie prymasa opowiadał ks. Wojciech Hackiewicz, asystent diecezjalny Akcji Katolickiej. - Mówiono, że był zaściankowym biskupem, polskim, typowym, siermiężnym, który nie widzi zbyt wiele poza horyzont Kościoła katolickiego w Polsce - rozpoczął. A prawda była zupełnie inna. - Prymas Wyszyński postulował przywrócenie podmiotowości świeckim, dlatego już przed wojną zajmował się na poważnie tematem Akcji Katolickiej. Jak zaznaczył prelegent, były to czasy rodzenia się Akacji Katolickiej - pierwszy taki mocny głos świeckich w Kościele. W 1928 r. ks. kard. Hlond mianował ks. Wyszyńskiego członkiem komisji Episkopatu ds. Akcji Katolickiej. - Przy pomocy swojego duchowego mistrza ks. Władysława Korniłowicza i naukowego protektora ks. Antoniego Szymańskiego udał się do Europy Zachodniej na rekonesans. Odwiedził kilka krajów, aby zobaczyć, jak tworzy się tam i działa Akcja Katolicka - opowiadał ks. W. Hackiewicz.
22/2020 (1296) 2020-05-27
Rozmodlony, otwarty, koleżeński, utalentowany, odpowiedzialny, potrafi słuchać, lubi dobry humor i umie żartować z siebie - tak wspominają ks. Grzegorza Suchodolskiego jego koledzy kursowi z seminarium.

Księża Krzysztof Stepczuk, Mirosław Łaziuk, Krzysztof Pawelec i Jacek Golbiak, którzy w latach 1982-1988 formowali się na jednym roku w siedleckim seminarium, nie maja wątpliwości co do tego, że ks. kan. G. Suchodolski w pełni zasłużył na tytuł biskupa i że będzie owocnie, z pokorą i odpowiedzialnością wypełniał powierzone mu jako biskupowi pomocniczemu diecezji siedleckiej zadania. Ks. kan. Krzysztof Stepczuk, proboszcz parafii NMP Matki Kościoła w Łukowie: Wszyscy bardzo chcieliśmy, by ks. Grzegorz został biskupem pomocniczym diecezji siedleckiej. Przez tyle lat naszej znajomości wiedzieliśmy dobrze, że to odpowiednia osoba na to miejsce. Zna dobrze wszystkich kapłanów, realia naszej diecezji, wyrósł z niej i jest jednym z nas. Jednocześnie zna Kościół powszechny, bo przecież studiował w Rzymie i był zaangażowany w przygotowanie Światowych Dni Młodzieży. Przyznam szczerze, że kiedy usłyszeliśmy nazwisko nowego biskupa pomocniczego, nie byliśmy zaskoczeni. Oczywiście gdy dotarły do mnie te dobre nowiny, natychmiast zadzwoniłem do ks. Grzegorza z gratulacjami.